ytuacja w której się teraz znajdowałem nie podobała mi się ani trochę, ale dotarło do mnie że dla Aless jestem w stanie poświęcić wiele. Wilczyca patrzyła na mnie rozpromieniona wyczekując aż zdradzę jej swój plan. Którego nie miałem, a przynajmniej nie wiedziałem czy zadziała. Zebrałem się w sobie i udając pewność siebie wydusiłem:
-Potrafię przywoływać tą dziwną substancję, tak? Co prawda nie jestem do końca pewien swoich możliwości, ale wydaje mi się, że byłbym w stanie rozpuścić te strzały.
- Czy ty się słyszysz, Marston? Skoro nie jesteś pewien swoich możliwości to nie pozwolę ci zrobić czegoś tak głupiego. - odpowiedziała podniesionym tonem. O dziwo to dało mi więcej motywacji.
- Odsuń się.
Skupiłem się, myśląc tylko o czarnej substancji i o tym co chcę żeby zrobiła. Po chwili poczułem jak macki zaczynają wydostawać się z mojego ciała.
Kolejna porcja deszczu strzał wyleciała z otworów w ścianie tylko po to żeby napotkać opór w postaci ciemnej mazi. Większość rozpuściła się i opadła na ziemię. Puściłem do Ale oczko i pierwszy ruszyłem do przodu.
Podłoga pod moimi łapami zapadła się i dopiero w tym momencie uświadomiłem sobie swój błąd.
Machając bezradnie kończynami w powietrzu posłałem fioletowookiej błagalne spojrzenie, na co ona nie ukazując emocji podeszła i od niechcenia pomogła mi się wydostać. Przełykając ślinę zerknąłem w dziurę i zobaczyłem ostro zakończone drewniane pale.
-Dobra, przepraszam. Następnym razem się posłucham, jestem głupi. - mruknąłem pod nosem. Aless wybuchnęła śmiechem. - Czy powiedziałem coś śmiesznego? - spytałem speszony.
- Nie, nic. - odparła szybko i ruszyła przodem. Wolper nic nie mówiąc podreptał za nami.
Resztę drogi aż do drzwi komnaty przeszliśmy w ciszy. Pchnąłem je barkiem i przepuściłem towarzyszkę przodem. Naszym oczom ukazało się ogromne pomieszczenie o wysokim sklepieniu. Wzdłuż ścian po obu stronach stały rzędy wielkich, pozłacanych kolumn, zaś na samym środku stał pomnik wcześniej wspomnianego Lokiego, który siedział na tronie i obrzucał cały pokój dumnym spojrzeniem.
-Co jak co, ale ten Loki chyba naprawdę miał o sobie za wysokie mniemanie. - skomentowałem wciąż nie wierząc własnym oczom.
Wolper pokicał do przodu i bez wachania wskoczył na posąg. Oboje wtedy zauważyliśmy co zamierza zrobić. W pysku boga dało się dostrzec zakurzony, ale jednak wciąż świetnie się prezentujący miecz.
-Nie! - krzyknęła Alis. - To byłoby za proste, gdybyśmy po prostu mogli zabrać ten miecz.
Alvar postanowił zignorować jej słowa i kilkoma ruchami wydobył broń z kamiennych objęć.
Staliśmy w napięciu oczekując uruchamiających się pułapek, jednakże nic takiego nie miało miejsca.
-Niby taki bóg sprytu, a zapomina o podstawowych zasadach bezpieczeństwa. - powiedziała wilczyca prześmiewczym tonem, posyłając mi rozbawione spojrzenie.
- Może jednak z biegiem czasu przeszłość nie będzie dla nas taka straszna. - odrzekłem, uśmiechając się do niej ciepło.
Patrzyliśmy na siebie przez moment zadowoleni faktem, że pierwszą część misji można było uznać za sukces. Po chwili wadera ku mojemu zaskoczeniu odwróciła wzrok.
-Dalej ruszymy na wschód. - oznajmiła chłodno, biorąc od Alvara miecz, który ewidentnie był dla niego za duży. - Ruszajmy.
Po wyjściu z komnaty nie czekało na nas więcej nieprzyjemności, więc mogliśmy śmiało kontynuować wędrówkę. Przystanęliśmy tylko w celu wypytania wolpera o jego znajomego.
-Хуучин найз нь ойролцоох ууланд амьдардаг. - powiedział, ucieszony.
- Jego stary przyjaciel mieszka w pobliskiej górze. - przetłumaczyła mi Al i wskazała na ośnieżony szczyt, wystający ponad korony drzew. Coś naprawdę nie pasowało mi w oschłości jej głosu. Zachowywała się jakby udawała że nic między nami się nie wydarzyło, co trochę mnie zabolało. Postanowiłem jednak odłożyć to na później.
Dotarcie na szczyt okazało się katorgą, jednak tak jak mówił Alvar znajdowała się tam jaskinia. Niepewnie wkroczyliśmy do niej i momentalnie otoczyła nas ciemność. Z głębi tunelu dochodziło ciche pomrukiwanie. Zerknąłem na Alessę zmartwiony, jednak ta unikała mojego wzroku.
Naszym oczom ukazał się mały, wypłowiały i zwinięty w kłębek wilk z brodą sięgającą do zgięcia łap. Wyraźnie nosił oznaki starości. Ostrożnie podszedłem do niego i trąciłem go nosem. Odskoczyłem przerażony gdy ten zerwał się na cztery łapy i najeżony zaczął warczeć. Wolper jednak zignorował ostrzegawcze odgłosy i wtulił się w jego szyję.
-Potrzebujemy twojej pomocy. - oznajmiłem pewnym głosem.
C.D.N.
<Aless? Nie myśl że zapomniałem o tobie>