· 

Wyprawa w nieznane |Część #1|

 

Był wczesny ranek, jak co dzień wybrałem się na polowanie. Uznałem, że najlepszym miejscem do tego będzie moje ulubione miejsce, a mianowicie Leśne Wrota. Dzień zapowiadał się naprawdę ładnie, słońce grzało moją sierść, a na łapach czułem jeszcze świeżą rosę, która nie zdążyła zniknąć pod wpływem słońca. Do moich nozdrzy trafiało wiele przeróżnych zapachów, to królik, to sarna, to dzik. Nie mogłem się zdecydować, na co mam ochotę, więc postanowiłem upolować to, co było najbliżej. Po raz kolejny przyłożyłem nos do ziemi i wyczułem świeżą woń jelenia, co oznaczało, że jest gdzieś blisko. Kiedy zapach stał się jeszcze intensywniejszy, zacząłem się rozglądać, aż w końcu wypatrzyłem, sporej wielkości osobnika, który się pasł. Teraz tylko czekać na odpowiedni moment — pomyślałem, skradając się do przyszłej ofiary, wtem mój plan zniszczyła pewna wadera, która wyłoniła się z krzaków obok i wskoczyła na moją zdobycz.

 

Jeleń zaczął się wierzgać i kopać, a żeby było tego mało, wypatrzył jeszcze mnie i zaczął atakować swoim porożem, skutecznie unikałem jego ataków, a wilczyca, która wcześniej była na jego grzbiecie, wylądowała na ziemi. Widząc to stwierdziłem, że nie jest to zdobycz dla jednego wilka, więc w zasadzie dobrze, że znalazł się kompan do polowania. 

 

W międzyczasie, szybko obmyśliłem plan i krzyknąłem do wadery:

 

- Weź z prawej, a ja wezmę z lewej - skróciłem jak najbardziej się dało, żeby nie tracić czasu.

 

Wilczyca na znak zrozumienia kiwnęła głową i wykonała polecenie, skoczyła na jelenia z prawej strony, a ja skoczyłem z lewej, przez co zwierzę wylądowało na ziemi, przygwożdżone do niej. Widząc, że nie może się ruszyć, ani wierzgać próbowało manewrować rogami, jednak nie dał rady nas nimi dosięgnąć z tyłu. Szybkim ruchem, kiedy jeleń się trochę zmęczył, wgryzłem się w jego szyję i zacisnąłem mocno. Przez krótką chwilę się miotał, po czym jego ciało padło bezwładnie na ziemię. 

 

W końcu mogłem odetchnąć i miałem czas na przyjrzenie się wilczycy, która pomogła mi go upolować. To była Vixen, że też wcześniej tego nie zauważyłem, nie sądziłem, że jest takim dobrym łowcom — pomyślałem, po czym przerwałem ciszę, jaka między nami była.

 

- Dzięki za pomoc, to naprawdę całkiem duży jeleń - przyznałem, patrząc na nasze dzieło.

- Nie ma sprawy, to była przyjemność — uśmiechnęła się szczerze wadera, po czym zabrała się za jedzenie.

 

Nie chcąc byś gorszy, również zacząłem jeść. Zwierzę było dość młode, dzięki czemu mięso było naprawdę delikatne i smaczne. Kiedy oboje najadłyśmy się już do syta, pomyślałem ,że wypadałoby o czymś porozmawiać, tym bardziej że rzadko kiedy rozmawiam akurat z Vixen, raczej mało na siebie wpadamy.

 

- Często tu bywasz? - spytałem nieco zdziwiony jej obecnością, o tej porze dnia.

- Czasami, tylko ten jeleń mnie tutaj tak naprawdę zwabił — odpowiedziała wadera, oblizując się jeszcze po zjedzonym przed chwilą posiłku.

- Hmm, w sumie można powiedzieć, że mnie też. Swoją drogą chyba trzeba popić, po tak sytym posiłku — zaproponowałem pójście nad potok, aby się napić, w końcu każdy po jedzeniu pije.

- Jasne, właśnie miałam to powiedzieć! - odparła z niesamowitym entuzjazmem wilczyca.

 

Na nasze szczęście strumień znajdywał się niedaleko, więc grzechem by było z tego nie skorzystać. Lecz w momencie, kiedy zacząłem pić, do mojego nosa trafił nieznany zapach. Coś jest w wodzie — pomyślałem.

 

- Czujesz to? - spytałem wilczycy.

- Co takiego? - odparła ze zdziwieniem, odrywając się od tafli wody. 

- Hmm, chwila - powiedziałem, wchodząc do wody, po czym wsadziłem do niej łeb.

 

Wtedy moim oczom ukazał się wystający z piachu i mułu przedmiot. Coś złotego, z kolorowymi detalami. Chwyciłem to do pyska i wyciągnąłem. 

 

- Co to? - spytała zaskoczona Vixen.

 

Wyplułem przedmiot na ziemię i się przyjrzałem. W końcu mogłem to zobaczyć w pełnej okazałości.

 

- Wygląda jak klucz — dodała wilczyca.

- Bo to z całą pewnością jest klucz — zgodziłem się z przedmówczynią.

- Jak myślisz, do czego on jest? - zadała kolejne pytanie, najwyraźniej Vix, również należała do dociekliwych wilków, jak i ja. 

- Nie mam pojęcia. Pachnie jakąś dziwną magią, nie taką jakie znam. Ale wiem, kto z całą pewnością będzie wiedział — uśmiechnąłem się, dając niedosłowną jeszcze propozycję przygody, wilczycy.

- Ktoo? - dopytywała z zaciekawieniem, amatystowooka wilczyca.

- Saturn — odparłem krótko i zwięźle.

- A więc idziemy na spotkanie z Saturnem - uśmiechnęła się, dając mi do zrozumienia, że chętnie pójdzie ze mną. 

- Tak, dokładnie rozumiem, że jesteś zainteresowana - rzekłem, również posyłając uśmiech waderze.

- Oczywiście, to przygoda życia! - odparła, najwyraźniej nie chcąc tracić okazji na taką wyprawę. - To co ruszamy? -

 dodała.

 

C.D.N.

 

 

<Vixen? Poszukujmy Saturna! :D>