· 

EC137 #4

Wodospad był piękny, duży i leciała z niego krystaliczna woda. Basior wziął moją siostrę na grzbiet i rozłożył skrzydła. Wzbił się w powietrze i poleciał na sam szczyt wodospadu i odstawił ją na ziemię.

 

- Skoro masz już zdrowe skrzydło, spróbuj polecieć. - Powiedział do niej basior.

- Nie umiem... - Odpowiedziała Moon.

- Każdy to umie. Musisz po prostu chcieć. - Odpowiedział Angelo.

 

Moja siostra rozłożyła skrzydła i wyskoczyła w powietrze. Poleciała na dół. Już miałam ją łapać, ale złapało ją to dziwactwo zwane Angelo. Chyba nie będę potrzebna. Usiadłam więc pod skałami i patrzyłam, jak uczy moją siostrę latać. No cóż.

 

***

 

Spędzili na naukach cały dzień, ale przynajmniej coś jej to pomogło. Już ewidentnie lepiej szło jej latanie, szybowała i umiała w miarę dobrze lądować. Ja już dawno spałam, a Angelo i Moon leżeli przy wodzie, odpoczywając.

 

- Odcięli jej skrzydła, prawda...? - Zapytał fioletowooki.

- Co? - Zapytała zadziwiona skrzydlata wadera - Red? Nie... Znaczy, nie wiem, nie wydaje mi się, żeby tak było, dlaczego pytasz? Skąd ten pomysł? - Zadziwiła się demonica.

 

Basior patrzył na nią tak, jakby on wiedział coś, czego nie wiemy my.

 

- Angelo...? Dlaczego o to spytałeś...? - Dopytywała Moony.

- Znałem waszych rodziców... - Odrzekł.

- Na prawdę? Opowiedz coś o nich! Gdzie są?

- Nie żyją.

 

Moon zamarła. Posmutniała lekko i odsunęła się od niego.

 

- Dawno, dawno temu żył sobie młody demon. Lubił żartować ze śmiertelników i podrywać demonice dla zabawy, ale pewnego dnia spotkał piękną nimfę. Zakochali się w sobie bez pamięci i razem władali Krainą Wiecznego Życia. Pewnego dnia mieszkańców krainy obiegła wieść o królewskiej parze, która spodziewa się szczeniaka. A raczej... Szczeniąt. Wszystko wskazywało na to, że będą to bliźniaki. Całe królestwo cieszyło się, że będzie miało księżniczki. Nadszedł dzień narodzin, ale wtedy też na królestwo napadły wilki, które zamordowały króla i królową, ale na szczęście niani udało się uciec z księżniczkami. Królestwo zostało doszczętnie zniszczone, a księżniczki zostały ostatnimi z tego gatunku. Wasz ojciec kazał mi was pilnować. Długo was szukałem.

 

Demonica słuchała z zaciekawieniem, ale i przerażeniem.

 

- Ja... Muszę się przejść. - Powiedziała zadziwiona Moon. - To za dużo.

 

Moony poszła na polowanie. Długo jej nie było, ale w końcu wróciła.

 

***

 

Moja siostra była przygnębiona. Próbowałam wypytać, co się stało, ale mówiła, że nic. Unikała tematu. No bo po co podzielić się z siostrą czymś ważnym?

 

- Słuchajcie, pójdę po coś do jedzenia. - Powiedziałam.

- Idę z tobą. - Stwierdziła Moon.

- A ja przygotuje wam spanie. - Rzekł Angelo.

 

Wraz z siostrą zaczaiłyśmy się w krzakach na jelenia. Zaatakowałyśmy szybko i bezszelestnie, ale nie spodziewałam się tego, że to była zwykła pułapka. Otoczyła nas banda jakichś ludzi.

 

- Młode, mają piękne futro... Nadadzą się... A ta... Ma skrzydła...

 

Wszyscy zaczęli do nas podchodzić.

 

- Uciekaj. - Zawyłam.

- Nie zostawię cię! - Zaprotestowała.

- Pomożesz mi bardziej, jeśli cię nie złapią.

 

Moon wzbiła się w powietrze, a mnie... Złapali.

 

C.D.N.