Jak wiecie, uwielbiam zimę. Nie dziwota, zważywszy na moją rasę. Chociaż... szczerze w każdej porze roku potrafię dostrzec coś pięknego i wyjątkowego, ale nie o tym teraz. Dzień zapowiadał się na wyjątkowo ładny. Mimo lekkiej śnieżycy, która nawiedziła nas zeszłej nocy, na niebie nie pozostała ani jedna chmurka. Jedynym co mogło wskazywać na to co działo się na zewnątrz kilka godzin temu była gruba warstwa śniegu. Nie trzeba było długo czekać by z pozoru poważne wilki przesiadujące na pobliskiej polanie, dały się ponieść wirowi zimowej zabawy niemal niczym beztroskie szczenięta.
-Złaź ze mnie! No złaź! -Zawarczała Vixen wyraźnie niezadowolona z faktu, że cała oblepiona śniegiem Etria przygniata ją do ziemi.
-Ha! Trzeba było ze mną nie zadzierać! -zielonooka zaśmiała się triumfalnie, jeszcze bardziej ocierając się o czarną waderę.
Wokół rozpętała się śnieżna bitwa, była tak chaotyczna, ale jednocześnie, pomimo chłodnej zimy dało się wyczuć ciepło wszystkich obecnych tu wilczych serc. Wszyscy dali się porwać klimatowi tego poranka, by móc zapomnieć o problemach i niebezpieczeństwach dnia codziennego i jedynie dobrze bawić się wraz z przyjaciółmi. Było tak jak, powinno być, wszystkie wilki szczęśliwe w pokoju, harmonii, wszechobecnym poczuciu bezpieczeństwa i jedności. To nigdy nie powinno zostać zakłócone. Zamyśliłam się po raz kolejny, całkowicie zapominając o otaczającym mnie świecie.
-Alice! Orientuj się! -Ujrzałam śnieżkę lecącą prosto w moją stronę. Nabrałam gwałtownie powietrza i zamknęłam oczy, wiedząc, że nie zdołam zrobić uniku przed morderczą bronią, jaką niewątpliwie jest puszysty śnieg. Usłyszałam jakiś dźwięk świadczący o tym, że śnieżna kulka w coś uderzyła, lecz nie poczułam absolutnie nic. Niepewnie otworzyłam oczy i tuż przed sobą zobaczyłam Ketosa otrzepującego się z lodowatego pyłu.
-Hej! Uważaj trochę! -basior spojrzał przymrużonymi oczami na Norę siedzącą kawałek dalej ze złowieszczym uśmiechem na pysku -Nikt cię nie uczył, że atakowanie cywili niebiorących udziału w bitwie jest skrajnie niehonorowe? -W odpowiedzi wadera jedynie zachichotała i pobiegła dalej najwyraźniej nie mając zamiaru wziąć sobie do serca słów Ketosa ani nikogo innego kto próbowałby ją powstrzymać.
-Czy ty właśnie się dla mnie poświęciłeś? -spytałam rozbawiona.
-Ochrona słabych i niewinnych to w końcu obowiązek herosa nieprawdaż? -basior uśmiechnął się zadziornie i wyprostował dumnie swoją umięśnioną sylwetkę.
-Słabych? Haha! Uważasz, że ja jestem słaba? -zaśmiałam się teatralnie, po czym rzuciłam w niego na szybko zebraną kupką śniegu.
-Pani? Nie śmiałbym -odpowiedział, otrzepując biały puch z pyska -ale skoro jest Pani taka wojownicza, to czuję się zobowiązany poinformować, że nie odpuszczam tak łatwo tym którzy ośmielili się ze mną zadrzeć -rzekł Ketos, po czym niespodziewanie również rzucił we mnie śniegową kulką, odpłacając mi się pięknym za nadobne. Bezzwłocznie zebrałam się do ucieczki śmiejąc się przy tym jak jeszcze nigdy dotąd. Gdy Ket ruszył w pogoń, zatrzymywaliśmy się co jakiś czas, rozsypując śnieg na siebie nawzajem i przy okazji wszędzie dookoła.
-Walczyć z wilkiem lodu w jego własnym żywiole? Niezbyt mądre zagranie. Właściwie już przegrałeś.
-Phi! Mógłbym cię pokonać z zamkniętymi oczami! -basior uniósł dumnie głowę z delikatnym uśmieszkiem.
-Bujasz -rzuciłam. Wiedziałam, że Ketos ma rację, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że nigdy nie uczyłam się profesjonalnej walki co i tak nie przeszkadzało mi, by się z nim trochę podroczyć.
-Naprawdę? -odpowiedział Ket, skacząc w moją stronę jakby na potwierdzenie własnych słów. Bez problemu powalił mnie na ziemię, przytrzymując delikatnie, ale wciąż tak, abym się nie wywinęła, po czym niespodziewanie zaczął mnie łaskotać.
-Haha! Dobrze, poddaję się! Wygrałeś! Haha! -wydusiłam z siebie, próbując powstrzymywać śmiech.
-Powiedziałbym, że jest remis -basior uśmiechnął się do mnie, po czym pomógł mi wstać. Byłaby z ciebie obiecująca wojowniczka.
-Hah, nie sądzę, aczkolwiek miło mi to słyszeć -przymknęłam oczy w pogodnym uśmiechu.
Wtedy dostrzegłam, że oboje jesteśmy cali oblepieni śniegiem. Ketos wyglądał jak zupełnie inny, biały wilk o nielicznych, granatowych włoskach -Nie jest ci zimno? -spytałam, wiedząc że basior mimo licznych umiejętności magicznych i niemagicznych nie jest odporny na chłód.
-Bywało gorzej -stwierdził -ale przyznam, że nic dzisiaj nie jadłem, moglibyśmy pójść teraz coś przekąsić i odpocząć.
-Jasne -przytaknęłam i popędziłam za nim.
Tego dnia byłam taka szczęśliwa, myślałam, że będzie tak już zawsze. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że nadchodzi niebezpieczeństwo, które obróci nasz cały świat do góry nogami. Coś mrocznego i niewyobrażalnie złego zbliżało się do Doliny Burz wielkimi krokami...