Dziś znowu od rana spędzałem czas z moim skrzydlatym przyjacielem. Ot, spacerowaliśmy po lesie, rozmawialiśmy, albo po prostu żartowaliśmy z siebie nawzajem.
Zaszliśmy aż do Kryształowych Grot, gdzie przystanąłem, a Nagai posłał mi pytające spojrzenie. Wpadłem na pewien głupkowaty pomysł.
-Hm, wiesz, że o tym miejscu krąży stara legenda? - zwróciłem się do towarzysza.
-Nie interesują mnie takie bzdety. - odparł oschle, przypatrując się swoim pazurkom. Czyli jednak udało mi się zdobyć jego uwagę.
-Podobno jest tu ukryty niepozorny, niebieski kamień, wypełniony pradawną mocą, która spełni jedno życzenie tego, kto go odnajdzie. - powiedziałem, kucając, żeby utrzymać z nietoperzem kontakt wzrokowy. Zastrzygł uszami i w jego oku dostrzegłem chytry błysk.
-Zaraz wracam, zgłodniałem. - oświadczył i wzbił się w powietrze, a ja ledwo powstrzymałem uśmiech.
Ułożyłem się wygodnie na ziemi i obserwowałem poczynania sprowokowanego zwierzaka, który kluczył między grotami i zwiedzał wszystkie zakamarki w poszukiwaniu kamienia.
Gdy już ze znudzenia zaczęły zamykać mi się oczy, moich uszu dobiegł wrzask.
-Znalazłem! Niebieski kamień! - krzyczał Nagai. Niestety głaz był za ciężki żeby go podniósł, więc postąpiłem kilka kroków w jego kierunku.
Nietoperz szczęśliwy obskakiwał wielki, niebieski głaz, a z jego gardła dobiegały dzikie wrzaski.
-Chcę wielkiego, tłustego świerszcza! - wypowiedział życzenie. - O! I żeby był lekko chrupiący jeszcze. - dodał i czekał aż coś się stanie. W tym momencie nie mogłem już powstrzymać śmiechu, a do Nagaia dotarła smutna prawda.
-Oszukałeś mnie, a ja szukałem tego głupiego kamienia przez pół godziny. - mruknął pod nosem i opuścił uszy.
-No już, już. Przepraszam. Znajdziemy ci tego wielkiego świerszcza. Obiecuję. - powiedziałem, głaszcząc go po głowie. Ten popatrzył na mnie z nadzieją i przytulił się do mojej łapy. W takich momentach wydawał się słodki.
-Dobra, w takim razie rusz dupę. - warknął i wpił swoje małe ząbki w moją skórę.
-Puść! Dlaczego zaws.. ała! Zawsze mi to robisz! - wybełkotałem, starając się strząsnąć go z siebie.
KONIEC