Spojrzeliśmy po sobie z Vixen. Kim jest ten basior? Gdzie jesteśmy? Dlaczego nazwał nas Lucasem i Nicą? I co się stało z Dremurr? Te pytania krążyły nam obojgu po głowie. Odrobinę – nie, nie odrobinę – bardzo zaniepokojeni wstaliśmy i wyszliśmy z jaskini w ślad za wilkiem.
Rozglądnąłem się. Nigdy nie byłem w tym miejscu, jednak wydawało się dość znajome. Nieduża kuźnia, zając, zbrojownia, zając, plac do treningów, jasnoszary wilk goniący zająca i parę jaskiń, w tym jedna naprawdę duża, wyglądająca na siedzibę jakiegoś dużego stada, na przykład stada…
Wilków.
Stanąłem jak wryty i popatrzyłem na Vixen. Ona też znieruchomiała, wpatrując się w jaskinię. Czyżby doszła do tego samego wniosku co ja?
Ciemnobrązowe futro wilka idącego przed nami drgnęło, jakby miał się zaraz na nas popatrzeć, a ja natychmiastowo ruszyłem w dalszą drogę, uprzednio trącając Vixen. Lepiej nie ryzykować zdemaskowania.
Starałem się ciągle zwalniać, by oddalić się od wilka idącego przed nami. Nie mógł mnie usłyszeć.
Gdy już upewniłem się, że wraz z waderą jesteśmy dostatecznie daleko od basiora, przybliżyłem się do niej i szepnąłem:
- Jesteśmy w innej watasze.
Wilczyca popatrzyła na mnie a wyraz jej pyska mówił tylko jedno: No nie gadaj. Serio?
Co ciekawe, wydawało mi się, że usłyszałem jej cichy, acz wyraźny głos w mojej głowie.
Nadal szliśmy w nieznanym nam kierunku, pogrążeni we własnych myślach, a wilk przed nami stawał się coraz bardziej poddenerwowany. Szeptał coś do siebie i gubił rytm chodu. Raz potknął się i prawie wywrócił, lecz Vixen złapała go zębami za kark i postawiła na nogi, a ja poczułem leciutkie ukłucie zazdrości, gdy ten się do niej uśmiechnął. Leciutkie. Bardzo leciutkie. Tak właśnie.
Nagle, przed jedną z jaskiń, basior stanął.
- Dalej idziecie sami. O ile alfa – Tu głos mu się załamał - nie każe wam pójść do Osady, macie się pojawić na treningu. Dzisiaj przerabiamy skoki z dużych wysokości. Zrozumieliście?
Posłusznie pokiwaliśmy głowami, a ciemne futro wilka zniknęło za drzewami.
- Mamy spotkać się z alfą? Ale… chyba nie wiedzą że my to nie my? – Spytałem wilczycy, choć ona pewnie też nie znała odpowiedzi. Nie odpowiedziała, a jedynie na mnie spojrzała, mrużąc swoje piękne oczy. Em, czy ja cos mówiłem o pięknych oczach? Zapomnijcie, tego nie było.
W co my się wpakowaliśmy… - Znowu usłyszałem głos wadery. To już stawało się naprawdę dziwne. Ciekawe czy ona usłyszy mnie?
Sam nie wiem – Pomyślałem, skupiając się na Vixen, a gdy ta popatrzyła się na mnie, spytałem:
Słyszysz to?
Odpowiedź otrzymałem natychmiastowo.
Tak
Uśmiechnąłem się i powiedziałem, tym razem na głos:
- Więc chodźmy zobaczyć co ma nam do powiedzenia alfa.
Weszliśmy do jaskini mieniącej się wieloma kryształami i – jak sądzę – kamieniami szlachetnymi. Szczególnie dużo było tu Ametystu – kamienia o (tak cudownym) kolorze oczu Vixen.
Chwila zaraz.
Vixen, popatrz się na mnie.
Wadera posłusznie wykonała polecenie, a ja wpatrzyłem się w oczy koloru… ametystu! Nadal!
Jakiego koloru mam oczy?
Niebieskie
Czyli oczy nam się nie zmieniły. Przynajmniej tyle.
Podszedłem do jednego z kryształów i wyciągnąłem ku niemu łapę, lecz w jaskini zabrzmiał potężny, surowy głos.
- Lucas, ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie dotykał tych kryształów?
Od razu oddaliłem się od kamienia i spojrzałem w stronę, z której owy głos dobiegał.
Na środku jaskini stał wielki basior o kremowym futrze, długim ogonie i potężnych skrzydłach tego samego koloru, złotych oczach i ostrych pazurach. Ja czułem się przy nim mały i nic nieznaczący, a sądząc po minie Vixen, ona też się tak czuła. Ukłoniłem się. Wzrok basiora przeszywał mnie na wylot, a ja jedyne czego chciałem to położyć się i pokazać uległość. Ja, Nuka, chciałem komuś ulec! Mimo to wyprostowałem się i popatrzyłem wilkowi prosto w oczy. Wadera popatrzyła się na mnie z niepokojem.
Nie rzucaj mu wyzwania. To alfa.
Odrobinę osłabiłem kontakt wzrokowy z alfą, jednak nadal go utrzymywałem. Nie miałem zamiaru się poddać.
- Alfo, przyszliśmy tu na twoje wezwanie – powiedziała Vixen pewnym siebie głosem.
Jak możesz być taka spokojna? – spytałem.
Denerwuję się jak nic – odpowiedziała wilczyca, a po chwili dodała – Posłuchajmy co ma nam do powiedzenia.
- Złamaliście zasady kolejny raz. Dałem wam druga szansę, a wy ją zmarnowaliście. Wiedzieliście, że następnym razem grozi wam kara, praktycznie równoznaczna z wydaleniem z watahy, prawda?
Nie, pomyśleliśmy oboje. Żeby jednak nie wzbudzać podejrzeń odpowiedziałem, przestępując nerwowo z nogi na nogę:
- Tak, alfo.
Basior zmierzył nas wzrokiem.
- Za godzinę już ma was tutaj nie być.
Przybliżył się i, pochylając się, spojrzał mi prosto w oczy.
- I nie chcę usłyszeć słowa sprzeciwu, Lucas. Ani jednego.
C.D.N.
<Vixen?>