Kiedy wilczyca mnie polizała, aż mnie zamurowało, przez chwilę nie wiedziałem co zrobić i stałem w bez ruchu wpatrując się w jej piękne oczy.
- Przepraszam, po prostu… Pomyślałam, że…. – wilczyca wyraźnie była zakłopotana i próbowała się tłumaczyć.
- Nic się nie stało… To było całkiem miłe – uśmiechnąłem się do niej, nigdy nie doświadczyłem tego uczucia. Łapy się wręcz pode mną uginały a moje serce zaczęło mocniej bić. Już wiedziałem, że wadera na pewno stała się obiektem moich westchnień, jednak uznałem, że nie mogę jej tego teraz powiedzieć. Bałem się, że wtedy zrezygnuje ze wspólnej podróży, a tego bym nie chciał.
- Więc, chodźmy dalej… - wilczyca zmieniła temat i ruszyła do przodu.
Przyglądałem się bacznie jej posturze i ruchom, była niezwykle kobieca, delikatna i nieziemsko pociągająca. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Kiedy nagle się zatrzymała wpadłem na nią i miałem okazję na chwilę wtulić się w jej niezwykle miękkie futro.
- Koniec drogi – stwierdziła krótko, przyglądając się wgłębieniu w ziemi przed nami. Nie było innego przejścia poza tą norą.
- Cóż, jeżeli sprawca tędy szedł musiał wejść do środka – rzekłem, chociaż nie byłem zadowolony takim obrotem spraw.
- Czyli musimy iść… - wahała się, stojąc to na krawędzi wgłębienia, to cofając się.]
- Pójdę pierwszy, jeśli będzie bezpiecznie zawołam Cię, echo się tu dobrze niesie więc usłyszysz – rzekłem, nie chcąc ryzykować jej uszczerbku na zdrowiu bądź życia. Za bardzo mi na niej zależało, nie mogłem jej stracić, tym bardziej teraz, jak nie wie co do niej czuje.
- Na pewno? – spytała z wyraźnym zmartwieniem w głosie.
- Tak, trzymaj za mnie kciuki – uśmiechnąłem się do niej i podszedłem do dziury w ziemi. I wtedy ja się zawahałem, uznałem, że chociaż przed tym dam jej jakiś znak. Podszedłem do wilczycy, popatrzyłem w oczy i wtuliłem się w nią.
- Jeśli nie usłyszysz mnie, masz uciekać, obiecaj, że wrócisz do watahy – powiedziałem stanowczo, jak nigdy wcześniej.
- Ale ja muszę ratować Lunę – rzekła, chociaż nie było słychać w jej głosie przekonania.
- Wiem, ale ja… Nie mogę… Nie potrafię sobie wyobrazić, że coś może Ci się stać, chcę żebyś była bezpieczna. W watasze… W watasze pomoże Ci Alessa i reszta watahy, nie możesz ryzykować swojego życia, jesteś potrzebna nie tylko mi, ale i pozostałym członkom watahy – wyjaśniłem jej, po czym szybko udałem się do tunelu.
Wilczyca nic chyba nie odpowiedziała, bo do moich uszu nie dotarł jej cudowny głos. Pewnie trochę ją zaskoczyłem, ale nie mogłem pozwolić by coś się jej stało. Tunel był ciemny i mokry, musiała tu przepływać wcześniej woda. Ślizgałem się niczym na zjeżdżalni, aż w końcu ujrzałem światło na jego końcu. I wylądowałem w wodzie. – A więc miałem rację, że przepływała przez to woda, chociaż nie wiem jak – powiedziałem sobie w podświadomości. Rozejrzałem się i pierwsza myśl w mojej głowie to.
- Chyba jednak umarłem. Skąd wzięła się ta myśl? A stąd, że moim oczom ukazał się przepiękny widok doliny… Wszędzie były polany, góry i błękitne rzeki, latały nawet ptaki, to było niemożliwe, aby coś takiego znajdowało się pod ziemią. Czy to jakaś utopia? Zadawałem sobie milion pytań, aż w końcu uznałem, że mogę zawołać Alice.
- Jest bezpiecznie – krzyknąłem, czekając aż wadera pójdzie za mną. Nie odrywałem wzroku od piękna tego miejsca, dopóki nie usłyszałem plusku wody za sobą.
- Tak się cieszę, że jesteś cały – wilczyca, wskoczyła na mnie przewracając mnie.
- Też się cieszę, że Cię widzę, piękna – rzekłem, uśmiechając się do niej. Wtedy Ali rozejrzała się dookoła i wyraźnie się zamyśliła.
- Gdzie my jesteśmy? – spytała nagle.
- Nie mam pojęcia, ale to miejsce… Wydaje się nie być prawdziwe – stwierdziłem łącząc fakty.
- Myślisz, że to iluzja? – dopytywała z zaciekawieniem wilczyca.
- Nie wiem… Raczej nie, wilk nie był by w stanie wytworzyć tak potężnej iluzji, to jest ogromne – przyglądałem się widokowi ze zdumieniem.
- A co jeśli nie byłby to zwykły wilk – Alice zaczęła gdybać.
- Cóż… Bóg, innemu bogowi by tego nie zrobił, ale może jakiś demon? Bądź upadły bóg, nie wiem, ale powinniśmy się rozejrzeć – stwierdziłem, w końcu nie mogliśmy marnować czasu.
- Racja, trzymajmy się razem, myślę, że to nie jest odpowiednie miejsce aby się rozdzielać – wyznała wadera.
- Dla mnie to będzie czysta przyjemność – uśmiechnąłem się, niby to tylko zwykły zwrot, ale trzymajmy się razem, zabrzmiało teraz dla mnie zupełnie inaczej, niż jakby powiedział to inny wilk.
I tak szliśmy przez dłuższy czas razem, przez ten piękny świat. Wszędzie unosił się zapach potencjalnej zdobyczy, ale nigdy nie wiadomo czy nie jest to pułapka, czy ktoś nie chce nas sprawdzić, otruć czy cokolwiek innego, w końcu podziemne doliny to raczej nie codzienny widok. Wtedy pomyślałem o jednej rzeczy… Kiedy tylko weszliśmy pomiędzy drzewa, przestało być widoczne niebo, a mimo to było wszędzie jasno, ponadto, pora dnia jakby się nie zmieniała, wyglądało to wszystko, coraz bardziej podejrzanie.
- Zauważyłaś coś dziwnego? – spytałem wilczycy.
- Co takiego? – dopytała.
- Chodzimy od paru godzin… Nic się nie zmieniło, dalej jest tak samo jasno, a sądząc po ekosystemie jaki tu panuje, musi tutaj być noc jak i dzień, w przeciwnym razie te rośliny i zwierzęta nie mogły by tu żyć – wyjaśniłem moje przypuszczenie.
- Tak, też zwróciłam na to uwagę, to wszystko coraz bardziej podejrzane… - przyznała mi rację, po czym spojrzała w niebo. – Nic nie widać – dodała, ze zmartwieniem.
- Właśnie, nic nie widać, a wszędzie jasno, jakim cudem? – coraz bardziej zacząłem łączyć fakty. – Wydaje mi się, że zgubiliśmy się w iluzji i chodzimy w kółko, wszystko wygląda tutaj tak samo, sama zobacz – pokazałem łapą na drzewa, oraz skały, które już mijaliśmy.
- Wiesz co, chyba masz rację. Ale mam pewien pomysł, rzeka… Wydaje się być prawdziwa. Przynajmniej tak mi się wydaje, musi mieć gdzieś źródło, jeśli tak owe ma, znajdziemy wyjście – zasugerowała wadera.
- Fakt, rzeka to akurat coś co mogło by tutaj być, a raczej strumień, bo wydaje mi się, że to woda wydrążyła ten tunel, przez który tu weszliśmy – zgodziłem się przedmówczynią.
- Zatem mamy jakiś plan, odnaleźć źródło – podsumowałem, po czym ruszyłem w kierunku rzeki, moja towarzyszka była tuż obok.
C.D.N.
<Alice? :D>