· 

Zaginięcie [Część #8]

To wyznanie było czymś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Poczułam, jak ogarnia mnie fala szczęścia od uszu po samą końcówkę ogona. Przez moment wpatrywałam się w piękne, błękitne oczy Ketosa. Miałam wrażenie, że mogłabym to robić godzinami, jednak nie chciałam już dłużej trzymać basiora w niepewności.

 

-Tak Ketosie -na moim pysku pojawił się szeroki uśmiech -Ja czuję do ciebie to samo i... pragnę zostać twoją partnerką- mówiąc to momentalnie się zarumieniłam - Chciałabym być przy tobie na dobre i złe, choćby cały świat miał być przeciwko nam i naszej watasze. Choćby niebo stało się ziemią, choćby czarne stało się białe. Chcę być przy tobie i cię wspierać do końca swych dni.

 

Po moich słowach Ket zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i mnie objął, a ja złożyłam na jego pysku pełen uczucia pocałunek. Basior odpowiedział mi tym samym. Oboje zaczęliśmy merdać energicznie ogonami ze szczęścia w długim pocałunku pełnym miłości. Czas się zatrzymał i wszystko wokół przestało istnieć, byłam tylko ja i on. Wtedy czułam, że mogłabym zostać tak na zawsze, w jego uścisku. Jednak mieliśmy do wykonania bardzo ważną misję i już po chwili musieliśmy się niechętnie wyrwać ze swoich objęć.

 

-Musimy ruszać już w drogę i poszukać mapy...chociaż wolałbym... -Błękitnooki spojrzał na mnie czule.

-Wiem... ale czas nam ucieka. Nie możemy dłużej zwlekać z poszukiwaniami tej świątyni -odpowiedziałam, po czym ruszyłam przed siebie.

 

Szlam z Ketosem ramię w ramię tak blisko siebie, że czułam, jak nasze boki się ze sobą stykają. Krążyliśmy tak po tym lesie, co chwilę się rozglądając. Przeszukiwaliśmy ten obszar wiele godzin, nie mając pomysłu, co moglibyśmy innego robić. W końcu zaczęło się ściemniać, a na pysku mojego kompana pojawił się poirytowany wyraz.

 

-Już zapada zmrok! Ten teren jest za duży, żeby go ot, tak przeszukać. Mapa może być schowana zarówno głęboko pod ziemią, jak i wysoko w koronie któregoś z tych drzew. Miną wieki, zanim w ogóle będziemy mieli szansę, by ją znaleźć -stwierdził.

-Nie mniej musi tu gdzieś być jakaś wskazówka. Nasz przeciwnik wyraźnie powiedział, że chce, byśmy się z nim spotkali, więc musiał zostawić coś, co mogłoby nas naprowadzić na mapę -odpowiedziałam.

-Alessa zawsze powtarza, że na każdy problem jest jakieś rozwiązanie... -Keto wyglądał na zamyślonego i po raz kolejny rozejrzał się po okolicy, by po chwili zmrużyć oczy. Następnie spojrzał na księżyc, który zdążył zawisnąć już jakiś czas temu na niebie.

 

-Coś zauważyłeś? -spojrzałam na niego zaciekawiona.

-Czy tylko mi się wydaje, czy od tych drzew bije lekka poświata...? -w pełni skupiony podszedł do kory jednego z nich i przyjrzał jej się bliżej, a ja bez wahania ruszyłam za nim.

-Faktycznie coś tu widać... -Białawe linie światła były ledwo widoczne.

-Wydaje mi się, że to może mieć coś wspólnego z księżycem -Domysły mojego partnera rzeczywiście miały sens. Na niebie widniał w tamtej chwili księżyc w fazie sierpu. Może to działa tak jak wzorki na futrze Ciri i znaki na drzewach będą lepiej widoczne dopiero podczas pełni?

 

-Hm... myślę, że mogłabym coś na to poradzić -rzekłam, po czym użyłam daru od Luny, by wywołać pełnię. Kiedy księżycowe światło padło na drzewa, nasze oczy momentalnie poraziło srebrne światło bijące od dziwacznych symboli na pobliskich drzewach.

-Dobra robota! -Ketos otarł się o mnie czule, po czym podbiegł do jednego ze znaków, przyglądając mu się, jakby próbował zrozumieć jego znaczenie.

 

Ja również uczyniłam to samo, lecz od razu oboje zdaliśmy sobie sprawę, że nasze potencjalne wskazówki nie miały najmniejszego sensu. Tu kreska, tam kreska, niepodobne to było do żadnego znanego mi lub Ketosowi języka. Dopiero wtedy zaczęłam się odruchowo cofać, by móc zobaczyć wszystkie te oznaczone drzewa na raz. Nagle stanęłam jak wryta.

 

-Ketos! Chyba znalazłam mapę! -krzyknęłam, merdając ogonem, mój partner spojrzał na mnie zaskoczony i momentalnie do mnie podbiegł.

 

Perspektywa! Kiedy stanęliśmy dalej wszystkie te z pozoru bezsensowne linie i zawijasy zaczęły się łączyć w jedno. To była nasza mapa, która miała nas zaprowadzić prosto do świątyni Boga chaosu.

 

-Rzeczywiście. Wszystko teraz widać jak na dłoni. Ten drań chciał byśmy tu krążyli aż do nocy, tracąc tym samym jeden z trzech dni na bezsensowne spacerowanie po lesie... Pewnie świetnie się bawił, wiedząc, że krążymy wokół, nie mając szans na znalezienie czegokolwiek- Wyraźnie poddenerwowany tym faktem Ket zawarczał lekko pod nosem, a ja delikatnie polizałam go po policzku, spoglądając na niego uspokajająco. Wtedy na pysku basiora ponownie zagościł spokojny uśmiech.

 

-Nie martw się. Co by nie było, najtrudniejsze jest już za nami, teraz tylko podążyć za mapą prosto do świątyni. Droga nie powinna zająć nam dłużej niż dwa dni -stwierdziłam.

-Na pewno masz rację -odpowiedział już spokojniej, po czym oboje jeszcze raz spojrzeliśmy na mapę. Wtedy nasunęło mi się pewne dość istotne pytanie.

-Umm... myślisz, że uda nam się zapamiętać drogę...?

 

C.D.N.

 

<Ketos <3?>