· 

Dzień ostateczny [Część #2]

 - Kojarzysz może kogoś takiego jak Griphus? – spytałam jej, ówcześnie proponując jej swoją współpracę. Co jak co, ale nie miałam ochoty przegapić próby wskrzeszenia jednego z najsilniejszych bogów ani kradzieży ważnego artefaktu  – dlaczego miałabym siedzieć i patrzeć, jak moja alfa bez skutecznie próbuje wymyślić coś, co mogłoby ją naprowadzić na dobrą drogę? To cud, że odnalazła mnie, bo to dzięki mnie nam się uda uratować wszechświat i tak dalej, jak to zwykle bywa w tego typu historiach.

 

- Griphus? – odpowiedziała mi pytaniem na pytanie, rzucając mi ciekawskie spojrzenie.

 

Oczywiście, że tego nie wiedziała, bo to mi owy wilk uratował skórę, gdy uciekałam ze starej watahy, goniona przez jeszcze żywe wilki, które pragnęły zemsty za całe to moje mordowanie i podpalanie. Omal nie zostałam wyrzucona na pięćdziesiąt wilczych skoków w górę, abym mogła posmakować uczucia śmierci i zostać przez nie sponiewierana, podczas gdy moja dusza grzałaby się w zaświatach. Nie stało się tak, bo pojawił się on. Znikąd. Niczym ojciec, który nie kocha matki swojego dziecka – robi i ucieka, nie wiadomo kiedy, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo jak. Byłam zdezorientowana, nie znałam w ogóle mojego wybawiciela, który połamał wilki niczym ja wcześniej łamiąc kości mojemu byłemu. Był dziwny, z jego pyska wydobywał się niezidentyfikowany dym, lśniąc tysiącem kolorów, a jego oczy były jednocześnie puste i zapełnione czymś, czego nie mogłabym nigdy zrozumieć. Wydał z siebie warkot i wtedy pozabijał te wilki, a gdy już to zrobił – uspokoił się. Miałam wrażenie, że przyszła do mnie najprawdziwsza śmierć, która zaraz przetnie mnie w pół, wyrywając z mojego ciała moją duszę, ale wilk podszedł do mnie w ciszy i wyszeptał mi polecenie, że mam za nim podążać. Na nic mi były moje pytania, które ciągle ignorował. Na nic mi była ucieczka, skoro trzymał mnie przy sobie, nie dotykając mnie nawet. Zaprowadził mnie wtedy do  drzewa, którego pień znajdował się pod ziemią. Tak, wydaje się to niemożliwe, ja również się zastanawiałam czy przypadkiem nie przechodzę przez czyściec czy coś w tym stylu.  Wystarczyło się zbliżyć do korony drzew i stary wilk przepchnął cię do nich, a ty zamiast jęczeć z bólu, po nieprzyjemnym upadku, spadasz w dół w ciemną otchłań. I tak oto znajdujesz się w przytulnym, ale śmierdzącym ziołami miejscu.

 

- Griphus to coś na wzór szamana – odparłam, a na moim pysku pojawił się grymas. Samo wspomnienie o tym wielce niewychowanym wilku powodowało u mnie odruchy wymiotne. To, co ja przeżyłam, było tak skomplikowane i tak dziwne, że sama przestałam w to wierzyć i chciałam o tym jak najszybciej zapomnieć. – Wilki mówią, że może być w pewien sposób powiązany z bogami. Skubany!

 

Pokręciłam głową.

 

- On wie wiele. Naprawdę wiele. Jakby zeżarł całą wiedzę tego świata – Podniosłam brwi ze zdziwienia. – Jest naprawdę nudny i aż nie ma się ochoty u niego siedzieć, ale skoro musimy jak najszybciej odnaleźć ten przeklęty grób to musimy spróbować, ale już ostrzegam, że… nie mam pojęcia jak go znaleźć.

 

- Jak znalazłaś go poprzednim razem?

 

- Pomógł mi – westchnęłam, znów wracając wspomnieniami do tamtych chwil z pogoni. Te wilki prawie mnie zabiły. Te wilki od samego początku, od moich samych urodzin pragnęły mnie zabić, ponieważ według przepowiedni byłam tą złą. Tą, która ich zniszczy. – Prawie pożegnałam się z tym światem, gdy pojawił się on i uratował mi życie. Może to trzeba zrobić – być w niebezpieczeństwie, a on jak nieplanowane dziecko pojawi się przed nami w nieoczekiwanym momencie?

 

W tym samym momencie zawiał zimny, a nawet powiedziałaby, że lodowaty wiatr, który sprawił, że wszystkie moje mięśnie się spięły, a uszy opadły lekko i zesztywniały. Do moich nozdrzy doszedł zapach ziół, tak silny, że musiałam kichnąć, aby się go pozbyć. Następnie zaczęłam kaszleć, a słońce uderzyło mnie prosto w pysk. Gałęzie drzew, znajdujących się niedaleko nas zaczęły się kołysać, wydając z siebie całkiem przyjemny dźwięk. Jakby śpiewały kołysankę. Możliwe, że źle to interpretowałam, ale wydawało mi się, że natura zaczęła wołać o pomoc. Skoro ten wilk ukradł tak cenną rzecz, której użyje do złego celu to najwyraźniej jego czyn odbije się nie tylko na zwierzętach, a także na roślinach, żywiołach i tym podobnych. Było to w pewnym sensie przerażające. Co mogłabym zrobić w takiej sytuacji, jakbym była zwykłym kwiatkiem, którego każdy mógłby zdeptać? Jakbym się czuła, wiedząc, że nic nie mogę zrobić?

 

- Coś mi się wydaje, że nie mamy dużo czasu – powiedziałam, patrząc się na swoją towarzyszkę. Musimy gnać jak najszybciej i odnaleźć tego idiotycznego, starego, spróchniałego szamana!

 

CDN

 

 

 

<Alisss? Mam nadzieję, że nie przesadziłam z moją wyobraźnią xD>