· 

Piękno Doliny Burz

Szłam przez las, widząc, że jesienne kolory powoli zaczynają ozdabiać korony drzew znajdujących się na naszych terenach. Było widać, że pani jesień już całkowicie zawitała do Krainy Burz. Taka pogoda jest jedną z moich ulubionych, kiedy jesienny klimat czuć już w powietrzu, ale jednocześnie jest słonecznie z lekkim wiaterkiem, można spokojnie powiedzieć, że czasy nieznośnych upałów minęły i prawdopodobnie nie wrócą aż do przyszłego roku.

 

Wraz ze mną byli Telisha, Jake oraz Raksha. Podążaliśmy właśnie brzegiem Leśnego Potoku, prosto w stronę Baśniowego Lasu gdzie mieliśmy zorganizować grupowe polowanie dla innych członków watahy. Po drodze rozkoszowaliśmy się cudownym szumem przepływającej obok wody i śpiewem pobliskiego ptactwa. To miejsce za każdym razem aż się prosi o to, by przystanąć choćby na moment i zrobić sobie przerwę od pracy albo spędzić czas z przyjaciółmi, lecz w tej chwili nie mogliśmy sobie na to pozwolić. Jesień minie szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać, a wraz z tym przybędą pierwsze mrozy, opady śniegu oraz niestety braki pożywienia, a my jako łowcy musieliśmy zrobić wszystko, aby żadnemu z wilków w watasze nie brakło pożywienia. Najbliższe miesiące będą dla nas najbardziej pracowite i przepełnione większą ilością polowań niż wcześniej, ale wiem, że bez problemu damy sobie radę.

 

W końcu, gdy znaleźliśmy się w Baśniowym Lesie, niedaleko czegoś, co można nazwać płytkim, lecz szerokim kanionem bądź doliną zatrzymaliśmy się, a Telisha zaczęła omawiać z nami plan działania. Co prawda nie mieliśmy aktualnie żadnego wodza w profesji, lecz to właśnie Lisha była z nas wszystkich najwyższa rangą dlatego to ona zawsze dowodziła w trakcie grupowych polowań.

 

-Strażnicy mieli rację, stado ze wschodniej części lasu przeniosło się aż tutaj -rzekła wadera, lekko wychylając się zza krzewów. Na szczęście stado było o wiele za daleko by którykolwiek z osobników mógł ją zobaczyć czy usłyszeć.

-Tym lepiej dla nas, jak raz nie będziemy musieli się wysilać, by wytropić zwierzynę gdzieś w środku lasu -odpowiedział Raksha jak zwykle opanowanym, wręcz chłodnym tonem.

-Mów za siebie, ja tam lubię to robić- odpowiedziałam mu radośnie, a ten spojrzał na mnie, przewracając oczami i z lekkim uśmiechem na pysku jakby chciał powiedzieć coś w stylu "Ach ci młodzi i ta ich energia".

-Damy z siebie wszystko! -Jake wyszczerzył się ukazując swój sławetny uśmiech.

-Dobierzemy się w pary, Alice będziesz z Rakshą, a ja wraz z Jake'iem zaatakujemy od drugiej strony, zagonimy po jednym jeleniu w waszą stronę odciągając je od stada -Telisha przedstawiła nam swój plan działania, a my zgodnie przytaknęliśmy głowami.

 

Po chwili tropicielka wraz z Jake'iem mogli ruszyć na drugą stronę doliny. Ostrożnie poszli w lewą stronę, na tyle daleko by podczas przechodzenia żaden z jeleni ich nie zauważył. Dopiero wtedy dyskretnie potruchtali w stronę tak zwanej północnej części Baśniowego Lasu. Gdy nasi towarzysze dotarli na miejsce, mogliśmy się spokojnie ustawić na swoich miejscach. Teraz tylko pozostało poczekać na sygnał od Telishy.

 

W pełni skupiona przykucnęłam za krzewami, czekając na znak do ataku, kiedy nagłe usłyszałam przeraźliwy huk dobiegający z jakiegoś miejsca bardzo daleko za mną, niemal po drugiej stronie terytorium. W tym samym momencie stado zerwało się do ucieczki.

 

-Cholerni ludzie -usłyszałam jak Raksha przeklina pod nosem.

-Biegniemy! Teraz! -krzyknęłam, wiedząc, że nie mamy czasu do stracenia. Wybiegłam zza krzaków, po czym zgrabnie zsunęłam się po piaszczystym zboczu, kontem oka zobaczyłam, że Raksha oraz reszta robią to samo. Zaczęliśmy biec wraz z uciekającym stadem wypatrując nadających się do upolowania sztuk.

-Alice, tutaj! -krzyknął do mnie Jake łbem wskazując na dorodnego samca jelenia, którego zaganiał w moją stronę.

 

Odbiegłam kawałek w lewo, aby zrobić mu miejsce. W końcu zwierzę zostało całkowicie odcięte od grupy i wtedy na nie skończyłam, wgryzając się w jego bok. Stworzenie odruchowo machnęło łbem, chcąc się bronić, lecz na nie wiele to się zdało. Po chwili Jake również zaatakował, a wtedy tylne nogi jelenia odmówiły mu posłuszeństwa, przez co zwierzę najpierw zaryło swoją tylną częścią o ziemię, wciąż walcząc i trzymając się za pomocą dwóch przednich kończyn, lecz mimo to nie zdołało wykorzystać swojej szansy i się podnieść, gdyż wskoczyłam mu na grzbiet, przyciskając kark i resztę ciała do podłoża. Nie było to łatwe zadanie, gdyż stworzenie było dużo większe i silniejsze ode mnie, ale w końcu po niemałym wysiłku udało mi się to. Następnie Jake'owi za pomocą kilku silnych ugryzień udało się dokopać do krtani jelenia w czasie gdy ja pilnowałam by ten nagle się nie podniósł. Nareszcie, zwierzę leżało martwe, a ja i Jake usiedliśmy, łapiąc oddechy i spoglądając na siebie dumni z naszej pracy zespołowej. Obróciłam się w lewo i ujrzałam, że Lisha i Raksha również skończyli.

 

-Dobra robota! Teraz zanieśmy te dwie sztuki do watahy -oznajmiła Telisha.

Tak też uczyniliśmy. Przetransportowanie dwóch tak ciężkich zdobyczy, taki kawał drogi nie było łatwe, lecz w pewien sposób już się do tego przyzwyczaiłam, w końcu to była część naszej pracy. Po powrocie Jake zaproponował krótką przerwę nad Leśnym Potokiem.