· 

Misja miesiąca ciąg dalszy

Po spałaszowanej sarnie Telisha czuła wyrzuty sumienia. Nie była pewna czy z powodu tego, że się nią nie podzieliła, czy dlatego, że zupełnie nie znała tego basiora. Przez pewną chwilę zamyśliła się nad swoimi obowiązkami, które ostatnio nieco zaniedbała. Cóż z niej za beta, która nie zna wszystkich członków watahy? Postanowiła jednak ukryć swoje zmieszanie i spełnić się w roli nauczyciela polowania. Odkąd stała się wybrańcem Nessy zupełnie nie potrafiła poradzić sobie z nowymi mocami, polowania przychodziły jej z trudem gdy wyczuwała strach zwierzęcia. Dziś jednak było inaczej, trzeba było pokazać Aarelowi jak łapać zwierzynę. Nikt nie chciał przecież, żeby członkowie watahy chodzili głodni na tak urodzajnych ziemiach. Basior wyglądał na silnego i wytrzymałego. Jego największym atutem wydawały się czarne niczym gagat skrzydła. Jeśli potrafił na nich dobrze latać, to już był zwycięzcą. 

 

-Mnie również miło Cię poznać. -odpowiedziała w końcu, lecz jej czas reakcji sprawił, że poczuła się nieco głupio. Zdążyłby przecież w tym czasie zaparzyć herbatę w sąsiedniej krainie! Stłumiła jednak wstyd. -Twoje skrzydła wyglądają na silne, dobrze latasz?

-Skromnie mówiąc, tak. -uśmiechnął się. -Potrafię się też skradać. 

-Myślę, że to jednak lot zapewni Ci lepsze wyniki. Zwierzyna dużo rzadziej spodziewa się ataku z góry. Chodź, zaczniemy od czegoś prostego. 

Ruszyła powolnym krokiem, a basior podążył jej śladem. Przez chwilę szli w zupełnej ciszy, każdy zajęty był własnymi myślami. W końcu jednak Aarel przerwał ją swoim pytaniem.

-Słyszałem, że jesteś Uzdrowicielem. Czy to nie jest dość ironiczne, że jednocześnie ratujesz życie i je odbierasz?

-Jeśli chcesz powiedzieć, że bawię się w jakiegoś boga, to zupełnie nie w taki sposób do tego podchodzę. -uśmiechnęła się ciepło, mając na dzieję, że Aarela rozśmieszy jej mały żart. -Moja praca jest może i nieco dziwna, aczkolwiek bardzo satysfakcjonująca. Za równo odbierania jak i ratowanie życia jest swego rodzaju sztuką. A dziś trzeba będzie Cię nauczyć polowania. Zdecydowałeś się na jakąś profesję poboczną?

Aarel pokręcił głową. 

-To nic, w końcu nie są obowiązkowe. Ale ja uważam, że warto sobie jakąś wybrać. W tej chwili panuje u nas drobny deficyt wybierających medycynę, także jeśli kiedyś zechciałbyś zgłębić wiedzę na temat roślin i zwierząt to daj znać. 

-Z pewnością dam, jeśli się zdecyduję. Choć w tej chwili raczej nie widzę się w tej roli, nie znam się zbytnio na medycynie. -Basior rozglądał się po okolicy, zapewne chcąc nieco lepiej ją poznać. Wydawałoby się, że tereny watahy dość szybko można znać jak własną kieszeń, ale nawet Telisha, choć zamieszkiwała je już bardzo długo nie była w stanie zapamiętać wszystkich szczegółów.

 

W końcu dotarli do celu, a był nim Leśny Potok. Roiło się w nim od różnych ryb, a kilka  z nich było naprawdę przepysznych. 

 

-Zbliż się, proszę. -Uprzejmie zwróciła się do towarzysza, a on podszedł pewnym krokiem nie spuszczając oczu z tafli wody. -W Leśnym Potoku jest mnóstwo ryb, lecz moim zdaniem najsmaczniejsze są te czerwone. Nazywają się Ambustio, od swego ognistego ubarwienia. Smakują wybornie, ale są niezwykle szybkie i ciężko je pochwycić w łapy. 

Basior słuchał uważnie co jakiś czas potakując, aby dać Telishy znak, że ciągle słucha. 

-Chciałabym, byś spróbował złapać je w pysk z lotu. Nie będzie to do końca łatwe, ale jestem pewna, że Ci się uda. Musisz panować nad swoim lotem i celnością. Zacznij od tamtego pagórka, a ja będę obserwować stąd. 

Nie minęła sekunda a Aarel stał na szycie wskazanego miejsca i szykował się do swojej misji. Wzbił się w powietrze bardzo zgrabnie, a jego lot pozostał równie płynny i opanowany. Basior przeleciał kawałek wpatrzony w pływające gęsto ryby, aż w końcu zdecydował się na atak. Pochwycił w pysk rybę, choć ta była bliska by się wyślizgnąć Aarel podrzucił ją w powietrze i pochwycił ponownie, tym samym pewnie. Wylądował tuż obok Telishy, a ta czekała na niego przepełniona nauczycielską dumą. 

-Świetna robota, Aarelu! Myślę, że Ambustio posmakują Ci tak jak mi. 

Basior spałaszował rybę w dość szybkim tempie, ale wadera nie była tym faktem zdziwiona, w końcu ona najadła się do syta sarną, a basior musiał się temu przyglądać. Teraz mógł zaspokoić głód.

-Jest przepyszna! -Skomentował posiłek, gdy tylko skończył. -Tylko nieco za mała, bym mógł się nią najeść...

-To prawda, ale teraz będziesz mógł nałapać ich tyle ile będziesz potrzebował. Jesteś bardzo dobry, gdy polujesz w locie, nawet nie byłam Ci potrzebna. 

Zza krzaków wyłoniła się Lemottien, przeciągając się leniwie ze snu. Towarzyszka Telishy często podążała jej tropem, choć sama wadera nie zawsze była tego świadoma. 

-Aarelu, to jest moja serdeczna przyjaciółka zwana Lemottien. -Telisha przedstawiła kotkę basiorowi, gdyż uznała to za słuszne. -Lemo również jest fanką czerwonych rybek.

-Bardzo miło mi poznać. -Samiec złożył skrzydła, ale mimo to znacznie przerastał Telishę, a tym bardziej kotkę. -Zupełnie się nie dziwię, te rybki są warte zachodu. 

Wieczór nadszedł bardzo szybko, gdyś Telisha, Aarel i Lemottien spędzili go na rozmowie i pałaszowaniu rybek. Gdy zaczęło się ściemniać podziękowali sobie i udali się do swoich jaskiń. 

-Aarelu! -krzyknęła Telisha zanim basior zniknął jej z pola widzenia. 

-Tak? -Odpowiedź była słabo słyszalna.

-Mam nadzieję, że kiedyś znowu udamy się razem na polowanie! -Odkrzyknęła i ruszyła przed siebie, choć nie była pewna, czy Aarel w ogóle ją usłyszał.