· 

Godzina Największych Oszustw#1

Od kiedy zmieniłam watahę, cały czas miałam w głowie spojrzenia moich dawnych przyjaciół i wilków z poprzedniej watahy. W koszmarach widziałam, jak brutalnie morduję moją matkę, pomimo tego, że to nie była moja sprawka. Za każdym razem budziłam się z przerażeniem w oczach. Dzisiaj też tak było. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę, ciężko dysząc. Dostrzegłam, iż moje futro zaczęło świecić. ,,To dziś" pomyślałam i wstałam. Przeciągnęłam się, zapatrzona w las. Myślami wracałam do pięknych chwil spędzonych z matką. Po dłuższym czasie pobiegłam w gąszcz, kierując się bardziej moimi łapami niż umysłem.

 Biegłam tak, co chwila przyspieszając i zwalniając, żeby ominąć jakiś konar lub większą gałąź leżącą na drodze. Wskoczyłam w krzaki i zaczęłam się przez nie przedzierać. Gdy skończyłam tę przeprawę, ujrzałam to, co tak bardzo chciałam zobaczyć: mój brat Taktuk stał nad brzegiem strumienia z naszego dzieciństwa. Z cichym okrzykiem radości podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego gęste, czarne futro, które tak samo jak moje świeciło w rocznicę śmierci, tyle że jego emanowało na krwisto-czerwono. Basior spojrzał na mnie z troską. Wiedziałam, że tęskni za mną i ma mi wiele rzeczy do powiedzenia, ale stwierdziłam, iż pozwolę mu pierwszemu zadawać pytania.

- Vixi! Nawet nie wiesz, jak mi i Chetanowi* ciebie brakuje!

- Widzę, że sporo się zmieniło. - w odpowiedzi na jego pytające spojrzenie westchnęłam i objaśniłam - Nie mówisz już na mnie Zupa, z czego się cieszę. Z tego, co mi przed chwilą powiedziałeś, wnioskuję, że trzymacie się razem z Chetanem, co jest wyczynem.

- No wiesz, nie powiedziałbym, że się przyjaźnimy, po prostu częściej ze sobą rozmawiamy. A co do mówienia na ciebie Zupa...

- Oj cicho bądź! Dobrze wiesz, że tego nie chcę. Koniecznie musisz mi poopowiadać, co dzieje się w watasze.

- Najpierw ty powiesz mi, jak ci jest w nowej watasze.

- No, cóż... Dołączyłam naprawdę niedawno, więc nie znam wszystkich. Udało mi się nawiązać kontakt z Irni, jest naprawdę porządną wilczycą i mamy ze sobą parę spraw wspólnych. Reszta wydaje się w porządku, ale jak już mówiłam: jestem tu króciutko i muszę ich jeszcze poznać.

 Sporo czasu rozmawialiśmy. Dowiedziałam się, iż Chetan postawił się samemu Alfie, gdyż ten chciał zarządzić polowanie na tę "bezwzględną morderczynię", jak mnie teraz nazywają. Mój przyjaciel miał szczęście, wielkie szczęście, że go nie wygnali, za takie coś. W końcu nadeszła ta godzina. Ta, o której, dokładnie dwa lata temu, zamordowano moją matkę. Godzina, nazywana przez nas, Godziną Największych Oszustw. Godzina 1:27. Zaczęliśmy wyć.

 

*czyt. Czetan, Czetanowi itp.

 

C.D.N