Leżałam spokojnie i słuchałam śpiewu, kilku ptaków. Takich, które łączą się, że sobą na lata. Nie miałam pojęcia o ich nazwie i szczerze sądzę, że nie dorównałaby ona ani ich głosu, ani pięknu. Zmrużyłam oczy z mimowolnym uśmiechem. Do moich uszu dotarł inny dźwięk. Basowy, całkowicie odcinający się od otoczenia.
-Hej...-powiedział ponury tonem basior, patrząc na mnie z powątpiewaniem.
- Witaj...- przechyliłam głowę w bok, ciekawa czy samiec będzie mówił dalej- Mogę ci jakoś pomóc?-przerwałam dość męczącą ciszę, która już trochę trwała. - Tak... Mogłabyś odebrać moje zamówienie z kuźni? - A ty nie możesz tego zrobić?-Basior lekko się zjeżył na moje słowa. - Nie, bo jestem umówiony na trening za godzinę, a zamówienie ma być właśnie wtedy gotowe, a kowal kończy wtedy prace a mi zależy, by mieć to dzisiaj...-rozmawiałam z nim jeszcze chwilę.
Powiedział mi, na kogo jest zrobione zamówienie i inne potrzebne informacje. "No dobra to w drogę!" Wzruszyłam rozbawiona ramionami. Nie śpieszyłam, się idąc. Wręcz przeciwnie... starałam się iść jak najwolniej to możliwe,
by potem długo nie czekać. W pewnej chwili usłyszałam
stłumione przez odległość odgłosy powarkiwania. Krew we mnie zawrzała i kazała mi sprawdzić to, co się tam dzieje. Starałam się zachować ciszę, aczkolwiek ciekawie mi to wychodziło... Odgłosy się nasilały. Zatrzymałem się i odchyliłam gałąź, która zasłaniała mi widok na scenę przede mną. Zobaczyłam dwa mocujące się wilki. Jeden zdecydowanie przegrywał. Usłyszałam jego groźny warkot. Na jego łapach pojawiły się płomienie. Wszystko wydarzyło się strasznie szybko. Ledwie zdążyłam zarejestrować zwiększenie liczby płomieni. Z przerażeniem stwierdziłam, że zmierza ona w moją stronę, jednak było już za późno, bym zdołała uniknąć pocisku. Siła uderzenia zmiotła mnie z nóg. W uszach słyszałam, rozdzierając pisk. Przed oczami pojawiały mi się mroczki, zamrugałam kilka razy, by wyostrzyć obraz. Zobaczyłam dwie sylwetki. Wydawały się rozmawiać, choć bardziej trafnym określeniem jest wydzierać się na siebie.
- No i coś ty narobił?
-Ja? To Ty mnie sprowokowałaś! Ja nie chciałem jej zranić!
- Zastanów się, zanim coś zrobisz następnym razem! Chciałeś mnie zabić?
- Nie! Ja po prostu się wkurzyłem na ciebie! A przez To, że się uchyliłaś oberwała
Sarene.
- Ty mały, głupi...
- Zamknięcie się wreszcie?- wykrzyczałam ostro, czego od razu pożałowałam, gdyż odbiło się to na kolejnych piskach w mojej głowie. Jęknęłam, jednak po chwili udało mi się wstać.-Zaprowadźcie mnie do wody. Proszę.-Podtrzymali mnie po bokach,
pilnując bym, się nie przewróciła. Warczałam z irytacji. Wydawało mi się jednak, że z każdą chwilą drogi jest coraz lepiej. Gdy dotarliśmy na miejsce, poszłam trochę się napić, po czym się położyłam.- Tak więc o co wam tam chodziło?
- Chcieliśmy się przekonać, które z nas jest lepsze i silniejsze...
- A resztę już znasz- zlustrowałam ich wzrokiem.
- A co powiecie na to, by użądlić kilka konkurencji, które to sprawdzą? Siła może być przykład przeciąganie liny, a nie boks... Zwinność ... jakiśl abirynt, alebo las pełen drzew...
(No to, co się tam będzie dalej działo Kaito?)