· 

Świąteczna pomoc - Quest [Część 3/5]

Zima dawała się we znaki. Wszystko dookoła było opatulone śniegiem. Gdzie nie spojrzeć, tam biały puch. Białe zarysy krzaków oraz drzew, a na nich sople. Niebo bezchmurne w kolorze intensywnego niebieskiego. Słońce świeciło rażąc po oczach. Odczuwalna temperatura definitywnie na minusie. 

 

-Dokąd idziemy?-spytała zaciekawiona Flore, a z jej pyszczka pod wpływem zimna wydobyła się biała para. 

-Na teren Zachodniej Wieży-odparł Timmy.-To niedaleko; najgorsze

przebyliśmy wczoraj. Dzisiaj czeka nas szukanie kryjówki Aspera. 

-Ale Timmy-warknęła wadera-my nie jesteśmy przygotowani na walkę. Skoro Asper uwięził Twoje liczne rodzeństwo i ono nie było w stanie się wydostać to jak sobie wyobrażasz, że my go pokonamy? Nie mamy szans.

-Obiecałaś mi pomóc! Czy teraz chcesz się wycofać?-w jego oczach pojawiła się wygasła nadzieja.-Pozwolisz, żeby...żeby nie było świąt? 

-Nie przekręcaj moich słów. Boję się, iż nie mamy planu-spokojnie wymyśliła.

-Już mi stracha narobiłaś!-wykrzyknął.-Plan wymyśli się po drodze.

-Okej-zgodziła się niechętnie.-Więc prowadź.

 

Wilk zawahał się:

 

-Problem w tym, że nie jestem pewien, gdzie iść-przyznał z zakłopotaniem.

-Jak to nie wiesz gdzie iść?-oburzyła się.-Przemierzyliśmy taki kawał, żebyś teraz powiedział, że nie jesteś pewien, gdzie iść?!

-Żartowałem-odparł i sztucznie się zaśmiał. Tak naprawdę nie żartował, o czym później oboje się przekonali. 

-No to na dowcipy Ci się zebrało-warknęła wilczyca.-Bardzo zabawne. 

-Rozluźnij się!-rzucił basior, a następnie wskazał, którędy mają iść. 

Flore znajdowała się na obcej ziemi. Nigdy nie odważyła się przekroczyć granic watahy w obawie, iż się zgubi lub co gorsza trafi na ludzi. Panicznie bała się nowych miejsc, przez co żart Timmiego, że nie wie, dokąd iść, wcale nie wzbudził u niej uśmiechu. 

-Berek!-nieoczekiwanie krzyknął wilk, klepiąc ją łapą po plecach, a następnie zręcznie odbiegając przed siebie na kilka metrów. 

-Nie masz szans!-powiedziała wadera. Zawsze wygrywała wszelkie wyścigi, bądź gry w berka. 

-Zdziwiłabyś się-odparł.-Może nie wiesz, ale jako elfy jesteśmy niewyobrażalnie szybcy. 

-Zaraz się przekonamy, kto jest lepszy!-złowieszczo się zaśmiała. 

Gonitwa trwała w najlepsze przez jakieś pół godziny. Końcowo uznali, iż jest remis, gdyż oboje nie mieli już siły uciekać i przeszli do wolniejszego chodu. 

-Nie sądziłem, że będziesz tak dobrze biegać-przyznał Timmy.-Mało kto jest w stanie dogonić elfy. 

-Widzisz, jestem niezwykła-powiedziała Florence z szyderczym uśmiechem.-Ciesz się, że miałeś to szczęście i mnie poznałeś.

-A żebyś wiedziała, moja droga towarzyszko-rzekł basior.-Bardzo się cieszę, iż jest mi dane z Tobą wypełniać tę misję. Polubiłem Cię, naprawdę. Jesteś wyjątkowa, bo mało kto ze mną wytrzymuje. Trochę zastępujesz mi rodzine. 

Do oczu wadery napłynęły łzy. Nie mogła się opanować i ryknęła płaczem ze wzruszenia.

-To bardzo miłe-rzekła.-Ja też się cieszę, iż poznałam kogoś takiego jak ty. Nigdy o Tobie nie zapomnę.

-A ja Ci nigdy nie pozwolę o sobie zapomnieć! Co roku bede Ci zostawiał specjalny prezent ode mnie! 

 

Florence rzuciła mu się na szyję, tuląc go z całej siły. Zmierzali w pogodnych nastrojach przez kolejne 1,5 godziny. Mimo srogiego klimatu, droga mijała szybko i sprawnie.

 

-Którędy teraz?-spytała Florence, widząc, iż basior widocznie zwolnił.

-Problem w tym, że nie wiem-przyznał ze wstydem basior.-Szczerze mówiąc, jestem na tych ziemiach po raz pierwszy. 

-Czyli utknęliśmy na jakimś pustkowiu?-wykrzyknęła wadera.

-Nie bij-skulił się. 

-Powiedz mi chociaż, że wiesz jak stąd wrócić!

-No niezbyt. Od pół godziny nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy i idę „na czuja”-wyznał niezachwycony.

-Czy gdybym się nie spytała, to byś się nie przyznał? 

-Najwyraźniej tak, ale nie jestem z tego dumny!-próbował się bronić.

-Przecież chodzilibyśmy w kółko! Oj Timmy, zawiodłeś. Teraz nawet nie mamy co zrobić-przyznała smutno.-Obawiam się, iż skoro nie znasz trasy to może Nam być ciężko. 

Wilk bezradnie zmarszczył brwi. Jego pysk zmienił barwę na czerwoną. 

-Ja naprawdę nie chciałem zawieźć! Myślałem, ze szybko zorientuje się, którego iść. Prze..przepraszam.

-To co teraz zrobimy?-spytała. 

-Nie wiem. Nie pozostaje Nam nic innego jak szwendać się w te i wewte w nadziei, że się uda. 

-Bez sensu!-skrytykowała pomysł.-Prędzej zjawi się Dobry Duch Świąt! 

I wtem... Bożonarodzeniowy cud! Ni stad ni z owąd pojawiła się szara wilczyca. 

-Ktoś mnie wołał?-spytała, po czym uśmiechnęła się szeroko.

Florence zszokowana takim zbiegiem wydarzeń nie była w stanie nawet wydobyć słowa.

-Holy!-wykrzyknął Timmy. Wskoczył jej na grzbiet, przewracając ją.-Jesteś naszym ratunkiem! 

-Masz w zwyczaju przewracać innych-zauważyła Florence. 

-Po to jestem-rzekła Holy-by ratować z opresji! Zgubiliście się?

-Tak-odparł pewnie Timmy. Widać, że czuł się swobodnie w towarzystwie owej zjawy.

 

Wadera nie była taka przekonana. Coś jej się nie podobało w nowo poznanej postaci. Sytuacja wydawała jej się po prostu zbyt kolorowa, aby była również prawdziwa. Nie miała jednak wyboru, wiec musiała za nią podążać.

 

-A dokąd zmierzacie?-spytała.

-Do kryjówki Aspera-odpowiedział.

Na pysku Holy pojawił się wytrzeszcz:

-Przecież to w drugą stronę!-oburzyła się.-Musimy teraz przejść na zupełnie inna stronę Zachodniej Wieży.

-Wspominałem, że się zgubiliśmy, tak?-ze wstydem powiedział.

-Nie traćmy więc czasu, tylko w drogę-zarządziła.-Musisz mi opowiedzieć, co Was sprowadza do jaskini Aspera, bo to bardzo ryzykowna wyprawa. 

 

Podczas, gdy Timmy tłumaczył Holy idee wędrówki, Flore przyjrzała się waderze z bliska. Miała żółte oczy, które pięknie przebijały się przez szare futro. Czasem grzywa je zakrywała, lecz zawsze gdy tak się działo, energicznie kiwała głową, przerzucając ją za uszy. Wzrostem dorównywała Timmiemu, może była lekko od niego niższa. 

Od całej trójki czuć było radość na kilometr. Chociaż Flore na początku nie była pozytywnie nastawiona do wilczycy, prędko się do niej przekonała. Znajomość terenów i wszelkich skrótów Holy, umożliwił im szybkie znalezienie się u celu. Gdyby nie ona, zapewne teraz Timmy i Florence błąkaliby i zamarzli z zimna! 

 

-Dziękujemy Ci bardzo za pomoc-powiedziała różnooka wadera. 

-Nie ma za co!-uśmiechnęła się promieniście Holy.-Po to tu jestem. Cieszę się, iż mogłam pomóc. Mam nadzieję, iż starcie z Asperem przebiegnie po waszej myśli.

-Trzymaj się, Holy-rzekł Timmy.-Odwdzięczę Ci się kiedyś, kochana.

Po tych słowach pożegnali się. Na Holy, podobnie jak i Flo oraz Timmiego był już czas.

 

Zarówno ona jak i oni mieli jeszcze sprawy do załatwienia.

Na „parę” czekała najtrudniejsza pora, czyli starcie z Asperem. Musieli wykombinować na tyle dobry plan, aby ocalić święta. Nie wiedzieli jeszcze wtedy, że geniusz zła już ich przechytrzył i tylko czekał na odpowiedni moment, by zaatakować.

 

C.D.N