· 

Misja indywidualna [Część #1]

Nastał kolejny ranek. Poleciałem zobaczyć co u reszty. Nieoczekiwanie nikogo tam nie było. Za to udałem się do Zapomnianych Ruin. Gdy już tam byłem zauważyłem białą wilczycę siedzącą na kamieniu i patrzącą w ruiny.

 

- Cześć - powiedziałem

Ona nieodpowiedziała

- Ty musisz być...

- Sarene, skoro musisz mi przeszkadzać. - odwróciła się do mnie

- Co robisz?

- A tak se myślę.

- A o czym?

- Nieważne. Jak masz na imię, bo cię do końca nie znam.

- Kair.

 

I tak zaczynając poszliśmy nie wiadomo gdzie rozmawiając sobie. Byliśmy bardzo zajęci, więc nie zauważyliśmy, że wyszliśmy poza tereny watahy. Spokojnie szliśmy, aż nagle ziemia zapadła się pod nami. Wpadliśmy do czterometrowej dziury, z której niedarady się wydostać. Próbowaliśmy wołać o pomoc, ale nikt nas nie słyszał. Znikąd nad nami pojawił się... człowiek!! Wpatrywał się w nas i uśmiechał. Wyciągnął coś i nas postrzelił.... strzałkami usypiającymi.

 

Obudziliśmy się w klatce. Była noc. Przed nami była masa ludzi tańczących wokół ogniska. Chyba świętowali nasze schwytanie. Jeden podszedł do nas. Wyglądał tak samo, jak tamten co w nas strzelił. Zaczął się z nas śmiać. Sarene usiadła gdzieś w kącie i znów myślała. Tak minęła cała noc. Ja nie zmrużyłem oka, ale Sarene chyba tak, bo nie wyglądała na zmęczoną.

 

Około popołudnia podszedł do nas ten sam człowiek. Zaczął coś mówić do nas bezświadomością, że my go nie rozumiemy. Nagle otworzył klatkę. Ja pełen radości zacząłem biec przed siebie. Sarene została. W pewnym momencie coś mnie zatrzymało. Rozwiesili siatkę, abyśmy za daleko nie uciekli. Gdy podszedłem do człeka on, wyciągnął nóż. Ja się ostrożnie odsunąłem. On zaczął się śmiać i schował broń. Mahał, abym wrócił do klatki. Po tym, co jakiś czas nas wypuszczali i dawali jeść oraz wodę. Minęły kilka dni, a my dalej siedzieliśmy w tej norze.

 

CDN

 

(Sarene?)