Od rana czułam się jakoś dziwnie. Byłam nerwowa, przygnębiona, zmęczona. Mój Płomyczek, który znał mnie jak nikt, oczywiście musiał to zauważyć. Romanie praktycznie cały dzień próbowała wypytywać o to, co mi jest bądź mnie pocieszała. Bardzo ją kocham i doceniam jej starania, ale Roma nie mogła mi pomóc, nie teraz. Nie w tamtej chwili. Romanie widząc moje poddenerwowanie, postanowiła zabrać mnie do Puszczy Życzeń, ponieważ... Ja lubiłam to miejsce. Chciała sprawić mi radość. W pewnym momencie, kiedy szłyśmy chwilę w ciszy. Usłyszałam jakiś głosik, wołający moje imię.
- Słucham...? - Zwróciłam się do Romy, myśląc, że to ona, bo nikogo poza nami tam nie było.
- Nic nie mówiłam... - Rzuciła w odpowiedzi Roma.
Rozejrzałam się dookoła, aby się upewnić, że jesteśmy same.
- Ale... Słyszałaś to?... - Zapytałam, aby się upewnić, że nie zwariowałam.
- Ale co? Red, co się dzieje...? Słyszałaś kogoś?
Romanie była widocznie przejęta. Patrzyła na mnie, kiedy ja patrzyłam w ziemię.
- Muszę coś przemyśleć... - Odpowiedziałam szybko, odwracając się tyłem do mojego słoneczka i idąc w stronę najbliższego cienia. Kiedy już powoli wchodziłam do mojego świata cieni, Romanie chwyciła mnie za ogon, przez co i ona weszła do mojego świata.
Ledwo opanowałam technikę przemieszczania się w ciemność samemu, nie potrafiłam przenosić 2 wilczków, a co dopiero chodzącej latarni. Nie wiedziałam, czy Roma w ogóle dała radę przenieść się do tego świata, a jeśli utknęła pomiędzy światami? Może ona w ogóle nie żyje...? Nie było jej obok mnie. W najlepszym przypadku Roma znalazła się na drugim końcu tego świata. Nawet jeśli udało jej się tu przejść, to wszystko będzie ją atakować, gdyż świeci. Co dla świata cieni jest... Obce. Światło jest obce. Jak najszybciej musiałam ją znaleźć, nim cokolwiek będzie próbowało ją ugasić.... W tym świecie każde prawa obowiązujące w naszym świecie przestają istnieć. Tutaj obowiązuje tylko jedna zasada. Trzeba przetrwać. Nie wiem jak na ziemskie wilki działa dłuższy pobyt w tym świecie. Wszystkie stworzenia, które tutaj są... Wilki wyglądają jak czarny dym, który może zmienić formę we wszystko, co mu się podoba, rośliny to czarne macki, wszystko to atakuje to, co jest mu obce. A Roma jest tu obca. Tutaj jest jak... Zagrożenie. Coś, co trzeba ugasić. Na szczęście... Jeśli światło jest dość mocne, to wszyscy się go boją... To je zabija... Mam nadzieję, że Romanie na to wpadnie i postara się je odstraszać...
Wszystko mnie bolało, gdyż to, co się stało, kosztowało mnie dużo energii, ale to nie czas na rozczulanie się nad sobą. Podniosłam się, starając się utrzymać równowagę. Kiedy przestało mi się kręcić w głowie, ruszyłam wręcz sprintem przed siebie w poszukiwaniu zapachu mojego skarbu. Bolały mnie mięśnie, głowa, a mój ogon praktycznie w ogóle się nie ruszał. Miałam nos przy „ziemi”, aby wyczuć zapach Romy. Błagam bogowie, błagam, żeby ona żyła. Żeby nic jej nie było. Żeby jej płomienie świeciły mniej. Uwielbiałam patrzeć na blask jej płomieni. Na to, jak kryształy odbijają ich blask, ale w tamtej chwili modliłam się, aby były chociaż stłumione. Kiedy pomyślałam o tym, co wszystko tu może jej zrobić... Zaczęłam pędzić szybciej.
- Roma! Romanie! Płomyczku! - Krzyczałam coraz głośniej z każdą chwilą - Jeśli mnie słyszysz! - Zatrzymałam się, kiedy echo niosło mój głos dalej.
- Nie znajdę jej... - Powiedziałam sama do siebie. - To koniec.
W odpowiedzi dostałam tylko ciszę.
C.D.N.
<Romanie <3>