· 

Starcie z Westem [Część #10] – Śmierć nie zawsze jest biało-czarna

Nora nie była zadowolona z pomysłu, aby iść z Sarene na wschód. Po pierwsze i tak tam pójdzie, bo ma w planach łazić wszędzie a po drugie, po co jej tam Sarene? Tylko pewnie będzie zawadzać.No cóż, wadery szły sobie spokojnym krokiem przez las ,aż doszły na swoje stanowiska.Nora jedyne co czuła to zapach krwi i strachu. Ten zapach już zdążył jej się dawno znudzić. Gdy popatrzyła na Sarene przypomniała się jej dawna ona. Biedny, przestraszony szczeniaczek zostawiony na pastwę losu.Nora zastanawiała się, czy może dziś jest ten dzień, gdy umrze, może będą pisać o niej wiersze i pieśni? To by było coś, pieśń o dzielnej Norze umierającej za watahę. Myślała tak i myślała ,aż przypomniała sobie o obietnicy, jaką złożyła swoim dzieciom, gdy rozstali się około czterech lat temu. Obietnica dotyczyła, że ani Nora, ani jej dzieci nie mogą umrzeć ,aż Nora zostanie babcią i wszystkie jej z dzieciaczków doczeka się potomstwa. Wilczyca szybko doszła do siebie i realnego świata i zaczęła realizacje swojego planu zagłady wrogiej watahy ,myśląc jednocześnie o tym, ile przystojniaków i dobrych genów ginie na marne.

-Dobra Sarene nie będę owijać w bawełnę albo ruszysz dupsko do roboty, albo idź przeszkadzać innym, muszę zrobić w ciągu trzydziestu minut pięć dużych pułapek daleko dystansowych, więc nie ma czasu, jeszcze na dodatek dziś premiera mojego show o nazwie"Smocza trawa"-mówiła Nora z teatralnym przejęciem i mocną gestykulacją.

-Oczywiście, że pomogę!-odpowiedziała wilczyca, która nagle rozpogodniała po lekkim ochrzanie przez Nore, cieszyła się, że ma obok osobę, która jest twarda i da jej sił i nadzieje na wygrane tej wojny.

Wilki razem zabrały się do roboty, mając nadzieję, że nie przyjdą jakieś kwiatuszki od Mr.West i nie przeszkodzą im w tej jakże uroczej zabawie. Samice uwijały się szybko i bardzo dobrze współpracowały.Nora wydawała rozkazy a Sarene się jej słuchała.

-Czym jest w ogóle ta maź?-spytała, patrząc się na zieloną ciecz w wielkim wiadrze.

-To moja droga jest Smocza trawa, robiłam ją dość długo ,więc uważaj, potem pójdziemy po więcej, ale na razie tyle wystarczy, bo i tak mamy mało przyjaciół w okolicy do sprzątnięcia, właściwe to w ogóle co mnie trochę martwi.-wyjaśniła.

Nora miała dziwne odczucie, jakby ktoś je obserwował. Błagała, tylko aby West nie siedział na jakimś pobliskim drzewie i nie patrzył na to, co one robią. Nie chodzi o to, że się go bała, bo raczej uważała go za starego dziada jak praktycznie wszystkich bogów (oprócz Vesny i Alessy), ale nie chciała być pierwszym wilkiem, który go spotka, Podobno strasznie śmierdzi mu z pyska i nie był najatrakcyjniejszym wilkiem, jaki świat widział.Nora miała nadzieję, że jak już ktoś je obserwuje to jakiś cukiereczek wyperfumowany i wysportowany. Przynajmniej miałaby na co popatrzeć, zanim umrze lub umrze on. Zwłoki wilków nie wyglądają już tak szarmancko po śmierci.

Duża wilczyca robiła różnego rodzaju bronie i pułapki, od specjalnych siekier zakończonych sztyletem i kolcami do wielkich na siedem metrów dołów, które były ukończeniem uroczego placu zabaw, który składał się z wielkiego głazu pokrytego trucizną, zawieszonych wielkich toporów, które bujały się, a to w lewo, a to w prawo, każdy w inną stronę. Jako doświadczony wojownik, strateg i dowódca wiedziała, że to za mało więc dorzuciła od swojego serduszka jeszcze parę jadowitych węży na rozgrzewkę (chodzi o liny z kwasem) i jeżeli udało komuś jednak pokonać plac z dołem to na końcu dróżki była linka, która odbezpieczała mały granacik, który nie tylko eksplodował, ale miał też w sobie maluteńkie drobiny metalu, ale na tyle duże, aby rozerwać tkankę zwierzęcą.Nora dawno się już tak nie bawiła, odkąd dołączyła do watahy i wiodła spokojnie życie prostego wilka ani myślała, aby jakkolwiek się zmęczyć czy pobawić się w swoją specjalność, która o dziwno nie była dokuczaniem innym, lecz wielkim i kreatywnym umysłem, który może pomóc, jak i stworzyć wielkie niebezpieczeństwo. Oczywiście Nora uwzględniła Sarene i zapewniła jej schronienie na czas tworzenia pułapek i ewentualnego uaktywnienia ich.

Nagle Nora usłyszała trzask. Szybko poinformowała towarzyszke, aby przyszła do niej na drzewo, bo może zrobić się gorąco i to dosłownie.Miała nadzieje, że nie będzie tam wilków ze skrzydłami albo jakiś specjalnie wybitnie mądrych, nie chciała walczyć ani nie chciała mieć do czynienia z kimkolwiek z wrogiej watahy i nie tylko przez to, że prowadziła z nimi wojnę. Była ona ostatnio bardzo słaba przez swoje specyficzne jedzenie. W zimę jagód jest bardzo malutko, a to jedyne co może jeść Nora, aby żyć oprócz swojego prawdziwego posiłku, jakim była krew. Stało się to jej przekleństwem, jak i wybawieniem. Tak naprawdę Nora żyje tylko w połowie, a mianowicie gdy chciała zaatakować Pluta, lecz ten zrobił jej małe kuku do tego stopnia, że zamieniła się w mgłę.Juna widząc to, co się stało i wiedząc, że Nora ma szczeniaki dała jej trzy kolczyki, które związały jej ciało w jedną kupę.Nie mylcie się,Nora nie jest nieśmiertelna wręcz przeciwnie, bardzo blisko jej do śmierci. Ceną za ten uczynek było jedzenie czegoś, czego nienawidziła najbardziej i brzydziła się tym. Miało stać się to jej pokarmem jako kara za zaatakowanie jednego z bogów.Udało się to odrobinę obejść jednak i tak musi pić krew min.raz na pół roku, bo inaczej zwyczajnie umrze.

Nore nie obchodziło to, że jest słaba i że w każdej chwili może umrzeć, teraz kiedy jej dzieci są dorosłe to wisiało jej to koło ogona, gdyby go miała. Nie chciała mieć nic wspólnego z krwią ani z mocą, jaką dostała przez przypadek od siły uderzeniowej Pluta.

Nora wyczuła coś,a raczej nie coś, tylko kogoś i to nie jednego.Spytała wilczyce czy coś widzi daleko i poleciła, aby się rozejrzała i uważała na siebie.Nora nie ma dobrego wzroku dlatego nie mogła sama tego zrobić. Na dole ze sto metrów od nich szły trzy wilczki gdzieś w wieku Sarene.Nora czekała w bezruchu, bo wiedziała, że nie tylko one są niedaleko nich. Była lekko spięta, a nawet podekscytowana, jedyne co ja martwiło to, czy będzie zmuszona wypić krew, którego z wilków, na samą myśl miała odruch wymiotny.

Wilki nieświadome zbliżały się wprost w sidła śmierci, ale nie byle jakiej a biało-fioletowo-różowo-czarno-niebieskiej.

-Sarene ani drgnij-rozkazała Nora pewnym siebie, ale bardzo cichym głosem.

Na znak zgody drgnęła tylko głową i siedziała w jednej pozycji. Wreszcie po paru chwilach wilki wpadły w ich pułapkę i po trzech radosnych zostały tylko nudne flaki.Sarene nie była zachwycona tym widokiem, ale cieszyła się, że udało się wyeliminować odrobinę wilków.

Nagle Nora poczuła coś, a mianowicie bardzo intensywny zapach innego wilka. Szybko wadera obróciła się i krzyknęła:

-Ej uważaj!!

Norze udało się w ostatniej chwili zepchnąć Sarene w bok, przez co spadła z 4 metrów na ziemie, lecz nic się jej nie stało.W chwili, gdy Nora zepchnęła Sarenke to tajemniczy i bardzo szybki wilk powalił Nore i rzucił nią piętnaście metrów dalej.Nora przeczuwała, że nastąpi podobna scena, lecz i tak nie mogła uwierzyć.Jej dywizja to miej przynajmniej dwa inne plany w zanadrzu a najlepiej dwadzieścia. Nie przewidywała jednak siły swojego przeciwnika, czego gorzko po paru chwilach pożałowała. Wilczyca ledwo co wstała na obolałe łapy bijąc się ze swoimi myślami i instynktem zabicia oponenta i wyssania z niego krwi.Nie mogła sobie pozwolić na to,bynajmniej nie dziś.Wilczyca musiała pozostać w gotowości do myślenia i uaktywnienia swojego umysłu, bo to jedna cenna rzecz, jaką w sobie miała.Gdy otworzyła opuchnięte powieki od swoich problemów ze snem zobaczyła średniej urody wielkiego wilka z potężnymi skrzydłami. Wygląd miał specyficzny. Na karku białe pióra tak samo, jak jego skrzydła a on sam był cały wściekle rudy.Miał też Białe oraz czarne znaczenia na głowie.

-Widzę, że jesteś w miarę mądrym wilkiem, gdzie jest wasz przywódca?

-Hee, a co tu robi zwiadowca, nie powinneś układać puzzle z sępami daleko na południu?

Po tej wypowiedzi, z której szybkością Nora nawet nie mogła zauważyć , basior przyszpilił ją za szyje do drzewa, wydając głuchy trzask jednego z żeber Nory.Wilczycy poleciała jedna łezka z bólu, ale więcej nie było widać po niej żadnej zmiany w mimice, nadal miała tą wszystkim znaną sarkastyczną minę z zalotnym uśmiechem.

-To nie są żarty, zdajesz sobie sprawę ile razy mogłem cię zabić, kiedy prowadziłaś swój monolog? A może jednak nie jest ci miłe życie, że żartujesz sobie z wilka, który jest osiem razy cięższy od ciebie?-szepnął wilk bezwzględnym tonem do ucha Nory.

-Spokojnie kolego, nie ma co się tak denerwować. Zaraz zaprowadzę cię do naszego dowódcy, bo widzę, że nie jesteś cierpliwym wilkiem-stwierdziła Nora lekko duszącym się głosem z niewinnym uśmiechem na pysku.

W tym momencie ze zza krzaków wyskoczyła Sarene i wgryzła się w kark oponenta.Nora nie była jakoś wielce tym zaskoczona, ale za to odetchnęła świerzym powietrzem, które brakowało jej odrobinę przez wielkie łapska basiora.Sarene praktycznie nie miała szans z dwa razy większym basiorem od siebie, lecz nie poddawała się i kąsała go dość skutecznie.Norze robiło się coraz bardziej niedobrze i słabo, wiedziała, że to nie jest odpowiedni moment na zemdlenie.Nora myślała, leżąc pod drzewem co by tu zrobić. Trzeba jakoś zabić gniotka tylko jak. Ani Ona, ani Sarene, ani nawet razem nie mieli szans. Oczy Nory powoli zabarwiały się na ciemny odcień czerwieni spowodowany zbyt długim niepiciem krwi. Głowa bolała coraz bardziej i bardziej nie dając spokoju wilczycy. Wiedziała, że może stać się coś złego. Gdy tylko basior powalił Sarene i zaczął ją dusić przygniatając ją do podłoża to był idealny moment dla Norki. Jej instynkt potwora nie mógł dłużej być w ukryciu i musiała dostać swój posiłek. Ledwo co podniosła się na łapy i rzuciła się na tętnice basiora miażdżąc ją i powodując ogromny krwotok.Sarene odsunęła się szybko parę metrów dalej zdezorientowana zaistniałą sytuacją. Widok nie był przyjemny,w ciemnym i gęstym lesie jedyne co było wtedy widać, bo akurat zapadał zmrok były świecące się czerwone oczy Nory wpatrzone w swoją już nieżywą ofiarę. Piła łapczywymi łykami aż w ciele nie zostało nawet pół litra krwi. Gdy skończyła swój posiłek wróciła do swojej normalności i pomału jej oczy traciły swój czerwony kolor.Nora nie wiedziała, co się stało, ale za to mogła się domyślała się co tym razem zrobiła.Nie była zadowolona ze swojego zachowania mimo tego, że spodziewała się podobnej sytuacji. Niestety oczy Nory nie przestały świecić, bo było jednym z "przywilejów" kar. Mogła tylko pomyśleć jaki obrazek miała Sarene przed oczami. Było jej trochę wstyd, że do tego dopuściła, aby tak młoda osoba musiała widzieć głodnego potwora zjadającego swój własny gatunek.

-Hej Sarene, wszystko gra? Nie zranił cię za bardzo?-zapytała Nora jak gdyby nigdy nic mając dosłownie cały pysk i łapy w ciemno szkarłatnej substancji.

-Eee wszystko w porządku...Tak przynajmniej myślę...-odpowiedziała przestraszona Sarene. Odeszła od padliny i podeszła powolnym krokiem w stronę przestraszonej Sarene.Wyglądała teraz inaczej, nie była schorowaną starszą panią z anoreksją tylko prawdziwym silnym wilkiem bez żadnych oznak słabości.Nerka wyminęła Sarene i tylko dorzuciła:

-To jeszcze nie koniec, robota dopiero się zaczyna.

Po tych słowach szybko wstała i pognała za swoją partnerką w misji.Nora wiedziała, że nie zrobiła dobrze, lecz jeszcze bardziej że nie może przejmować się takimi rzeczami.

-Nie mów nikomu co tu widziałaś-dodała na koniec ich krótkiej rozmowy.

Sarene przytaknęła tylko głową, po czym obie zmierzały na południe.Nora czuła, że może być tam gorąco, a nie mogła się doczekać aż będzie mogła użyć swojego nowego dzieciątka tzn. Smoczej trawy.Jeszcze jej nie testowała więc będzie to idealny eksperyment i nauka na przyszłość.Nora kochała przeprowadzać takie eksperymenty w terenie ,gdzie mogła zbierać dużo informacji.Teraz wiedziała, że zabawa się skończyła w chwili, gdy dziś wzięła pierwszy łyk krwi. Nadal było jej strasznie nie dobrze i nie chciała myśleć o tej czerwonej cieczy czerwonego koloru, naoglądała się jej całe swoje życie aż za dużo.Była też lekko poddenerwowana, że od paru dni nie widziała żadnych jagód ,co znaczyłoby, że w ciągu najbliższych dni albo je znajdzie, albo znowu będzie musiała coś "upolować" co znowu było jej w niesmak. Nie wiedziała ,co ma poradzić, bo zima w tym roku nie była dla niej łaskawa.Nora co jakiś czas spoglądała na Sarene oczywiście tak, aby tamta nie zauważyła.Musiała mieć pewność, że ta idzie za nią i że nigdzie się nie oddala.Ostatniego brakowało jej, aby szukać zagubionego szczeniaczka na wojnie. Musiała się pilnować i wszystkiego wokoło, wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik,w innym wypadku mogła wyeliminować całe tereny watahy i razem z nimi jej członków. Niebezpieczne, ale za to jakie ekscytujące zadanie.

 

 

<DAWAI VIXEN!!>