Po tak długim czasie spędzonym z watahą nareszcie zlecono mi misję. Mi jako Zwiadowcy oczywiście. Gdy Alessa stwierdziła, że jestem gotowy, poleciła Arelionowi przekazanie mi informacji na temat mojego zadania. Basior opowiedział mi pokrótce o co chodzi.
Mam odnaleźć stworzenie zwane Almirajem i dowiedzieć się wszystkiego co mogę na jego temat.
Niestety nie został on zaobserwowany dostatecznie dużo razy abym mógł poznać jego dokładny opis, ale jest królikopodobny i ma dość osobliwy róg na głowie. Ponadto umie znikać i jest odrobinę płochliwy.
Żeby było zabawniej wszędzie dookoła leży śnieg, co nieco utrudnia zadanie. Biały puch ma tendencję do skrzypienia mi pod łapami i utrudniania poruszania się.
Postanowiłem zacząć poszukiwania od naszych terenów łowieckich, na których zwierzyny nie brakuje.
Po dotarciu do Leśnych Wrót wytężyłem zmysły i zacząłem uważnie rozglądać się dookoła.
Gdzieniegdzie w śniegu widniały ślady króliczych stóp, lecz pachniały trochę inaczej… jakby słońcem i suchą trawą.
Z nosem przy ziemi podążałem za zapachem, ufając swojemu powonieniu. Ten z każdym krokiem robił się coraz intensywniejszy i coraz mocniej zapełniał mi nozdrza. Przede mną znajdowała się polana, na środku której stało niewielkie, młode drzewo. A pod nim jak na zawołanie nagle zmaterializował się rogaty jegomość. Przykucnąłem za pniem i spoglądałem uważnie przed siebie. W ułamku sekundy Almiraj urósł, wydłużyły mu się nóżki, a futro zrobiło się czarno czerwone. Nim zdążyłem mrugnąć moim oczom ukazał się Bóg Słońca w pełnej swojej okazałości. To by wyjaśniało dziwny zapach, który wydzielało stworzonko.
Nigdy nie chciałem zadzierać z bogami, dlatego też szybko wycofałem się z potencjalnego zasięgu wzroku basiora i pognałem z powrotem pod jaskinię.
Gdy tylko po powrocie dostrzegłem moją samkę, której miałem złożyć raport z misji, opisałem zaistniałą sytuację najdokładniej jak umiałem, wciąż nie mogąc uwierzyć, że mitycznym stworkiem okazał się być sam Sol.
Alessa nie dała po sobie poznać czy aby na pewno osiągnąłem cel swojego zadania, więc pożegnałem się z nią na dobranoc i skierowałem się w stronę naszej wspólnej jaskini. Sen dobrze mi zrobi po przeżyciach dnia dzisiejszego.
KONIEC