· 

Nieznany trop [Część #2]

Alessa spojrzała na mnie z zaskoczeniem. Właściwie sam nie mogłem uwierzyć w to co przed momentem powiedziałem.

 

-Jaki?

 

Nie odpowiedziałem od razu, najpierw obrzuciłem wzrokiem całe pomieszczenie, szukając potencjalnych przedmiotów które mogą się przydać. Jednakże w kącie leżał tylko zardzewiały nóż, który aktualnie mi nie pomoże.

 

 

-Uhm, umiem się teleportować tak? Co prawda na bardzo krótką odległość, ale teoretycznie jeśli to zrobię to będę w stanie wydostać się z łańcuchów. - wyjaśniłem z udawaną pewnością siebie. Nie mam bladego pojęcia jak potem miałbym uwolnić waderę, ale nie chciałem pozostać bezczynny.

 

-Hm, ten plan nie brzmi najgorzej… Ale jak masz zamiar potem uwolnić mnie? 

 

-Postaram się coś wymyślić. - odpowiedziałem z uśmiechem. 

 

Zabrałem się od razu do roboty, przymknąłem powieki i skupiłem się na “zniknięciu”. Po chwili poczułem jakby powietrze dookoła mnie zassało się i przepchnęło moje ciało dalej. Nienawidzę tego uczucia.

 

Upadłem na ziemię jak ostatnia pokraka, jednak pozbierałem się szybko i zerknąłem na wilczycę. Spoglądała na moje akcje z lekkim rozbawieniem. 

 

-Całkiem nieźle. - powiedziała. W tym momencie oboje usłyszeliśmy odgłosy łap powracającego basiora. - Pospiesz się! - dodała przyciszonym głosem.

 

Zacząłem gorączkowo myśleć co mogę zrobić.Zrobiłem pierwsze co przyszło mi na myśl i zacząłem szarpać łańcuchy zębami. Nie chciały ustąpić. Czy moja teleportacja jest w stanie udźwignąć ze sobą dwie osoby? Po tym jak wydostałem się z uwięzi chyba niewiele zdziałam.

 

 

Niech coś się wydarzy…

 

Proszę!

 

 

Jak na zawołanie wokół mojego ciała zaczęły pojawiać się czarne macki o nieokreślonym stanie skupienia. Wychodziły jakby… ze mnie? 

 

 

Kroki zdawały się być coraz bliżej.

 

“Ruszcie się do przodu!” krzyknąłem w duszy.

 

Czarna masa wykonała moje polecenie i gdy tylko dotknęła metalu oplątującego Alessę, ten zaczął znikać. Oboje rzuciliśmy sobie zdziwione spojrzenia i po chwili wilczyca wyskoczyła z resztek łańcucha.

 

W tym właśnie momencie do pomieszczenia wszedł czarny wilk. Z jego gardła zaczął wydobywać się skowyt przepełniony wściekłością.

 

Kątem oka dostrzegłem jak Al przyjmuje obronną pozycję i jeży jej się sierść na grzbiecie.

 

-Widzę, że udało wam się pozbyć moich łańcuchów… Chciałem was jeszcze trochę utrzymać przy życiu, dawno nie miałem do kogo otworzyć pyska… Ale nie dajecie mi wyboru. Teraz ja pozbędę się was! - zaśmiał się psychopatycznie i zaczął postępować w naszym kierunku. Bez dłuższego namysłu rzuciłem się w kąt pokoju po nóż i rzuciłem go w stronę Alis. Ta natychmiastowo zrozumiała o co mi chodzi i złapała go w szczęki. 

 

Rzuciła się błyskawicznie w stronę czarnego basiora, mając na celu jego gardło. Jednakże ten przewidział co ona chce zrobić i odepchnął ją od siebie z ogromną siłą. Upadła parę kroków dalej i natychmiast zerwała się na nogi, ciężko dysząc.

 

Ja natomiast stałem i w osłupieniu obserwowałem całą sytuację. Jeszcze nigdy wcześniej nie byłem zmuszony do walki z przedstawicielem mojego gatunku.

 

-Staracie się na daremne. Wasze próby są śmieszne! Nie jesteście w stanie mnie pokonać! - wrzasnął. - Pracowałem na to tyle lat i myślicie że dam się pokonać byle wilkom? Wasze niedoczekanie.. - dodał. W jego oczach błysnęło coś niepokojącego, natomiast sam wilk jakby rósł w oczach. Nim zdążyłem się zorientować co się dzieje jego łeb dosięgał już sufitu i wyrastały z niego przerażające rogi. Jego szczęka zniekształciła się i wydłużyła, ściekała z niej czarna piana. Moja towarzyszka stała pod ścianą i patrzyła na potwora w osłupieniu.

 

-Wiejemy. - wydusiłem z siebie.

 

 

 

<Aless? UwU>