Okej - powiedziałem do Felis - Jesteś duchem. Tylko nie rozumiem...
- Tak, byłam kiedyś żywym wilkiem - odpowiedziała na moje myśli wadera - Zostałam... Zabita
- Tak, mogłem się tego domyślić - teraz spojrzałem na ranę na jeh pysku, która przebiegała od otworu gębowego, przez oko, aż do ucha.
- Wiadomo że dusza wilka nigdy nie umrze, ale nie każdy duch potrafi być widoczny dla żywych stworzeń.
- To jak ty tego dokonałaś - zapytałem z ciekawością, już myśląc o tym, że może ja po śmierci też mógłbym mjeć taki dar.
- Nieważne - odpowiedziała podejrzanie wilczyca.
- A co tu właściwie robisz?
- Chcę się zemścić na tym kto mi to zrobił. Na tym wilku, który tak niechybnie mnie uśmiercił. Na mojej siostrze Milii. - serce podskoczyło mi do gardła. Zdarzało się pełno rzeczy, na które tak reagowałem, ale to nie mieściło mi się w głowie. "Moja ciocia, jednocześnie przyszywana matka, naprawdę mogłaby coś takiego zrobić? Mogła by... Zabić moją ciocie?" I wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że mam wiele pokrewnych wilków. Dwie wadery w jednym miocie. Jedna... Nic mi jeszcze o niej nie wiadomo, druga - przykład dobra i czułości - ciocia Milia, a tymczasem morderczyni pierwszej ciotki Felis.
- Czemu do tego doszło - zapytałem przerywając głuchą ciszę.
- Takie z ciebie wilczątko!? Wszystko musisz wiedzieć? - zdenerwowała się wadera.
- Jeśli nie, to nie - odpowiedziałem ponuro - Ale wiesz. Interesują mnie rodzinne sprawy.
- Rodzinne!? - I teraz "się skapnąłem", że ona nie wie. Już wiem jaką satysfakcję czuł mój ojciec mówiąc o naszym spokrewnieniu...
C.D.N.