· 

"Susza" #4

- Nie! – wrzasnąłem i wyrwałem się z objęć Areliona, który usilnie usiłował mnie uspokoić. Zacząłem szaleńczo rozgrzebywać ziemię w tym miejscu, w którym zniknęła Vixen. Wiedziałem, że to bez sensu, ale, póki jeszcze nie wymyśliłem lepszego sposobu na dostanie się do niej, musiałem zrobić cokolwiek.

Arelion chwycił mnie za kark i odciągnął. Muszę powiedzieć, że jest naprawdę silny, bo ja nie potrafiłem się mu przeciwstawić. Koniec końców uległem, a basior oddalił się wraz ze mną od tamtego miejsca. Miejsca, gdzie Vixen przepadła.

Gdy tylko Arelion mnie puścił, położyłem się na ziemi i schowałem pysk między łapy. Kątem oka zauważyłem, że Lunek odleciał w kierunku Alessy, najwyraźniej zamierzał ją powiadomić o zapadnięciu się pod ziemię Vixen. Z mojego pyska wydarł się skowyt, dziki i żałosny skowyt. Chciałem, liczyłem na odpowiedź mojej wilczycy, ale nikt nie zawył. Vixen tu nie było. Po moim policzku spłynęła łza.

Chwilę później przybiegła Alessa, a zaraz za nią Arelion. Wadera zatrzymała się tuż przede mną, najwyraźniej oczekując, że wstanę, ale ja nie zamierzałem tego robić. 

- Wstań, Nuka. Musimy pogadać. – odezwała się Alessa. Nie zareagowałem, mimo tego, że rozkazała mi to sama Alfa. Później słono za to zapłacę. 

- Nuka – Wadera przeciągnęła ostatnią sylabę głosem nieznoszącym sprzeciwu. Ja jednak nadal leżałem.

Wilczyca odpuściła i poszła w stronę Drogi. Obok mnie położył się Arelion. 

- Nuka, nie możesz teraz pogrążyć się w rozpaczy. Musisz – urwał – wszyscy musimy znaleźć sposób na skontaktowanie się z Vixen i dowiedzenie się, gdzie jest, a później wyruszymy z misją ratunkową. 

Spojrzałem w górę, a później na basiora. 

- Racja – i pobiegłem do Alessy. Miałem pewien pomysł.

 

Vixen?