Ahhhh te wilczyce, nic się od nich nie wyciągnie. Jak się uprą, że nie chcą powiedzieć, to nie powiedzą. A co jeśli ja tylko chciałem pomóc? To znaczy, owszem, zabiłem Chetana, ale wiem, że Vixen mi to wybaczyła. Rozumiała doskonale, że gdybym tego nie zrobił, basior zabiłby mnie bez wahania i najmniejszego wysiłku. To było jedyne wyjście.
Ruszyłem za waderą, nawołując ją w myślach, lecz nie było to konieczne. Jej znalezienie nie zajęło mi specjalnie dużo czasu: ma bardzo charakterystyczny zapach, który pokierował mnie prosto do mojej ukochanej.
Em, zapomnijcie o tym ostatnim. Nie było tego. W ogóle. Nic a nic. Ona jest tylko moją przyjaciółką. Bardzo bliską, ale t y l k o przyjaciółką.
Spojrzałem na Vixen, siedzącą na trawie i ciężko oddychającą. Najwyraźniej zmęczyła się długim biegiem, a przebyła naprawdę kawał drogi. Dokładając do tego jeszcze wszelakie zbocza, kłody i tym podobne, nietrudno o zadyszkę.
Powoli do niej podszedłem, uważając na każdy swój ruch. Chciałem ją zaskoczyć.
Nagle przed nią zmaterializował się wilk. Wróć. Wilczyca.
Vixen podniosła łeb i natychmiast się cofnęła, wpadając na mnie. Szybko popatrzyła mi się w oczy i przekazała wiadomość:
Co ty tutaj robisz?
Odpowiedziałem:
Szukam takiej jednej wilczycy, znasz ją może? Czarne futro, ametystowe oczy...
Nieważne – przerwała – Ukłoń się
Nie rozumiałem. Po co miałbym się kłaniać jakiemuś wilkowi? W dodatku nieznanemu?
- Bardzo dobrze znanemu, Nuka – odezwała się wilczyca, stojąca przed nami. – Nie kojarzysz bogini wiernych?
Zamurowało mnie. Czy to Juna? Raczej nie jest podobna do... Siebie. Zawsze była majestatyczną waderą i wyraźnie biła od niej boskość, a teraz? Rude futro, brązowe oczy i puszysty ogon nie wyróżniały się niczym szczególnym. Juna wyglądała co najmniej dziwnie, jak na boginię.
Mimo wątpliwości ukłoniłem się, a Vixen zrobiła to samo, patrząc na mnie. Usłyszałem jej głos:
Nie rób nic głupiego
Postaram się, odpowiedziałem.
Fioletowooka Wadera przewróciła oczami i skierowała wzrok w stronę Juny.
- Jak pewnie zauważyliście, coś jest nie tak.
Rude futro wilczycy zmieniło na chwilę barwę na kremowe, lecz za chwilę znów wróciło do dawniejszej formy. Juna westchnęła.
- Chcecie wersję skróconą czy pełną?
- Skróconą – odpowiedzieliśmy w tym samym momencie.
- Neptun pokłócił się z Pluto. Bardzo pokłócił – skierowała wzrok na ziemię, w której zaczęła grzebać przednią łapą. – A do konfliktu dołączyli się inni bogowie i bożkowie. Stworzyli dwa obozy, a teraz starają się zgnieść siebie nawzajem. Nie mogą umrzeć, więc przynajmniej uprzykrzają sobie życie.
- A Ty? – spytałem bogini.
- Ja nie wplątałam się w kłótnię, podobnie jak Nessa i Wenus. We trzy staramy się doprowadzić do porządku całą resztę ale – westchnęła – bezskutecznie.
Spojrzała na Vixen i spytała:
- Czemu tak dziwnie na mnie patrzysz?
- Wybacz, Juno, ale nigdy nie wyglądałaś tak... Zwyczajnie – odpowiedziała wadera, lekko przestraszona. – Co się stało?
Bogini namyśliła się chwilę, po czym wyjaśniła:
- Nie chciałam rzucać się w oczy, bo Jowisz kazałby mi wracać i najpewniej dołączyć się do niego i Neptuna, a musiałam się z wami spotkać. Tylko wy możecie to wszystko naprawić.
Spojrzałem na Vixen pytająco, lecz i ona najwyraźniej nie wiedziała, o co chodzi wilczycy. Zapytała:
- Jak mamy to zrobić?
Juna uśmiechnęła się łagodnie.
- To już musicie wymyślić sami.
Vixen?