Po kilku dniach przebywania w nowej watasze postanowiłem dołączyć do Zwiadowców, jednakże nie otrzymałem żadnego zadania aż do dzisiaj.
Po przebudzeniu się znalazłem wiadomość od Naczelnego Zwiadowcy (Areliona?), mówiącą, że wybiorę się na patrol razem z nim.
Kazał mi czekać przed wejściem do jaskinii i tam też go zobaczyłem.
Rosły czarno-biały basior uśmiechnął się na mój widok i podreptał w moją stronę. Na moje oko nie wyglądał on groźnie, czy coś w ten deseń i nie domyśliłbym się, że zaszedł tak daleko w
hierarchii.
Nie do końca wiedziałem jak zacząć rozmowę więc postanowiłem poczekać aż on odezwie się pierwszy.
- Cześć. Marston tak? - przytaknąłem. - Dzisiaj nie czeka nas żadne trudne zadanie. Na start chciałbym pokazać ci okolicę. - powiedział, nadal się uśmiechając. Odwrócił się i skierował w stronę
lasu. Podążyłem nieśmiało za nim.
Okolica zaczęła już nieco się zielenić, ponownie było słychać ćwierkanie ptaków. Była to miła odskocznia od wiatru huczącego pomiędzy łysymi gałęziami zamarzniętych drzew.
W drodze do miejsca w które zmierzaliśmy Arelion pokazał mi kilka różnorodnych śladów zwierząt w celu sprawdzenia mojej wiedzy łowieckiej. Od wiewiórek, po dziki i niedźwiedzie. Poszło mi całkiem
nieźle, musiał poprawić mnie zaledwie kilka razy.
Wkroczyliśmy do ciemnego boru, jednakże z każdym krokiem na przód zauważałem coraz więcej światełek przyczepionych do obwisłych pędów wysokich drzew.
Zerknąłem kątem oka na mojego towarzysza. Blask rozchodzący się pomiędzy pniami oświetlił jego skrzydła, które, swoją drogą, zauważyłem dopiero teraz. Były niemalże śnieżnobiałe i malutkie.
Ciekawe czy może ich używać. Spuściłem wzrok, nie chcąc żeby zauważył mój wgap.
- Macie tutaj kilka ładnych miejsc... - burknąłem pod nosem, chcąc przerwać krępującą ciszę.
- Prawda? Płomykowy Las zdecydowanie jest warty uwagi. - odparł wilk. W miarę upływu czasu spędzonego z nim pomyślałem, że wygląda na kogoś, komu można zaufać.
- Kiedyś z rodziną też napatoczyliśmy się na podobne miejsce. - przysiadłem na ziemi i uniosłem pysk ku koronom drzew. - To były dobre czasy. - powiedziałem, wzdychając. Prawdopodobnie już każdy
w stadzie słyszał moją historię sprzed dołączenia do nich, więc postanowiłem odpuścić sobie dalszą pogadankę. Podejrzewam, że żadne z nas nie miało łatwo.
Arelion spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem. Swoją drogą oczy też miał bardzo ładne.
- Idziemy dalej? - spytałem, zażenowany swoim występem. Wilk kiwnął głową.
Ruszyliśmy dalej.
- Marston! Czekaj! - usłyszałem i natychmiast obróciłem się za siebie. Biały basior stał nad śladami jakiegoś zwierzęcia i wyglądał na nieźle zdezorientowanego.
Podszedłem do niego i przechyliłem pytająco głowę. Odciski pozostawione w błocie nie przypominały żadnego znanego mi zwierzęcia.
- Co to jest?
- Nie mam bladego pojęcia. - odparł. - Powinniśmy to sprawdzić. - dodał. O ile normalnie dużo się uśmiechał, tak teraz wydawał mi się strasznie skupiony i spięty. Widać, że na poważnie bierze
swoją pracę.
Szliśmy powoli za tropem, raz na jakiś czas węsząc dookoła, ale żadne z nas nie miało pojęcia co właściwie śledzimy.
c.d.n.
<Arelion?>