Śnieg otulił pełne niepokoju, nagie szczyty nadając im jeszcze większej surowości i sprawił, że rysowały się wyraźniej niż zwykle na horyzoncie bielejącym jasnym światłem, odbijającym jedynie krystaliczny blask śniegu. W zimie słońce szybciej chyliło się ku zachodowi a na popołudniowym niebie można było ujrzeć zarys księżyca, który z nastaniem krótszych dni coraz bardziej niecierpliwił się w oczekiwaniu na swoją kolej, by oświetlić krainę bladym światłem. Krajobraz wydawać by się mógł pozbawiony życia, gdyby nie dwa wilki kierujące się żwawo w stronę majestatycznego lasu. Ich wędrówka trwa już od wczesnego poranka a dopiero dwie godziny temu przekroczyli granice watahy. Wadera wcześniej nie dawała wiary w to, że napotkany przypadkiem elf posiada umiejętności przewodnika, teraz jednak nie miała już co do tego żadnych wątpliwości. Timmy, okazał się na nieszczęście Vesny również bardzo muzykalny. Przez całą drogę śpiewał kolędy i świąteczne przyśpiewki. Aktualnie drażnił uszy wilczycy ćwierkając radośnie:
,,Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy
Dzień, jeden dzień, w którym gasną wszelkie spory
Jest taki dzień, w którym radość wita wszystkich
Dzień, który już każdy z nas zna od kołyski!''*
Co prawda, nie śpiewał brzydko, jednak wilczyca już miała go dość.
-Timmy, mam prośbę. Oszczędź moich uszu i swojego głosu, ile można tego słuchać?- zwróciła się do
niego błagalnym głosem.
- W sensie, że mam przestać śpiewać? Ale ja na to nic nie poradzę jak się cieszę to śpiewam taka jest
moja natura a jak powszechnie wiadomo z naturą się przecież nie walczy!
-A ja z natury jestem groźna i wredna i nie wiem jak długo uda mi się z tą naturą walczyć w imię
świąt i nowych przyjaźni a ty mi w tym na pewno nie pomagasz...
-W porządku, będę cicho jak myszka.-rzekł basior i zamerdał ogonem. -A nucić mogę? -dodał po chwili.
-Możesz...-wadera westchnęła- Mówił ci już ktoś, że jesteś irytującym elfem?...
-Nie, my wszyscy tak mamy.- rzekł Timmy z dumą w głosie, po czym wrócił do nucenia. Po chwili
znaleźli się już w mroźnym lesie, jednak musieli przerwać wędrówkę z powodu zapadającego zmroku
i zmęczenia. Gdy wreszcie między drzewami i gęstymi zaspami śniegu udało im się znaleźć
jaskinie, weszli do niej zaraz po tym, jak upewnili się, że nie ma ona żadnych lokatorów.
Vesna nie mogła wyjść z podziwu na widok optymizmu młodego wilka. Timmy miał energi tyle, co nadpobudliwy
szczeniak, cieszył się z każdej drobnostki i dostrzegał światło nadzieji pomimo tragedii, która go spotkała.
Elf ułożył się w jaskini i oparł na przednich łapach swój uśmiechnięty pysk, po czym od razu zasnął
wyczerpany całodzienną wędrówką. Vesna również znalazła sobie miejsce do spoczynku, wiedziała jednak, że
jej sen nie przychodzi tak łatwo. Tym razem jednak szybciej niż zwykle pogrążyła się we śnie.
Śpiące w jaskini wilki nie zdawały sobie sprawy z tego, co przyniesie ta noc a miała się ona okazać dla nich dramatyczna. Gdy
słońce z powrotem zagościło na niebie, w zimowej krainie nastała światłość, jednak nie dotarła ona do oczu
wędrowców, gdyż miejsce ich odpoczynku dalej było w mocy nieprzeniknionego mroku. Wilczyca, budząc się
dobrze wiedziala, że nastał poranek, od razu pojęła co się stało. Podniosła się raptownie a przed jej oczami
pojawiły się na krótką chwilę szare plamki. Nie zważając na zawroty głowy podbiegła do wejścia, gdzie dokonała
makabrycznego odkrycia. Śnieżyca zasypała wejście. Vesna bez zwłoki zaczęła kopać w białym, ubitym puchu,
jednak za każdym razem, gdy zanurzyła swoje łapy w zimnej zaporze, śnieg tylko ją obsypywał. Po kwadransie
nerwowego drapania nie było widać żadnych efektów jej pracy. Czarna rozpacz utknęła w jaskini z rozśpiewanym
elfem świątecznym! A co do elfa, wypadałoby go wreszcie obudzić. Jak pomyślała, tak też zrobiła. Otrzepała się
ze śniegu, a następnie ruszyła w głąb jaskini gdzie zastała basiora śpiącego w takiej samej pozycji, w jakiej
widziała go po raz ostatni, zanim pobiegła bezskutecznie rozprawić się z pułapką. Szturchnęła skrzydlatego w bok raz, drugi, trzeci, ale ten ani myślał drgnąć. Wadera postanowiła posunąć się do bardziej drastycznych środków więc nagarnęła na środek jaskini nieco śniegu i zaczęła rzucać nim w elfa. Timmy jedynie zasłonił się skrzydłem i wymamrotał coś pod nosem. Cierpliwość Vesny w tym momencie się skończyła. Stresowa sytuacja i opór elfa sprawiły, że straciła na chwilę swoje opanowanie.
-Świąt nie będzie!!!- wydarła się na całą jaskinię. Jej towarzysz wzbił się w powietrze z dzikim okrzykiem,
ogarnięty całkowitą paniką. Z jego ust wydobywał się potok niezrozumiałych słów a sam wyglądał jakby
zobaczył nie ducha, ale całą krainę umarłych i chyba nawet był tam już jedną łapą. Vesna nie spodziewała się
takiej reakcji, ale poniekąd była dumna ze swojego dzieła.
-No proszę, czyli jednak umiesz szybko wstać...- rzekła lekko zirytowanym, melancholijnym głosem.
-Chciałaś mnie tylko obudzić!? Sprytne wadero, nawet bardzo. Napędziłaś mi takiego stracha, że nawet sobie
nie wyobrażasz. Jesteś geniuszem zła, Vesno.-Wydyszał basior, uśmiechając się pod nosem na myśl, że to był
tylko brutalny żart.
-Timmy, naprawdę mamy problem. Może rzuciło ci się w oczy coś ciekawego?- dopytała wilczyca sarkastycznym
tonem.
-Nie, nic. Noc jak noc. Nie licząc twoich głupich żartów, oczywiście.
-Problem jest w tym, że słońce już dawno wzeszło...
-Tym razem na nic mnie nie nabierzesz! Święta się odbędą a ja idę spać.- skrzydlaty przeciągnął się i ziewnął.
-Śnieżyca zasypała wejście, krótko mówiąc jesteśmy w...
-Nie kończ!-strofował ją Timmy.-A swoją drogą, nie mogłabyś przekazywać informacji delikatniej?!
-Próbowałam...-mruknęła i podążała wzrokiem za basiorem oddalającym się w stronę wejścia. Chwilę później
udała się w jego ślady. Towarzysz kompletnie zatracił się w bezskutecznej walce ze śnieżną zaporą. Wadera
widząc, że starania młodego wilka kompletnie nic nie dają chwyciła go za skórę na karku i niczym szczeniaka
przeniosła na środek jaskini.
Elfa w momencie opuściły wszystkie siły, opadł na ziemię i schował pysk w przednie łapy usilnie tłumiąc
wzbierający w nim szloch rozpaczy. Vesna przysiadła nieopodal z niewyraźną miną, nie umiała znaleźć
wyjścia z zaistniałej sytuacji. Timmy podśpiewywał półgłosem świąteczne piosenki, było wyraźnie widać, że to
uspakaja. Młody, jak na duszę towarzyską przystało nie mógł dłużej wytrzymać bez wymiany zdań.
-Pamiętam ten moment, kiedy uświadomiłem sobie, że inne elfy zostały uprowadzone. Miałem okropne
wyrzuty sumienia, tamtego dnia pokłóciłem się z Miką i ukryłem się w stajni dla naszych reniferów.
Wiesz, o co poszło? Otóż nie chciało mi się piec pierników. To była taka głupota! Chciałem ją przeprosić, ale było za późno. Nasza kraina ucichła, nigdzie nie było słychać radosnych śpiewów i nagle zrobiło się
tam jakby zimno i... pusto. Czy ja jeszcze kiedyś ich zobaczę?- basior zapłakał cicho. Vesna wiedziała, że
odpowiedź na to pytanie jest ryzykowna więc postanowiła przemilczeć sprawę.
-Wspominałeś o jakimś Asperze... kim on właściwie jest?-wilczyca próbowała zgromadzić więcej informacji.
-Okrutny basior! Każdego roku grozi nam i za wszelką cenę nie chce dopuścić do świąt! Chyba właśnie
pierwszy raz mu się udało...
-,,Pierwszy raz"? Czyli już kiedyś próbował, prawda?
-A jakże! Próbował już chyba wszystkiego! Rok temu usiłował odciąć nam dostęp do czekolady i kolorowych
posypek, wiem, że to brzmi śmiesznie, ale bez tych drobiazgów by się nie obeszło! Natomiast dwa lata temu
rozniecił pożar w magazynie ze wstążkami i pudełkami, jednak szybko zareagowaliśmy i straty nie były aż
takie groźne. A trzy lata temu to posunął się nawet do próby przekupienia świętego Mikołaja! Tamto na pewno
zapamiętał na długo, bo dziadzio się wkurzył, nie było przebacz. To nie wszystko, zawsze sprawiał problemy,
większe czy mniejsze. Tym razem przeszedł samego siebie! Porwał wszystkie elfy i dzięki temu ma pewność, że
jego niecny plan się powiedzie.- Timmy po raz kolejny zaczął kwilić. Fiołkowooka nie raz spotkała się z
obsesyjnymi okrutnikami, ten, jednak działał w sposób przemyślany. Przypuszczając tego typu ataki musiał
mieć jakieś pojęcie o życiu elfów, zapewne znał nawet ich liczbę. Ta myśl nieco zaniepokoiła waderę, bo
to mogło oznaczać, iż wrogowie wiedzą o zniknięciu Timmiego, a nawet przypuszczalnie go szukają.
-Teraz ty coś opowiedz.- smutny głos zadźwięczał w uszach samki wyrywając ją z rozmyślań. Była doprawdy
zaskoczona niespodziewaną prośbą elfa.
-Bajkę na dobranoc ci opowiedzieć?- rzuciła sarkastycznym tonem chcąc wybrnąć z sytuacji.- Daruj sobie,
żadnej nie znam.
-Opowiedz coś o sobie.- Timmy uniósł łeb, przyczłapał pół metra bliżej wadery i wlepił w nią wzrok swoich
proszących oczek.
- Nie wiem, czy cię to zainteresuje...- odpowiedziała wymijająco.
- Oczywiście, że tak! Uwielbiam słuchać opowieści z życia wziętych. Przy okazji poprawisz mi trochę
humor...- basior wyszczerzył się i niecierpliwie czekał aż Vesna rozpocznie historię. Wiedział dobrze, że dał jej propozycje nie do odrzucenia.
- No dobrze, niech ci będzie. Około rok temu dołączyłam do Watahy Wilków Brzy. Po niedługim
czasie okazało się, że jestem krewną Alessy i...
-Alessa jest twoją rodziną?! To znaczy, że ty jesteś...?
-Córką Nessy i śmiertelnika.- dokończyła zdanie i poczuła jak oblewa ją rumieniec.- Wiesz jak to jest z
niektórymi bogami, mają wszędzie mnóstwo potomstwa.
-Jak to możliwe, że nie wiedziałaś o tym wcześniej?- dopytywał wyraźnie zaciekawiony Timmy.
-Bo ja nigdy nie poznałam swoich rodziców lub byłam za mała, żeby ich pamiętać. Ponoć zginęli w walce, ale to nie może być prawda, bo jak wiadomo, Nessa jest nieśmiertelna.- Vesna zastanowiła się przez chwilę.
A co jeśli tak naprawdę jej historia wyglądała całkiem inaczej?
-I co dalej?
-A później trafiłam do zakonu mieszczącego się w ruinach warowni i tam zostałam wyszkolona na najlepszą
zabójczynię w swoich stronach.- z dumą uniosła łeb.
-Ty nie żartujesz?
-A czy wyglądam na waderę która kiedykolwiek żartuje?
-Nie.- odparł elf po chwili namysłu- Ale fajnie! Poznałem prawdziwa morderczynie!- wydarł się i spojrzał na
samkę wzrokiem pełnym uznania.
-Wiesz co skrzydlaty? Toleruje cię.
-,,Toleruje cię" w języku twardzielki to znaczy ,,lubie cię"?
-Nie Timmy, toleruje cię to znaczy, że cię toleruje. Wiesz, wcześniej cię nie tolerowałam.
-Jest jakiś postęp! Mam pomysł, zaśpiewajmy wspólnie jakąś piosenkę o świętach! Proszę...
-No dobra. Ale tylko jedną, bo już mam tego po dziurki w nosie.- wilczyca przeciągnęła się i nie musiała
długo czekać aż jej towarzysz zacznie trajkotać kolejną kolędę. Wadera dopiero po chwili przyłączyła się
do elfa.
,,O białych świętach wciąż marzę,
bo w mej pamięci ciągle mam migocących
bombek srebrzyste twarze
i magiczne dzwonki śnieżnych sań.
O białych świętach wciąż marzę,
bo w mej pamięci ciągle mam
migocących światełek czar oraz
stukot rozpędzonych sań."**
Niespodziewanie rozśpiewane wilki umilkły, bowiem w jaskini rozległy się trzaski a chwilę później
zapanowała jasność. Popatrzeli po sobie i zerwali się na równe łapy pędząc w głąb jaskini skąd
pochodziło światło. Gdy tylko dotarli do źródła blasku, oniemieli. Pomimo tego, że nie mogli całkowicie
otworzyć oczu przez mocne światło, widzieli co się stało. Na tyłach jaskini otworzyły się kamienne wrota
wychodzące prosto na granice terenu mroźnego lasu i zachodniej wieży.
- Utworzyliśmy magię świąt! Ona otwiera drogi i rozwiązuje problemy!- młody uradowany rzucił się na
zewnątrz.- Spiesz się, oprawczyni. Mieliśmy kogoś ratować, prawda?
C.D.N