Kochałam wodę. Te krople wody, moczące ci futro, smak jej świeżości w pysku... Wbiegłam z rozpędu na tafle wody. Alice zaśmiała się, a Irni odskoczyła w obawie przed zamoczeniem futra. Z rozbawieniem zaczęłam skakać po wodzie i nagle przyszedł mi do głowy świetny pomysł. Zanurzyłam się głęboko, bardzo głęboko. Lekcje wstrzymania oddechu do czegoś się przydało. Wiedziałam, że dziewczyny już się zaniepokoiły, ale nadal się nie wynurzałam. Poprzez wodę usłyszałam ich przytłumione nawoływania.
W najmniej spodziewany momencie wyskoczyła i wciągnęła Alice do wody. Irni odskoczyła i wzbił się w powietrze. Obie zaczęłysmy śmiać się z miny Alice. Nasza przyjaciółka jednak po przejściu chwilowego szoku też zaśmiała się z siebie. Po chwili nawiązałyśmy kontakt wzrokowy i jednocześnie wpadlysmy na ten sam pomysł. Kiedy Irni przestała się śmiać, wyskoczyłyśmy do góry i złapałyśmy ją za łapy. Z krzykiem wyciągnęłyśmy ją pod wodę i tam puściłyśmy.
Wadera przez chwilę miotała się w wodzie, ponieważ rozwinięte skrzydła utrudniały jej poruszanie się w wodzie. Kiedy jednak udało jej się schować majestatyczne skrzydła, dopłynęła do brzegu i wdrapała się na niego. Otrząsnęła się i spojrzała na nas z grozą. Alice skurczyła się w sobie, w końcu była tu nowa i mogła nie wiedzieć takich rzeczy, jakie ja i Irni znałyśmy już od dawna. Ja natomiast spróbowałam spojrzeć na przyjaciółkę z powagą, ale coś mi nie wyszło. Jak na komędę zaśmiałyśmy się i wadera wyskoczyła do wody. Był to cudowny dzień. Kąpałyśmy się w rzece, dopóki słońce nie zaczęło chować się za górami. Tak, to był piękny dzień. Tylko wiecie co wam powiem? Cała przygoda skończyła się tym cholerny katarem.
KONIEC