- Wiesz... To był... - Zająkałam się. Może nie powinnam mu mówić? - Mój przyjaciel... Poznałam go na treningach w laboratorium... Myślałam, że też uciekł, ale najwidoczniej nie miał tyle szczęścia... - Wydukałam pochylając się nad ciałem martwego przyjaciela - Wybacz mi... Wybacz, że nie mogłam ci pomóc... Wybacz...
Wyciągnęłam z torby dwa krzemienie i podpaliłam ciało basiora.
- Ozyrysie, miej go w opiece. - Powiedziałam chowając kamienie - Chodźmy stąd.
Odwróciłam się i poszłam przed siebie. Midnight podbiegł do mnie i szedł obok. Przez jakąś chwilę szliśmy w kompletnej ciszy. Midnight nie wiedział co powiedzieć.
- Chcę... Ja... Cóż. Chcę ci podziękować. - W końcu przełamałam ciszę.
- Za co? - Zadziwił się ciemny basior.
- Podziękować za te przygody. Za walki, za to, że zawsze miałeś plan, za śmianie się, za żartowanie, za tarzanie się w śniegu, za wszystko. Dawno się tak dobrze nie bawiłam.
Midnight uśmiechnął się.
On też czuł się dobrze w moim towarzystwie. Z naszej dwójki mogła wywiązać się niezła znajomość, kto wie? Może w przyszłości nawet i przyjaźń? W końcu to już kolejna sytuacja, w której ratujemy sobie na wzajemnym tyłki.
Odwzajemniłam uśmiech, po czym napisałam się wody, on zrobił to samo, a ja przycisnęłam jego pysk do wody. No co? Sam się prosi o żarty! Sprawia mi idealne okazje. Zaśmiałam się, po czym zabrałam łapę z powrotem.
- Ty chyba serio chcesz mnie utopić... - Stwierdził basior.
- Ja się tylko bawię! - Uśmiechnęłam się żartobliwie.
Midnight zawarczał na mnie, ale nie jakoś groźnie. Bardziej żartobliwie. Zaczęłam uciekać, a on mnie gonił. Biegłam i biegałem, aż w końcu przede mną pojawił się basior duży jak dwie ja. Nie zdążyłam wyhamować i uderzyłam w niego, przez co oboje walnęliśmy w drzewo i zaczęliśmy się śmiać. Ja leżałam do góry ogonem, a Midnight bokiem. Z drzewa spadł na nas śnieg.
Całą noc spędziliśmy na rozmowach o wszystkim i o niczym, na walce i zabawie, a on dalej nie odpowiedział mi na pytania. Może powinnam spytać znowu...? Chyba że nie chciał o tym gadać... Tak też mogło być... Nie myślał o tym teraz, więc nie miałam jak tego sprawdzić... Spytam potem. Wygrzebałam się ze śniegu, po czym usiadłam na ziemi, lepiąc śnieżną kulę. Zaczęłam ją toczyć, żeby była większa i większa. Mid wytrzepał się ze śniegu.
- Co robisz? - Spytał.
- Lepię bałwana. Dołącz się! - Odpowiedziałam z entuzjazmem.
Midnight zaczął robić to, co ja, a po chwili roboty stał już piękny bałwan z kamykami jako oczy, patyczkami jako rączki, ale bez noska. Patrzyłam z dumą na swoje dzieło.
- Midnight... Chcesz mi odpowiedzieć na te pytania, które ci wcześniej zadałam?
Mid popatrzył na mnie. Odpowiedział po chwili.
Pokaż cytowany tekst
>Midnight! c:<