· 

Inny świat #1

Wraz z Vixen wybraliśmy się na zwiady i ewentualne polowanie. Osobiście byłem za tą drugą opcją całym sobą, bo zgłodniałem. 

 

W tym momencie poczułem królika.

 

 

-Ej Vix. Masz ochotę zapolować? - spytałem wilczycy z podstępnym uśmiechem. Ta kiwnęła głową przytakując. - W takim razie… kto pierwszy dorwie królika ten dostanie jego tłuste nóżki! - krzyknąłem i pognałem przodem. Wadera rzuciła się za mną sprintem.

 

Skubany długouchy biegał szybciej ode mnie, musiało być z nim coś nie tak. Ale zignorowałem moje myśli i posłuchałem warczącego brzucha.

 

Biegliśmy teraz z Vixen łeb w łeb tuż za królikiem, który kierował się aktualnie do Kryształowych Grót. Bez zastanowienia wleciałem tam za nim i żwawo przeskakiwałem wszelkie przeszkody, czy to kamienie czy dziury. Po chwili jednak zorientowałem się że moja towarzyszka została z tyłu i raptownie przystanąłem.

 

 

-Co się stało? - spytałem skonsternowany.

 

-Marti, z tym zwierzakiem jest coś nie tak… i z tym miejscem też. - dodała po chwili. W jej oczach można było dostrzec niepokój. Nie wierzyłem własnym uszom. Wilczyca bardzo lubiła tutaj przebywać, więc co mogło sprawić żeby się zniechęciła?

 

-Oh, chodź, wszystko jest okej. Poza tym że jestem głodny. Ale to załatwimy przy okazji. - odparłem i zacząłem biec tropem zwierzyny. Fioletowooka niechętnie ruszyła za mną truchtem.

 

Im bliżej ofiary się znajdowaliśmy, tym ciemniej robiło się wokół nas. Dziwne, kamienie które się tu znajdują powinny dawać jako takie oświetlenie.

 

Królik gwałtownie stanął kilka metrów od nas, to była dobra okazja żeby z nienacka zaatakować.

 

Vix powoli skradała się od lewej, a ja od prawej.

 

Nagle królik zniknął, a ziemia pod naszymi stopami zaczęła pękać.

 

Oboje runęliśmy w przepaść.

 

 

 

Obudziłem się pośród sterty gruzu i kamieni. Wadera leżała nieopodal, ale jeszcze nie odzyskała przytomności. Podniosłem się ciężko z ziemii i podszedłem do niej.

 

-Ej Vixi, wstawaj. - powiedziałem i lekko trąciłem ją nosem. Powoli otworzyła oczy.

 

-Uh, gdzie jesteśmy? - spytała siadając.

 

-Wiesz, co? Sam chciałbym wiedzieć. Ale mam z tego dobrą lekcję. Marston nie myśl żołądkiem bo to kończy się tragicznie. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się ironicznie.

 

-Co ty na to żeby trochę się rozejrzeć po okolicy? - wskazała łapą wąski korytarz przed nami. Nic gorszego chyba nam się nie przytrafi, pomyślałem.

 

-Nie mamy nic do stracenia. - wzruszyłem ramionami i ruszyłem przed siebie.

 

 

Szliśmy około pięć minut i przy końcu korytarza ukazała nam się cała paleta kolorów. Wielkie drzewa o różnych barwach sięgały niemal sufitu, a cała ziemia wokół nich była usłana jeszcze piękniejszymi kamieniami niż groty na górze.

 

Zrobiliśmy jeszcze parę kroków, i przerwał nam podniosły głos:

 

-Co wy tu robicie?

 

 

 

< Vix? ÒwÓ >