Wodospad był piękny, duży i leciała z niego krystaliczna woda. Basior wziął moją siostrę na grzbiet i rozłożył skrzydła. Wzbił się w powietrze i poleciał na sam szczyt wodospadu i odstawił ją na ziemię.
- Skoro masz już zdrowe skrzydło, spróbuj polecieć. - Powiedział do niej basior.
- Nie umiem... - Odpowiedziała Moon.
- Każdy to umie. Musisz po prostu chcieć. - Odpowiedział Angelo.
Moja siostra rozłożyła skrzydła i wyskoczyła w powietrze. Poleciała na dół. Już miałam ją łapać, ale złapało ją to dziwactwo zwane Angelo. Chyba nie będę potrzebna. Usiadłam więc pod skałami i patrzyłam, jak uczy moją siostrę latać. No cóż.
***
Spędzili na naukach cały dzień, ale przynajmniej coś jej to pomogło. Już ewidentnie lepiej szło jej latanie, szybowała i umiała w miarę dobrze lądować. Ja już dawno spałam, a Angelo i Moon leżeli przy wodzie, odpoczywając.
- Odcięli jej skrzydła, prawda...? - Zapytał fioletowooki.
- Co? - Zapytała zadziwiona skrzydlata wadera - Red? Nie... Znaczy, nie wiem, nie wydaje mi się, żeby tak było, dlaczego pytasz? Skąd ten pomysł? - Zadziwiła się demonica.
Basior patrzył na nią tak, jakby on wiedział coś, czego nie wiemy my.
- Angelo...? Dlaczego o to spytałeś...? - Dopytywała Moony.
- Znałem waszych rodziców... - Odrzekł.
- Na prawdę? Opowiedz coś o nich! Gdzie są?
- Nie żyją.
Moon zamarła. Posmutniała lekko i odsunęła się od niego.
- Dawno, dawno temu żył sobie młody demon. Lubił żartować ze śmiertelników i podrywać demonice dla zabawy, ale pewnego dnia spotkał piękną nimfę. Zakochali się w sobie bez pamięci i razem władali Krainą Wiecznego Życia. Pewnego dnia mieszkańców krainy obiegła wieść o królewskiej parze, która spodziewa się szczeniaka. A raczej... Szczeniąt. Wszystko wskazywało na to, że będą to bliźniaki. Całe królestwo cieszyło się, że będzie miało księżniczki. Nadszedł dzień narodzin, ale wtedy też na królestwo napadły wilki, które zamordowały króla i królową, ale na szczęście niani udało się uciec z księżniczkami. Królestwo zostało doszczętnie zniszczone, a księżniczki zostały ostatnimi z tego gatunku. Wasz ojciec kazał mi was pilnować. Długo was szukałem.
Demonica słuchała z zaciekawieniem, ale i przerażeniem.
- Ja... Muszę się przejść. - Powiedziała zadziwiona Moon. - To za dużo.
Moony poszła na polowanie. Długo jej nie było, ale w końcu wróciła.
***
Moja siostra była przygnębiona. Próbowałam wypytać, co się stało, ale mówiła, że nic. Unikała tematu. No bo po co podzielić się z siostrą czymś ważnym?
- Słuchajcie, pójdę po coś do jedzenia. - Powiedziałam.
- Idę z tobą. - Stwierdziła Moon.
- A ja przygotuje wam spanie. - Rzekł Angelo.
Wraz z siostrą zaczaiłyśmy się w krzakach na jelenia. Zaatakowałyśmy szybko i bezszelestnie, ale nie spodziewałam się tego, że to była zwykła pułapka. Otoczyła nas banda jakichś ludzi.
- Młode, mają piękne futro... Nadadzą się... A ta... Ma skrzydła...
Wszyscy zaczęli do nas podchodzić.
- Uciekaj. - Zawyłam.
- Nie zostawię cię! - Zaprotestowała.
- Pomożesz mi bardziej, jeśli cię nie złapią.
Moon wzbiła się w powietrze, a mnie... Złapali.
C.D.N.