· 

Przypadek #8

-Wtedy, podczas mojej ucieczki... udało mi się coś zobaczyć.... - atmosfera między nami była bardzo napięta, byliśmy w trudnej sytuacji. Nawet miałem pomysł może  kto udzieli nam potrzebnych informacji. - Na moje oko ludzie mieli sprzęt do łapania wilków bądź innych zwierząt i chyba wiem kto może nam w tym pomóc.

 

Alice popatrzyła na mnie pytająco a nabrałem głośno powietrza do płuc. Wilk który miał nam udzielić informacji był jak dla mnie troche, no bardzo dziwny. - Myśle że Mitch może coś wiedzieć. 

 

wypowiadając jego imię napiąłem wszystkie mięśnie. Gościu niby był taki miły ale coś mi w nim nie pasowało, za każdym razem gdy popatrzyłem w jego oczy przez moje całe ciało przechodził dreszcz. Mimo że zawsze się do mnie uśmiechał.... 

 

-to chyba najlepszy pomysł, trzeba załatwić to jak najszybciej. - odparła po czym wstała krzywiąc się z bólu. 

- Na pewno dasz radę iść? Mogę cię zanieść czy coś? - zaoferowałem a Alice z uśmiechem odmówiła. 

 

Jeszcze trochę się sprzeczaliśmy o to czy pójdzie o własnych silach, jak można się domyślić wadera wygrała (jak zwykle). Powolutku udaliśmy się w stronę jaskini w której mieszka Mitchell. Co chwilę pytałem Alice czy coś ją boli jednak zawsze zaprzeczała z uśmiechem. Na pewno była poobijana ale miałem nadzieję że to nic poważnego. 

Dochodząc do miejsca docelowego zacząłem się denerwować, nie lubiłem typa. 

 

- Alice musimy? - spytałem trochę poddenerwowany.

- Jake błagam cię, przecież dopiero co uciekłeś przed stadem ludzi i było dobrze a teraz denerwujesz się na rozmowę z wilkiem który wydaje się bardzo miły - popatrzyła na mnie rozbawiona a ja sam zdałem sobie sprawę czego ja tak na prawdę się obawiam.

 

Doszliśmy do celu, czyli miejsca zamieszkania Mitchella, przeszliśmy przez próg jaskini. Na oko nie było tam nikogo, nagle usłyszeliśmy za sobą delikatny głos.

 

- szukacie kogoś? - odwróciłem się napotykając wzrokiem na brązowe oczy basiora, wpatrywaliśmy się tak w siebie przez jakiś czas, skądś znałem te oczy. 

 

Wilk był drobnej budowy jednak posiadał ogromne skrzydła, jego głos był bardzo... Wysoki? Bardziej zbliżony do głosu wadery niż basiora. Sam  wydawał się być całkiem miły.

 

- hej Mitch. - z transu wyrwał mnie głos mojej przyjaciółki - moglibyśmy porozmawiać? 

- jasne, to może się gdzieś przejdziemy? - zaproponował i gestem pokazał abyśmy szli za nim.

 

Wyszliśmy na świeże powietrze i basior od razu zaczął rozmowę.

 

- ty jesteś Alice prawda? - Wadera z uśmiechem pokiwała  głową - a ty...

- Jake - odburknąłem  patrząc przed siebię, może zachowywałem się jak szczeniak ale byłem naprawdę zmęczony.

 

Idąc blisko basiora czułem specyficzny  zapach mięty i drogich perfum. Mieszanka tych zapachów była wręcz idealnie dopasowana do jego osoby. Poruszał się z gracją delikatnie stawiając łapę za łapą, patrzył przed siebie co się zmieniło gdy Alice zadała mu pytanie.

 

- więc... Znasz się na ludziach prawda?