Ładna zdobycz - powiedziałam i zaśmiałam się. Firenzo skrzeknął cicho, po czym zrzucił na mnie dwa zające. Odłożyłam jednego dla niego i wgryzłam się w drugiego. Feniks odleciał, aby poszukać jeszcze więcej zwierzyny, a kiedy wrócił z kilkoma wiewiórkami, ja już obgryzałam ostatnie kości. Pupil zrzucił je na ziemię, a ja spytałam się go, czy będzie to jadł. Otrzymawszy odpowiedź, iż nie zje ani jednej wiewiórki, pochwyciłam je w pysk i oddaliłam się w stronę jaskini. Nikogo tam nie było, więc położyłam wiewiórki w kącie i wyszłam. Dziś był naprawdę słoneczny dzień. Feniks przyleciał do mnie, a ja obdarzyłam go uśmiechem. Przeciągnęłam się i ruszyłam w stronę Beztroskiej Polany. Firenzo poleciał za mną, wzlatując wyżej i niżej. Przyglądałam mu się z zachwytem, przeskakując grubsze korzenie.
W pewnym momencie usłyszałam niepokojący odgłos. Rozejrzałam się, a Feniks bezszelestnie wylądował obok mnie. Nasłuchiwałam, lekko strosząc sierść. Po chwili nieprzeniknionej ciszy ruszyłam truchtem dalej, ale moja czujność pobudziła się do życia. Firenzo przez jakiś czas szedł obok mnie, ale wkrótce wzbił się w powietrze i leciał nade mną.
I znowu ten odgłos. Teraz, już w największych nerwach, wytężyłam wszystkie zmysły. Dźwięk dobiegał z mojej prawej,ale takiej jakby...skośnej. Przekazałam feniksowi, aby zachowywał się zwyczajnie. Wiedziałam, że ptak zrozumiał, ponieważ poleciał dalej. Kiedy Firenzo już się oddalił, użyłam mocy kamuflażu i zaczęłam się skradać w kierunku tego przedziwnego dźwięku. Właśnie miałam wejść na drzewo, gdy coś ciężkiego na mnie skoczyło. Natychmiastowo kłapnęłam zębami i sciągnęłam wilka, który mnie zaatakował. W górze usłyszałam skrzek i udało mi się dojrzeć, jak moj pupil walczy z innymi feniksami. Było to tak szokujące, że nie zauważyłam, jak kilka innych wilków rzuca się na mnie. Zanim zdołałam się obronić, zostałam powalona i związana. Po różnych odgłosach szamotania i krzyków, zrozumiałam, że Feniksa też pojmali.
C.D.N.