Byliśmy dalej w puszczy.
- Dobrze Sarene zrobimy tak - powiedziałem - to kto pierwszy złapie zdobycz wygrywa tę rundę!
- No to miłego polowania! - krzyknęła Yoko, a następnie rzbiegliśmy się w dwie różne strony.
Mijałem rzeki, jaskinie, ale przez nadchądzący mróz nie znalazłem zwierzyny. Usiadłem, otwarłem pysk i wytężyłem węch. Czułem jakiś bardzo dziwny zapach. Słyszałem łamane gałęzie i szeleszcące liście. Pomyślałem "Oby to byłmały króliczek" ,ale gdzieś w głębi czułem, że mam doczynoenia z czymś poważnym. Nagle usłyszałem donośny krzyk. Potem kłusownik wyskoczył zza krzaka. Serce tak mi waliło, że poruszało całym mną. Rzuciłem się do ucieczki. Poczułem przeszywający ból ucha i zauważyłem dzide, która przecieła mi ucho. Odwróciłem się. Napastnik wyciągał kuszę, jednak nie zdążył. Szybko poderwałem się, chwyciłem mu nogę i pociągnąłem do rowu. Kłusownik nieruchomo leżał na kamieniach. Nje cieszyłem się zwycięstwem, martwiłem się o Yoko. Pobiegłem do obozu.
Hej! Jest tu Yoko? - zapytałem jakiegoś członka watahy - Powinna już tu być...
Niestety wilk tylko pokręcił łbem. Martwiłem się, że kłusownicy skrzywdili moją siostrę.
- Tu jestem głuptasie! - Yoko wylazła zza dzrzewa - Martwiłeś się o mnie! A mówiłeś, że żałujesz, że masz siostre!
- Ja się martwiłem? Nie. Ja tylko chcę by wszysko było "poukładane na swoim miejscu", no bo poco masz być miękim futerkiem na plecach człowieka.... A z resztą nieważne - mówiłem z grymasem.
- Dobra idę spać. A nie! Czekaj! Patrz to moja zdobycz, wygrałam rundę. - wskazała na pulchnego zająca.
- Dobra weź idź już spać.
- Ty nie idziesz? - Yoko była zdziwiona.
- Nie, przytrafiła mi się długa historia, ale nje mam czasu co jej opowiedzieć - popatrzałem na siostrę, która po chwili zmierzała w stronę legowiska.
- Zastanawiam się - Jak to aię dalej potoczy...?
KONIEC.