Wilczyca od samego początku dnia czuła dziwny niepokój, czuła, że coś się tego dnia wydarzy. Idąc w stronę Beztroskiej Polany, dostrzegła idącą w jej kierunku cynamonową waderę. Vesna stanęła przed nią długo nic nie mówiąc, jakby układała zdanie po zdaniu, to co ma zaraz powiedzieć.
- Alesso… Zbliża się… Wielkie niebezpieczeństwo – zaczęła, a Alessa chłonęła każde słowo, które wypowiadała zdenerwowana rudo-futra.
Vesna powiedziała słowo, w słowo to co powiedział jej Ozyrys. O tym, że nadciąga West, o swoim życiu… rodzinie… O tym czego się dowiedziała. Nogi pod alfą ugięły się, w jej głowie kotłowało się wiele myśli, ale jedno było pewna… Zbliżała się wojna, do której trzeba było się przygotować. Wadera zebrała szybko myśli i odpowiedziała zdenerwowanej samce.
- Z tego co rozumiem, jesteś córką Westa… Największego wroga watahy – mocno zaakcentowała ostatnie zdanie. – Ale jesteś też moją, naszą rodziną, więc jeśli jesteś ciałem i duszą za watahą staniesz po naszej stronie, walcząc przeciwko swojemu ojcu i jego armii, która z całą pewnością zbliża się wielkimi krokami na tereny watahy – dodała.
- Oczywiście Alesso, nie pozwolę mu przejąć watahy… Nie po tym co zrobił wilkom, mi i Tobie – rzekła stanowczym tonem rudo-futra. Chociaż dalej nie docierało do niej, że jest jego córką, kogoś takiego… Bała się, że głęboko w środku, też może być do niego podobna, jednak odpychała tą myśl, tak daleko jak było to możliwe, nie chciała przyjąć tego do wiadomości.
- Cieszę się, zbierz proszę watahę i poproś Ketosa, aby do mnie przyszedł, muszę z nim ustalić parę spraw, potem ogłosimy te złe wieści watasze, spotkamy się z dwie godziny na tej polanie – odparła Alessa, po czym ruszyła w kierunku swojej jaskini. – Nie ma czasu do stracenia – dodała na pożegnanie.
- Oczywiście – zgodziła się z nią samka, po czym pobiegła w kierunku jaskiń wilków, w końcu zebranie całej watahy w dwie godziny to nie łatwe zadanie.
Kiedy wilczyca znalazła się w swojej jaskini, zaczęła przyglądać się ostrzu, którym już kiedyś walczyła przeciwko Westowi. Bolesne wspomnienia powróciły i zaczęły dręczyć jej psychikę. Śmierć walkirii i jej mentorki Sigrun, pozostawiła po sobie rany, których nawet czas nie jest w stanie zabliźnić. Nic nie może sprawić by poczuła się lepiej, nawet śmierć Westa, nie przyniosła by jej spokoju i wiedziała o tym doskonale. Przyglądała się sobie w lustrze, jej śmiertelna postać tak bardzo różniła się od jej boskiej formy. Już prawie całkowicie wymazała z pamięci życie, kiedy i ona była walkirią. Większość życia spędziła w śmiertelnej formie, co, jeśli zapomniała już jak to jest być walkirią? Co, jeśli zapomniała kim naprawdę jest? Obawiała się, że nie będzie już w stanie walczyć tak dobrze jak kiedyś, że jak się przemieni to wszystko wróci, sparaliżuje ją i nie będzie w stanie się ruszyć. Jednak z drugiej strony czuła, że tylko jako walkiria będzie mogła w pełni wykorzystać swój potencjał, w końcu to jest jej prawdziwa i boska postać… Z jej zamyślenia wyrwał ją głos Ketosa, który zjawił się w jej jaskini.
- Vesna powiedziała, że mam się u Ciebie stawić, więc jestem – odparł wyraźnie zaniepokojony basior.
- Owszem, chodź ze mną, pójdziemy się przejść. Przyda mi się teraz czyjeś towarzystwo – odparła Alessa, wiedząc, że dzięki temu chociaż na chwilę oderwie się od swoich zamartwień nad sobą.
- Więc o co chodzi? – spytał basior, idąc tuż przy swojej mentorce.
- Ketos, West się zbliża wraz z swoją armią, czeka nas wojna – wilczyca zaczęła tłumaczyć, jaki jest powód ich spotkania.
- To świetnie, będę mógł się sprawdzić jako wojownik – podekscytował się basior, jednak po minie wadery, zrozumiał, że to, nie to jest tematem ich rozmowy.
- Ketos, nie możesz walczyć, zanim jednak coś powiesz, wysłuchaj mnie – powiedziała spokojnie wadera. – Ktoś musi zaopiekować się grupą ewakuacyjną, watahą… Jesteś jednym wilkiem, który ma prawo do objęcia władzy nad watahą, jeśli mnie lub Vesny zabraknie. Nie mogę pozwolić by coś Ci się stało, jeśli ja i Vesna nie wrócimy… Jeśli wojna skończy się naszą porażką… Zostaniesz alfą i zaopiekujesz się wszystkimi, którzy przeżyją – wyjaśniła basiorowi co dokładnie miała na myśli, a jej głos zaczął się łamać, czuła, że to mogła być ostatnia rozmowa z basiorem, który był dla niej jak syn.
- Ale ja nie rozumiem… Całe życie przygotowywałaś mnie, abym walczył… - rzekł Ketos, wyraźnie zaskoczony słowami Alessy, które pozostaną mu mocno w pamięci.
- Wyruszysz na zachód, tam za górami są wolne tereny, na których będziecie mogli się osiedlić. Tam wasze życie będzie spokojne a West was tam nie znajdzie. – dokończyła objaśniać. - Nie przygotowywałam Cię do walki Ketosie, tylko do bycia alfą, abyś w przyszłości mógł ochronić watahę – dodała, odpowiadając basiorowi.
- A co z Alice? Nie chce jej zostawić… - rzekł, przypominając sobie, że wilczyca jest medykiem i na pewno przyda się podczas wojny.
- Spokojnie, jeśli przegramy… Medycy wraz z rannymi wilkami przejdą przez podziemne tunele, które zaprowadzą ich za tereny watahy i dołączą do grupy ewakuacyjnej ¬– rozwiała jego wątpliwości. – Zatem, mogę na Ciebie liczyć? – spytała, licząc, że Ketos zrozumie powagę sytuacji.
- Tak, możesz na mnie liczyć, Alesso – odparł, z nadzieją, że nie będzie to ostatnia rozmowa z jego mentorką.
- W takim razie, dołącz do zbiórki watahy, niedługo się tam pojawię. Na beztroskiej polanie – wilczyca, już obmyślała, jak powiedzieć o wszystkim reszcie.
- Oczywiście – rzekł, po czym zaczął zmierzać w kierunku wyznaczonego miejsca.
Alessa przyglądała się jego odchodzącej sylwetce i postanowiła się przełamać, przejęła się całą sytuacją pierwszy raz od dawna, poddała się swoim emocjom…
- Ketos, zaczekaj! – krzyknęła biegnąc za basiorem, który na jej zawołanie zatrzymał się.
- Muszę Ci coś powiedzieć. Nigdy Ci tego nie mówiłam, ale chcę żebyś wiedział, od zawsze, już od pierwszego dnia, pokochałam Cię niemal jak syna, z każdym dniem Twojej nauki byłam z Ciebie tylko coraz bardziej dumna. Jestem szczęśliwa, że zostałeś w watasze, dzięki Tobie mam teraz komu ją powierzyć, wiem, że będziesz wspaniałą alfą, że Ty i Alice, stworzycie dom watasze jaki będzie jej potrzebny w razie niepowodzenia. Chcę żebyś wiedział, że uczenie Ciebie to był dla mnie zaszczyt i przyjemność, a nie tylko obowiązek – wilczyca powiedziała to niemal na jednym oddechu, łamiącym się przy tym głosie. A z jej oczu zaczęły lecieć łzy, nie były to jednak łzy spowodowane smutkiem, lecz dumą, z tego kim stał się Ketos podczas przebywania w watasze, że stał się dla niej synem, którego nigdy nie miała.
Ketos nic nie odparł na jej słowa, tylko wtulił się w swoją mentorkę, pierwszy raz od bardzo dawna miał okazję poczuć, że jest dla niej kimś więcej niż tylko oficerem czy następcą. Naprawdę poczuł więź jaka między nimi była, jaka między nimi dalej jest. Choć on też nigdy nie powiedział jej, że dla niego też była ona jak matka, tak naprawdę to ona go wszystkiego nauczyła i wychowała a nie Erena, która jest jego biologiczną rodzicielką.
- Alesso, Ty również byłaś dla mnie jak matka… Nigdy nie miałem okazji… Dziękuje Ci za wszystko co dla mnie zrobiłaś, dzięki Tobie tu jestem, poznałem wiele wspaniałych wilków, poznałem Alice, gdyby nie Ty nigdy by mnie tu nie było – podziękował jej, nie puszczając wadery z objęć.
- Mam nadzieję, że nie będzie to nasza ostatnia rozmowa, jeśli jednak tak będzie, cieszę się, że Ci o tym powiedziałam – rzekła Alessa, która również poczuła się niezwykle ważna, dla basiora, nigdy by nie pomyślała, że mogła być tak ważną wilczycą dla Ketosa.
Zdawało się, że dopiero teraz oboje poczuli, że są dla siebie rodziną, Alessa nigdy się na nikogo tak nie otworzyła jak na tego brzdąca, który przyszedł do watahy i w niej pozostał, stając się jej nieodłączną częścią. Mogli by pozostać tak w siebie wtuleni, jednak wiedzieli, że czas nagli. Kiedy oboje się uspokoili, wiedzieli, że muszą ruszyć w kierunku polany, na której wszyscy mieli się dowiedzieć jak będzie wyglądać ich najbliższa przyszłość.
Kiedy oboje dotarli do celu, cała wataha już czekała, w powietrzu było czuć niepokój wszystkich członków. Bali się tego czego się dowiedzą, z resztą nawet Alessa bała się tego co będzie, bała się, że zawiedzie… Że nie zdoła ochronić watahy, jednak wiedziała, że musi spróbować, bo inaczej, kto by to zrobił? Kto ma dać nadzieję, jeśli nie ona? W końcu jest duchem walki, a w tym momencie nie mogło go zabraknąć. Wzięła więc głęboki oddech i postanowiła przemówić.
- Kochani, proszę wszystkich o spokój – odparła, a wtedy zapadła cisza, wszystkie ślepia spoglądały teraz na jej postać.
- Czeka nas wojna – rzekła, a wtedy wilki zaczęły między sobą szeptać i jeszcze bardziej się niepokoić. – Ale proszę was o ciszę – dodała i po raz kolejny zapadła grobowa cisza, tym razem nie był to spokój spowodowany wypowiedzią alfy, a spokój spowodowany strachem.
- West się zbliża, co za tym idzie… Czeka nas walka, przeciwko niemu i jego armii, a ostrzegł nas przed tym Ozyrys, który przekazał te wieści Vesnie, dzięki niej mamy trochę czasu, aby się przygotować. West będzie tutaj w przeciągu paru dni, musimy się podzielić oraz zacząć przygotowania – zaczęła Alessa, a wilki słuchały, każdego wypowiedzianego przez nią słowa.
- Wiem, że to dla was wszystkich trudne, wiem, że obiecywałam wam, że zapewnię wam pokój i porządek, że będziecie tu bezpieczni, dlatego daję wam wszystkim wybór. Możemy zawalczyć o pokój albo znaleźć go gdzieś indziej. Nie wymagam od was postawy i chęci do walki, Ci którzy nie będą chcieli walczyć wyruszą wraz z Ketosem za tereny watahy, gdzie będziecie bezpieczni i nie będziecie musieli walczyć. Ci którzy zdecydują się zostać, proszę abyście wyszli z szeregu i pokazali się – wysłowiła się, a wilki znów zaczęły między sobą rozmawiać i się naradzać.
- Oczywiście ja będę walczyć za watahę – wyszła pierwsza Vesna, która wyraźnie chciała pokazać pozostałym, że nie jest to nic strasznego, że każdy może walczyć o watahę.
- Ja również będę walczył – wyszła Romanie, która sprawnym krokiem ruszyła za Vesną. – Ale mój lisek, wyruszy z grupą ewakuacyjną – postawiła sprawę jasno.
- Ależ oczywiście, wszystkie szczeniaki wyruszą z grupą – wyjaśniła Alessa dla jasności.
- Ja także stanę w obronie watahy – wyszedł Marston.
- A co ja sobie będę żałować, ja również powalczę! – krzyknęła Nora, wybiegając przed wilki.
- I ja – wyszła nieśmiało Sarene.
- Myślę, że medycy też wam się przydadzą – przed szereg wyszła Alice.
- Dokładnie – dołączyła się do niej Etria.
- Głupio by było, gdybym i ja nie stanął do walki – rzekł dumnie Arelion, który nie oddałby za nic watahy.
- Ja też będę walczyła – rzuciła Red Dust.
- I my również – powiedzieli niemal w jednym momencie Vixen z Aaraelem.
I były to ostatnie wilki, które się wychyliły, reszta wyraźnie się obawiała, bała, co było zrozumiałe. Ale jak powiedziała Alessa, nie będzie nikogo zmuszać, obiecała, że zapewni bezpieczeństwo i daje taką możliwość. Wiedziała, że to jedyne rozwiązanie w tej sytuacji. Podzieliła wilki na dwa oddziały oraz przydzieliła Ketosowi grupę ewakuacyjną. Po czym po raz kolejny tego dnia postanowiła się wysłowić.
- Daje wam jeden dzień na pożegnanie się ze wszystkimi, potem nie będzie tu bezpiecznie, za dwa trzy dni możemy spodziewać się pierwszego ataku wroga, nie wiemy od której strony więc mój oddział północny ruszy na północ, a Vesny, oddział południowy ruszy na południe, grupa ewakuacyjna opuści jutro rano tereny watahy – Alessa objaśniła wszystkim jak co ma wyglądać. Po czym podeszła do drugiej alfy, poprosiła ją o chwilę rozmowy, gdyż mogła to być ostatnia ich rozmowa.
- Vesno, chcę z Tobą porozmawiać o czymś ważnym, zanim zaczniecie przygotowywać się do podróży i walki – powiedziała.
- Zatem, słucham – rzekła wyraźnie zaciekawiona rudofutra.
- Jesteś moją prawą łapą, jesteś niemal od początku, a nigdy nie miałam okazji Ci podziękować… Chcę Ci podziękować za wszystko, za pomoc… Dzięki Tobie, miałam nie tylko przyjaciółkę, ale i rodzinę, bo w końcu nią jesteś, moją siostrzenicą. Jesteś równie dzielna co i mądra i wiem, że godnie będziesz walczyć o watahę, że oddział pod Twoim dowództwem nie polegnie, nauczyłaś się tu wielu rzeczy, ale nauczyłaś również mnie bardzo wiele, przede wszystkim zaufania, że nie muszę polegać tylko na sobie, ale i na kimś, że mogę komuś zaufać… Miałaś trudną przeszłość, tak samo jak ja i wiem, że nie pozwolisz na to, aby West wygrał – powiedziała ze łzami po czym objęła rudo-futrą wilczycę.
- Wiedz, że to dla mnie zaszczyt walczyć z Tobą u boku, że zaszczytem było mi Cię poznać i gościć w watasze, że mam nadzieję, że nie będzie to nasza ostatnia rozmowa – wyjawiła jej Alessa, a jej oczy zaszkliły się, wiedziała, że nadchodzi czas rozstania z wieloma wilkami w tym z nią i Ketosem, co było dla niej silnym ciosem. Liczyła, że zawsze będzie mogła na nich liczyć, że zawsze będą u jej boku, a tu nadszedł dzień, w którym może ich stracić raz na zawsze był to ciężki cios dla niej. Miała przed sobą jeszcze jedną rozmowę z ważnej dla niej wilkiem, z Marstonem, ale najpierw, chciała porozmawiać ze swoją drugą alfą, na której zawsze mogła polegać, nawet w tak kryzysowej sytuacji.
C.D.N.
<Vesno, Twoja kolej, przygotuj się! :D>