· 

Kąpiel w rzece [Część #1]

Przez ostatnie parę tygodni do naszej watahy dołączyło naprawdę sporo wilków, ciężko było mi się odnaleźć pośród wszystkich imion. To nie tak że starałem się ich unikać. Wręcz przeciwnie-nigdy nie było po okazji. Podświadomie zdawałem sobie sprawę że tak naprawdę szukam wymówki i boję się zostać sam na sam z nieznanym mi osobnikiem, jednakże spychałem tę myśl w tył głowy. 

 

Westchnąłem ciężko i wstałem. Najwyższa pora, na moje oko dochodzi już południe. Przeciągnąłem się ospale i powłóczając łapami skierowałem się w stronę wyjścia z jaskinii. Gdy tylko wychyliłem z niej łeb słońce ostro zaatakowało moje ślepia swoimi bezlitosnymi promieniami. Chcąc uchronić przed nimi moje jeszcze ospałe oczy przymknąłem je i z impetem wpadłem w innego wilka.

 

-P-przepraszam! - wrzasnąłem odskakując.

 

-Uhh… uważaj jak chodzisz. - mruknęła posyłając mi lodowate spojrzenie. Patrzyłem za nią tępo jak odchodzi.

 

Po chwili namysłu jednak zawołałem za nią:

 

-Czekaj! - zatrzymała się i zerknęła na mnie spode łba. - Irni tak? - w głębi duszy modliłem się żebym tylko nie przekręcił jej imienia. - Może chciałabyś wybrać się ze mną na przechadzkę? - spytałem nieśmiało.

 

Wadera zmierzyła mnie przenikliwym spojrzeniem od stóp do głów, gdy nasze oczy się zetknęły poczułem się niekomfortowo, prawie jakby badała nimi moją duszę.

 

-Właściwie nie mam nic przeciwko. - odpowiedziała ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu.

 

-Co ty na to żebyśmy wybrali się do lasu? - zaproponowałem. Irni skinęła głową.

 

 

Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu, które ku ku jemu zdziwieniu wcale nie było przytłaczające. Wręcz przeciwnie, wsłuchiwanie się w odgłosy natury było odprężające, jak się zdaje, dla nas obojga.

 

-Ścigamy się do pobliskiej rzeki? - nie wiem co mnie naszło. Ale czemu by nie rozprostować kości?

 

-Świetny pomysł. - wilczyca ożywiła się i w jej oczach mogłem dostrzec iskierki podniecenia.

 

Stanęliśmy łapa w łapę i…

 

Start! 

 

Ruszyłem cwałem nie zważając na to co dzieje się dookoła mnie. Totalnie dałem ponieść się chwili, wczułem się w wiatr mierzwiący moje futro i z rozkoszy przymknąłem oczy, wysoko podnosząc pysk. Niemal automatycznie unikałem pni drzew, spośród których wyłaniał się parę metrów dalej rwący prąd rzeki. Dawno nie czułem takiej adrenaliny, a uderzenia łap mojej towarzyszki biegnącej gdzieś nieopodal tylko potęgowały to uczucie.

 

Jednakże kiedy ich zabrakło poczułem niepokój który zmusił mnie do gwałtownego zatrzymania tuż przed metą.

 

-Irni!? - zawołałem, rozglądając się dookoła.

 

Nie usłyszawszy odpowiedzi przysiadłem na brzegu i smutno opuściłem pysk. Nie zdziwiłbym się gdyby zwyczajnie uciekła.

 

-Jestem tutaj. - wyszeptał głos za moimi plecami. Zaskoczony poślizgnąłem się na kamieniach i wpadłem do wody.

 

Krztusząc się i przebierając łapami jak popadnie dotarłem do bezpiecznej mielizny i popatrzyłem się na Irni spode łba. Ta uśmiechnęła się szeroko w odpowiedzi i z pełną gracją wskoczyła do wody obok mnie, przy okazji chlapiąc mi koło pyska.

 

-TO nie było zabawne. - mruknąłem pod nosem w stronę wadery. - Nie umiem pływać.

 

Wadera spojrzała na mnie z politowaniem, jakby nie wiedząc czy się śmiać czy płakać po czym wybuchnęła dzikim chichotem, przez co poczułem się jeszcze gorzej.

 

-Ty jednak zabawny jesteś! Miałam cię za sztywniaka. - wyrzuciła z siebie zduszając śmiech. Jednak na widok mojego ponurego spojrzenia jakby spoważniała. - Czekaj ty tak serio? - spytała z niedowierzaniem. - To nie jest takie trudne, możemy spróbować razem. - dodała i skierowała się na głębszą wodę. 

 

Patrzyłem jak woda pokrywa jej futro nieco do połowy brzucha i niepewnie postąpiłem kilka kroków w jej kierunku. Irni obserwowała moje poczynania z pobłażliwym uśmiechem, po czym zanurzyła się jeszcze głębiej.

 

-Popatrz, to wcale nie takie trudne. Musisz powoli poruszać łapami, jakbyś chodził, tylko w zwolnionym tempie. - powiedziała i przepłynęła kilka metrów. - Jeśli będziesz robił to chaotycznie i gwałtownie twoje siły szybko się wyczerpią.

 

Odważyłem się i podszedłem jeszcze bliżej Irni. Na próbę oderwałem łapy od podłoża i starałem się wczuć w ruch wody. Następnie powoli poruszałem łapami starając się przestrzegać jej instrukcji. Faktycznie działało to tak jakbym odpychał się od wody, nie tracąc przy tym wiele energii, a jednak parłem do przodu. Poczułem się nieco pewniej i podpłynąłem jeszcze bliżej.

 

-Rzeczywiście to nie jest takie skomplikowane. - powiedziałem uśmiechając się. Nadal byłem nieco zaskoczony nowo nabytą umiejętnością.

 

-Widzisz? Co ty na to żebyśmy przepłynęli się na drugi brzeg? - zaproponowała biała wilczyca. Nieśmiało skinąłem łbem na znak zgody.

 

 

Ciąg dalszy Irni ^^