Coś ugryzło mnie w ogon. Odwróciłam się i spojrzałam na wilka, który szarpał mój ogon. Warknęłam na wilczka, a ten wypuścił moją kitę z pyska i spojrzał na mnie ze skruchą. Okazało się, że była to waderka. Za nią biegł czarno niebieski wilk, krzycząc coś. Kiedy w końcu do nas dotarł, stanął na chwilę, żeby złapać oddech, po czym powiedział:
- Dremurr! Co ci mówiłem?!
- Że mam się nie oddalać - szepnęła waderka i stanęła obok basiora. Teraz wilk zwrócił się do mnie:
- Wybacz, po niej wszystkiego można się spodziewać - spojrzał ponownie na waderkę że zgrozą.
- Nic się nie stało... - wychrypiałam. Nagle usłyszeliśmy łopot skrzydeł, a po chwili obok mnie wylądował feniks. Małej zaświeciły się oczy z ekscytacji, a ja poczułam ukłucie satysfakcji, ponieważ pupil był moją wielką dumą.
- Mogę pogłaskać? - spytała Dremurr i podeszła do Firenzo. Nawiązałam kontakt wzrokowy z feniksem i przekazałam mu, że można jej zaufać i że nie jest zagrożeniem. Chyba. Feniks mruknął cicho na znak, że zrozumiał. Wystawił łeb tak, aby szczeniak mógł go pogłaskać. Staliśmy w ciszy z basiorem, nie wiedząc, jak zacząć rozmowę.
- Nuka - odezwała się niespodziewanie Dremurr - Przypomniało mi się coś... Zanim jeszcze spotkałam Asgore'a - poczułam żal za zmarłym członkiem watahy - Widziałam coś dziwnego...
- Co?! Co to było?! - zapytał basior, wyraźnie zdenerwowany.
- Nie wiem dokładnie - waderka zawahała się, ale po chwili ciągnęła dalej - Coś czarno magicznego... Nie przyjrzałam się. Wystraszyłam się i uciekłam. Ale udało mi się zapamiętać miejsce...
Na chwilę włączyłam się z rozmowy. Coś czarno magicznego... Bardzo dobrze znałam się na magii. Lata spędziłam na studiowaniu nawet jej najczarniejszych rodzajów. Oczywiście nie wiedziałam o niej wszystkiego...
- Prowadź - powiedziałam niespodziewanie. Basior i szczeniak spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, ale ja dobrze wiedziałam, co robię - Zaprowadź mnie tam.
Szliśmy poprzez łąkę. Dremurr hasała wesoło, a Firenzo zataczał kółka nad nami. Basior truchtał obok mnie, ale ja byłam zbyt skupiona na myśleniu o tym, co to mogło być, to, co znalazła Dremurr. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos basiora:
- Nuka - spojrzałam na niego, nie wiedząc, o co chodzi - Mam na imię Nuka. A ta mała to Dremurr. Inaczej Dream.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Miło mi cię poznać, Nuka. Nazywam się Vixen. A on - wskazałam pyskiem na Feniksa krążącego nad nami - Nosi imię Firenzo.
Część drogi spędziliśmy na rozmowie. Żartowaliśmy, śmialiśmy się i rozprawialiśmy na różne tematy. Właśnie dyskutowaliśmy na temat tego, czy mięso sarny rzeczywiście jest smaczniejsze od mięsa zająca, gdy przerwał nam głos waderki:
- To już blisko!
Spojrzeliśmy na nią i dostrzegliśmy przed nią las. Wiedziałam, że Firenzo nie wejdzie tam z nami, ponieważ drzewa rosły za blisko siebie. Przecisnęłam się za Dremurr przez pniaki. Za mną do lasu wszedł Nuka. Szliśmy tak przez chwilę, dopóki mała nie wprowadziła nas na małą polankę. Na środku trawy leżał czarny, malutki kamyczek. Na początku wyglądał zwyczajnie, ale wtedy dostrzegłam, że emituje on dziwną poświatę. Nigdy jeszcze takiego czegoś nie widziałam. Dremurr zaczęła się do niego zbliżać.
- Waderko, zostaw to - w moim głosie słychać było ostrzeżenie i niepokój. Nagle jednocześnie z Nuką krzyknęliśmy:
- Nie!
Granatowo czerwone światło wystrzeliło z kamyka prosto w Dremurr. Rzuciłam się przed małą i dostrzegłam, że Nuka zrobił to samo. Promień ugodził w naszą dwójkę.
Zamknęłam oczy, gotowa na ból i rozstanie się z tym światem. Jednak nic takiego nie nadeszło. Powoli otworzyłam oczy. Leżałam w jakiejś jaskini. Światło słońca rozświetlało jej ściany. Rozejrzałam się i dostrzegłam jakiegoś nowego basiora. Miał on płomienno rude futro. Wilk otworzył oczy. Jego spojrzenie od razu padło na mnie. Przerażony odskoczył daleko i pokazał kły. Ostrożnie zbliżyłam się do kałuży, która znajdowała się pomiędzy mną a nieznanym basiorem. Przejrzałam się w niej. To było coś, czego się nie spodziewałam. Miałam błękitne futro.
Zamrugałam kilka razy. Basior powoli do mnie podszedł i również przyjrzał się swemu odbiciu. Po chwili ciszy zapytał:
- Vixen?
- Nuka?
Tak, to był on. Uradowana wtuliłam się w jego futro. Nuka też odetchnął z ulgą i oparł głowę na moim karku. Kiedy już otrząsnęliśmy się z radosnego uniesienia, stwierdziliśmy, że nie wiemy, co dokładnie się stało.
- Dobra. A więc to było tak - powiedziałam po raz kolejny tego dnia. Nuka przewrócił oczami i prychnął ze znudzenia. Już kilka godzin wałkowaliśmy to samo w kółko. Nie przejęłam się tym i ciągnęłam dalej - Waderka zaprowadziła nas do tego dziwnego kamienia. Aby nie dopuścić do zranienia jej, albo czegoś w tym rodzaju, zasłoniliśmy ją własnymi ciałami. To dziwne światło uderzyło w nas, zmieniło nasz wygląd...
- I głosy - przerwał mi Nuka.
- Tak, głosy też. A teraz nie wiemy nawet tego, gdzie jesteśmy. - zakończyłam mój wywód z rozdrażnieniem. Opadłam zmęczona i wściekła na kamień obok Nuki. Kiedy zrobiło się już ciemno i nadeszła noc, temperatura gwałtownie spadła. Przez wcześniejzych kilka godzin próbowaliśmy odkryć nasze moce, ale nic z tego nie wyszło. Głodni, zdenerwowani i zmęczeni zasnęliśmy, wtuleni w siebie, aby zyskać choć trochę ciepła.
Głośny świergot ptaków wybudził mnie ze snu. Przeciągnęłam się ospale i spojrzałam na Nukę, który ciągle spał. Uśmiechnęłam się pod nosem i wstałam ostrożnie tak, aby go nie obudzić. Wyszłam na dwór, zamierzając poszukać czegoś do jedzenia. Słońce grzało mój grzbiet, a ja ziewnęłam. Mlasnęłam kilka razy i ruszyłam w stronę pobliskiego lasu. Zaczęłam węszyć z nadzieją w powietrzu i wyczułam zapach kilku zajęcy. Wróciłam do jaskini, dumnie niosąc w pysku kilka zajęcy. Nuka już się obudził i rozglądał niespokojnie, zanim mnie nie dostrzegł. Wstał i podszedł do mnie. Położyłam przed nim zające, merdając, zadowolona z siebie. Nuka najpierw mnie ostro zrugał, no bo w końcu co ja sobie myślę, zostawiając go samotnego w obcej jaskini nawet nie mówiąc, gdzie idę. W odpowiedzi tylko przewróciła oczami i wyciągnęłam soczystego zajączka ze stosu. Basior najpierw zmierzył mnie groźnym spojrzeniem, ale chyba szybko mi wybaczył, ponieważ również wziął sobie zająca i usiadł obok mnie. Jedliśmy w milczeniu, a kiedy przęłknęłam ostatnie kęsy zwierzęcia oblizałam sobie pysk że smakiem. Nagle do naszej jaskini wparował jakiś totalnie obcy wilk.
- Lucas, Nica! Wstawajcie lenie!
C.D.N
<Nuka! Czekam, co wymyślisz dalej;)>