· 

Misja miesiąca

Wilk łypał niepewnym spojrzeniem na mijające go wilki. Nie znał imion znacznej części z nich, a zapamiętywanie ciekawostek nigdy nie było dla niego problemem. Nie miał złego mniemania o żadnej z tych osób, jednak czuł się zagubiony i zawstydzony, musząc prosić jedno z nich o pomoc. Problemem nie był wagi światowej, wiec jego znajomi, słysząc o trosce gryzącej kumpla, w uprzejmy sposób poinformowali go, że są zajęci. Nie miał im tego za złe. Wiedział, że sprawy sam nie załatwi. Zapomni o niej w połowie drogi. Jeżeli już chodzi o Samael’a, sytuacja jest bardzo prosta do przewidzenia. Zagubienie może i mu nie grozi, ale zapomnienie owszem. Wszystkie te zgryzoty doprowadziły do obecnej sytuacji oraz jego migreny. W pewnej chwili basior jakby znalazł w sobie odwagę. Wybierał jedną z członkiń watahy. Nie wiedząc czemu bliższe kontakty miał z waderami. Rozmawiała ona właśnie z Arelionem. Sam usiadł w cieniu, czekając na zakończenie konwersacji. Wykorzystał czas na zbadanie jej wyglądu. Nigdy nie spotkał tak wyglądającej osoby.  Wyglądała zarazem miło i poważnie. Gdy skończyli rozmowę, Samael podniósł swój szlachecki zadek i ruszył ku nieznajomej. 
-Witaj, my się chyba jeszcze nie znamy- uśmiechnął się, by dodać swoim słowom przyjaznego brzmienia. Wadera początkowo spojrzała na niego zaskoczona, jednak już po chwili, na jej twarz wstąpił uśmiech. Basior dopiero w tej chwili zobaczył jej oczy. Starał się nie gapić w nie nachalnie, ale był to pewien niespodziewany szczegół, a podobno diabeł właśnie w nich tkwi.
-Witaj. Zgadza się, jeszcze się nie
poznaliśmy.
-Nazywam się Samael. Profesja zwiadowcza. A ty?
-O, ja nazywam się Etria. Więc właściwie jesteśmy kolegami po fachu -zaśmiała się, Samael’owi zdecydowanie wydawało się, że po prostu nie chciała zabrzmieć niezręcznie.
- Ej, to ja mam intuicje, że na zwiadowcę trafiłem! Miałem cię pytać, czy pójdziesz, ze mną szukać tak wyglądającej rośliny- mówiąc to pokazał jej gałązkę z niczym niewyróżniającymii się liśćmi.- Moja współlokatorka wstała rano cała powykręcana z bólem głowy. Kazała mi znaleźć takie ziele- „Po zimie i tych wszystkich chorobach czuje się jak wymięty w paszczy kawał skóry” sądził, że zadręcza się czymś jeszcze, ale Etria nie musiała tego wiedzieć.- Udałbym się sam, ale widzisz, jak podobna do wszystkiego wokół jest ta roślina. Kwitnie podobno dopiero za jakiś czas, a Teli stwierdziła, że do tego czasu to jej samo przejdzie- gdy basior dowiedział się o tym, nie przejął się jakoś bardzo trudnością jej znalezienia. Gdy znikał już za drzwiami, dostał rade. Miał za nią ochotę wyściskać waderę-
"Samii, szukaj w Puszczy Życzeń. Latem wydawało mi się, że widziałam tam ziele!"
nN i tyle było widu i słychu w temacie Samael’a, który wyleciał z jaskini jak postrzelony.- Największe szanse na jej znalezienie mamy w Puszczy Życzeń. Byłaś tam kiedyś?
- Raz, przelotem.
- To akurat ją sobie zbadasz. – Uśmiech basiora powiększył się, był prawie pewien, że ją przekonał. 
- Więc prowadź- chwile wydawała się zastanawiać, jednak wiadomość o wyniku werdyktu sprawiła, że basior ruszył. Szli tak już jakiś moment, Samael’a cisza zaczynała już męczyć.
Gdy pracował, owszem lubił ją. Jednak… zawsze, gdy przebywał z wilkami, starał się podtrzymać dobre humory i ciekawy temat. Zerkał co chwila na waderę, czy gryzą ją podobne myśli. Wydawała się spokojna, taka rozluźniona. Gdyby wsłuchał się głębiej, usłyszałby, że ta nuci pod nosem i mógłby się zastanawiać, o czym myśli. Jednak niestety tak się nie stało. Co chwile jakieś drzewo zaczynało skrzypieć… To inne w porywach wiatru rozpoczynało taniec. W pewnej chwili basior zszedł ze szlaku, uznając, że gdyby roślina rosła przy drodze już dawno by ją znaleźli. Oni bądź inni zaznajomieni z zielarstwem wędrowcy. Po chwili rozmowy weszli głębiej i ustawili się w dwudziestu metrowych odstępach, miał nadzieje, że usprawni to akcje. 
- Właściwie to ile jeszcze do tej puszczy?- krzyknęła wadera jakby wyrwana z zamyślenia przez niedającą jej spokoju myśl. 
- Jeszcze z kilometr!- odpowiedział bez namysłu wilk, zdał sobie sprawę, że gdzieś w tyle umysłu liczył odległość. 
- Chyba znalazłam!-Basior już po chwili teleportował się koło niej, porównując liście rośliny.
- Wydaje mi się, że to, to. Weźmy. W watasze się okażę- mówiąc to, zerwał parę łodyg i wziął je do pyska.
Modlił się by roślina, faktycznie była bobrkiem trójlistkowym, nie chciał skończyć z trucizną w żyłach. Chciał już wstać, ale wadera przycisnęła go do ziemi. Przez jego głowę przeszło parę myśli, od razu odskoczył od niej, robiąc niezły hałas, wypuścił liście na ziemie, i odsłonił dziąsła, cicho warcząc. Wadera zaczęła się cofać, na jej twarzy pojawił się wyraz przerażenia. Nie patrzyła jednak na niego. Jej niezwykle zielone oczy, patrzyły na coś znajdującego się nad jego ramieniem. Odwrócił się w tamtą stronę w obronnej pozycji.
To, co zobaczył, sprawiło, że dziąsła automatycznie zakryły zęby. Zwierzę patrzyło prosto w jego stronę, a koło niego biegały małe-prawie wielkości Samael’a- włochate kulki. Niedźwiedzica otworzyła pysk do ryku. Taki odgłos zapada w pamięć na długo.
<Etria?>