- W połączeniu z Twoimi mocami ten oręż z łatwością pokona nawet i Miriona, jednak musisz odpowiednio nim władać, kiedy wbijesz ostrze w jego ciało, musisz również odpowiednio użyć mocy, aby go pokonać w przeciwnym razie, ten miecz nic mu nie zrobi – wyjaśnił, chodź tak naprawdę oboje nie mieliśmy pojęcia o jakie konkretnie moce chodzi.
- A, o co dokładnie Ci chodzi, mówiąc o połączeniu mocy z mieczem? – dopytywał z wyraźnym zainteresowaniem Marston.
- Będziesz wiedział co uczynić, zobaczysz – stworzenie podało miecz, jemu nowemu właścicielowi. – Pasuje, jak ulał – dodał przyglądając się mu. Wokół talii samca, zawiązał również pas, do którego przymocował skórzaną pochwę na miecz, aby nie zniszczył go podczas drogi.
- Ale spokojnie, duchu walki, dla Ciebie też coś mam – mówiąc to popatrzył na mnie i pobiegł niemal truchtem do jednego z tuneli.
Wrócił niosąc piękny miecz, który pod wpływem światła mienił się wszelakimi kolorami. Miał złotą rękojeść ze zdobieniami.
- To jedno z moich największych dzieł, zaklęte są w nim dusze nimf, dzięki którym zawdzięcza ten niepozorny i delikatny wygląd, ale nie kieruj się pozorami, potrafi naprawdę zrobić krzywdę, nawet najpotężniejszym bogom – wyjaśnił.
- Dziękuję – powiedziałam w imieniu moim, oraz mojego partnera.
- To ja wam dziękuję – rzekł teraz mi zakładając pas podobny do tego, który miał Marston.
- Dla Ciebie Alvar, również coś mam, chodź tu – zawołał go do siebie.
- Masz, to są sztylety zatrute jadem hydry, a mianowicie z jej wężowego ogona – wytłumaczył i podarował plecak naszemu przyjacielowi, pełen tych cudeniek.
- Skopcie mu tyłek – dodał na pożegnanie, a mu ruszyliśmy w drogę.
I tak ruszyliśmy przed siebie opuszczając nory kowala. Nie był taki najgorszy, pomimo, że na początku nie chciał nam pomóc dość mocno sprawił, że walka z naszym wrogiem będzie łatwiejsza.
- Czym się tak martwisz? – spytałam widząc zamyślonego basiora.
- Cóż… Powiedział, że będę wiedział co zrobić, a co, jeśli się mylił? I nie będę miał bladego pojęcia co zrobić? – wyjawił samiec.
- Cóż, jestem pewna, że wiedział co mówi, wydawał się być dość inteligentny – chciałam podnieść go na duchu, chodź sama nie miałam pojęcia o czym mógł mówić nasz sojusznik.
- Obyś miała rację – uśmiechnął się, chociaż widziałam, że na pewno nie za bardzo mu pomogłam.
Droga zajęła nam jakoś półtora dnia, w końcu znaleźliśmy się w miejscu, w którym pierwszy raz spotkaliśmy się z Mirionem, od razu zauważyliśmy, że jego kolekcja w tym czasie znacznie się powiększyła, co bardzo nas zaniepokoiło. Alvar od razu wziął się za próby otwierania klatek, jednak było to na nic, zamki były przesiąknięte jego magią i tylko on mógł je otwierać, lub zamykać, ale nie miałam serca powiedzieć tego naszemu towarzyszowi. Zrezygnowany, usiadł sobie na moich plecach, wypatrując zagrożenia. Po tak długiej podróży zdołałam się już przyzwyczaić do obecności tego przedziwnego stworzonka, chociaż zdawałam sobie sprawę, że on w głębi duszy jest przecież wilkiem takim samym jak ja, czy Marston.
- Ooo, kogo my tu mamy, mojego uciekiniera Alvara i dwóch… półbogów? – spytał, po czym pojawił się tuż przed nami.
- Na pewno mamy tu boga – rzekł, wpatrując się we mnie.
- Zapewne wiesz, po co tu przyszliśmy – powiedziałam, na jego słowa.
- Taaa, chcecie ich zapewne uwolnić, tylko po co? I tak nie macie ze mną szans – z jego pyska uśmiech nie schodził.
Oboje instynktownie wyciągnęliśmy nasze miecze, ale zanim zdążyliśmy zrobić atak, Alvar rzucał jeden za drugim sztyletami, które wbijały się w ciało Miriona. Śmiesznie to wyglądało jak taki mały zwierzak, biega dookoła wilka i go rzuca, tymi maleńkimi ostrzami. Korzystając z okazji, że Mirion był zajęty gonieniem Alvara, ruszyliśmy by go zaatakować. W ten sposób w jego ciele znalazły się jeszcze nasze dwa ostrza. Wtem z Alvarem wpatrywałam się w Marstona bardzo pytająco, jednak ten nie wiedział co dalej zrobić… Tak jak przewidział kowal, Mirion wyjął z siebie ostrza i rzucił nimi w naszą stronę, jego rany może się nie zagoiły, ale zdawał się nimi nie przejmować.
Oboje uniknęliśmy mieczy, które leciały w naszą stronę, zastanawiając się nad tym co robimy dalej. Alvar trzymał się tuż za nami, pokazując nam, że jego torba ze sztyletami jest pusta. Basior krążył wokół nas, a my biegaliśmy między klatkami by zdobyć trochę czasu, nie przeszkadzały mu wbite i trujące sztylety, możliwe, że miał jakiś czar, który go przed tym chronił.
- Przepraszam, zwątpiłem w to co mam zrobić – szepnął do mnie z wyczuwalnym smutkiem w głosie mój partner.
- Spokojnie, musimy po prostu ułożyć jakiś plan, tak na spontanicznie to nic z tego nie wyjdzie – wyjaśniłam na spokojnie, dając mu do zrozumienia, że nie mam mu tego za złe.
- A mamy jakiś plan? – spytał, kontynuując ucieczkę przed Mirionem.
- Teraz nie za bardzo – przyznałam, a naszym oczom ukazał się ślepy zaułek…
Byliśmy w pułapce, a Mirion był tuż za nami. Pokazałam Wulperowi, że ma się schować gdzieś, a ten instynktownie schował się między klatkami stworzeń, tak, że nawet ja wiedząc, gdzie się chował ledwo co go widziałam. Mag, w końcu się nam ukazał, nie miał zamiaru dłużej bawić się z nami w kotka i myszkę, ni stąd ni z owąd stworzył klatkę i nas w niej zamknął.
- Teraz was mam! Zregeneruje swoje siły i odbiorę moc również wam, dzięki temu będę znacznie silniejszy – powiedział z niezwykłą radością w głosie, tak napawał się tym, że nas złapał, że wypadło mu z głowy, że z nami był jeszcze Alvar.
Nasz towarzysz widząc, że Mirion zniknął, pojawił się przy naszej klatce. A ja z Marstonem zastanawiałam się co dalej możemy zrobić, o ile jeszcze da się coś zrobić, zostaliśmy w tak banalny sposób złapani. Na kraty nie działały żadne moce. Miałam tylko jeden plan w głowie… Plan, który jako jedyny mógł wypalić, ale wymagał od Marstona naprawdę wiele, bo musiał użyć swoich mocy, nad którymi sam do końca jeszcze nie panuje, ale liczyłam, że mimo to chociaż spróbuję i wyjawiłam mu swój pomysł.
- Marston, skup się, poproszę Alvara by znalazł Twój miecz, przyniesie go może zanim wróci Mirion, Ty wtedy możesz go zaatakować, rzucić tym mieczem, cokolwiek i użyć swoich mocy, na kraty nie działają, ale możesz ich użyć poza klatką… Jeśli uda nam się go pokonać wszyscy będziemy wolni, a wilki wrócą do swoich prawdziwych form, uważam, że to jedyna szansa, w przeciwnym razie i nam zabierze moce, a wtedy już nic nie zdołamy zrobić – wyjaśniłam mu licząc, że się zgodzi.
C.D.N.
<Marston? ^^>