Chwilę zastanawiałam się, co robić. Byłam przerażona i nie miałam pojęcia, jak mam się zachować. Po cichu zaczęłam skradać się w stronę miśka. Nagle na niego skoczyłam, dając Kaito chwilę na ucieczkę. Basior to wykorzystał i szybko odskoczył, łapczywie biorąc oddech. Po chwili szarpaniny zeskoczyłam z niego, i zaczęłam krążyć. Kaito już ochłonął, więc pomagał mi wyprowadzić niedźwiedzia na otwarty teren. To zadanie nie należało do łatwych, ponieważ nasz przeciwnik był niesamowicie waleczny, ale w końcu nam się udało. Popatrzyliśmy na siebie i uznaliśmy, że trzeba zaatakować z dwóch stron, bo ucieczka odpadała. Kaito zaatakował pierwszy, a ja korzystając z okazji odwróconej uwagi miśka boleśnie ugryzłam go w jego zad. Odpuścił basiorowi i szybko zwrócił się w moją stronę, na co odpowiedziałam warczeniem. Przez chwilę patrzyłam niedźwiedziowi w oczy, a potem odskoczyłam bo przeczułam atak. Od tyłu Kaito szykował się do ataku, ale jego skok był chybiony. Krzyknęłam do Kaito:
- Trzeba uciec! Nie damy rady!
- Dobra, leć pierwsza! Jestem szybszy!
Po czym zaatakował znów, tym razem trafnie, a ja zaczęłam biec przed siebie, nie oglądałam się. Po chwili basior zaczął mnie doganiać, i razem wydłużyliśmy krok. Po chwili zobaczyliśmy już znajome tereny, a miś coraz mniej chętnie za nami podążał. W końcu zrezygnowany odpuścił i zawrócił, ale my nie przestawaliśmy biec. Na miejscu od razu poszliśmy do Alessy, opowiedzieć jej co się wydarzyło. Potem rozeszliśmy się do jaskiń, żeby odpocząć po szalonej przygodzie, jaka nam się przytrafiła tego dnia. Ja zabrałam się za to za przemyślenia. Co by było gdyby....
KONIEC