Telisha roześmiała się cicho pod nosem usłyszawszy dziwną wymowę towarzysza. Amiss zmrużył oczy, przyglądał jej się kpiąco z góry do dołu przez dłuższą chwilę. Nieznajomy spoglądał nieprzerwanie, jakby w ten sposób mógł sprowokować odpowiedź wadery.
-Thak jahkby -Przedrzeźniała go Lisha. -Nazywam się Telisha.
Basior westchnął zażenowany, po czym uniósł ponownie swoją brew. Wyprostował się, po czym rzucił:
-Powhażnie? Empiryczność jest Ci obhca? Nikt Cię nihgy nie nauczył wrozumhiałości?
Telisha nieco speszona nagłą odpowiedzią basiora spuściła głowę.
-Whybacz. -Nie mogła się powstrzymać przed tą złośliwością.
Chwilę później poczuła uderzenie na swoim łebku, nie było bardzo mocne, ale i niespodziewane, więc się zlękła.
-Masz za swhoje, ladacznico. Nie znoszę thakiej impertynencji.
Rozmasowała swoją głowę delikatnymi ruchami, patrząc na Amissa mrużąc złośliwie oczy. Basior wydawał się jej interesujący, a dziwny akcent w głosie dalej nieco ją bawił. Mimo wszystko nie okazywała już tego w stosunku do Amissa, aby znowu nie oberwać w głowę.
-A więc, zdradzisz mi swoje imię? -burknęła pod nosem, dalej nieco oburzona niespodziewanym ciosem.
-Amiss. Ale najlepiej jhak w ogóle nie bhędziesz się do mnie zwhracać. Dopóki nie uzhnam, że powihnnaś.
Telisha uniosła obie brwi z zaskoczenia. Miała do czynienia z wieloma specyficznymi wilkami, ale Amiss był jedyny w swoim rodzaju. Jego charakterku z pewnością nikt nie będzie w stanie zapomnieć czy pominąć, wydawałoby się, że nawet po śmierci. Ale to nie była jedyna rzecz, która przyciągała w nim uwagę. Basior posiadał przepiękne zielone oczy, choć w towarzystwie Telishy często mrużył je jakby w niezadowoleniu. Było w nich jednak coś więcej, jakby przez nie ukazywał siebie, a raczej swoje uczucia. Oprócz tego był dość masywnie zbudowany, ciężko było go przeoczyć. Telisha zastanawiała się, czy inne wilki go polubią. Wiadome, każdy jest inny, każdego trzeba szanować, ale nie każdego lubić. Ona sama nie wiedziała jak odnosić się do basiora i co o nim myśleć. Nie wiedziała też w jaki sposób powinna poprowadzić dalszą dyskusję. Po chwili niezręcznej dla niej ciszy wydukała:
-A właściwie, Amissie, co Cię tu s-sprowadza? -Popatrzyła na niego nieśmiało, jakby bała się kolejnego uderzenia. -To, tak j-jakby prywatny teren.
Basior prychnął, po czym ściągnął uszy do tyłu.
-Żhałosne. Śmiesz drhwić zhe mnie, a shama się jąkhasz?
-Wcale, że nie! -Przytupnęła mocno nogą, na znak pewnej wyższości i dla podkreślenia sprzeciwu. Pewnie większość drobnych wader mogłoby się z nią utożsamiać w tym momencie. W końcu jak tu postawić na swoim, gdy nie sięga się oponentowi nawet do szyi? -T-to jednorazowa sytuacja. Po prostu mnie zestresowałeś.
Basior wzruszył ramionami, choć pewnie w głowie przygotowywał kolejne złośliwości. Choć Telisha nie należała do specjalnie cynicznych wilków, czasami potrafiła wyrzucić z siebie nieco diabelnego charakterku. Z pewnością nie dorównałaby w tym Amissowi, bądź innym istnie złośliwym wilkom. Gdy tak stali nieruchomo Telisha rozglądała się wokoło, jednocześnie oczekując odpowiedzi na pytanie dotyczące pochodzenia przybysza. W oczy rzuciło jej się jego zmarszczone czoło, do którego potem dołączył obcujący po zębach język. Telisha uznała to za znak poddenerwowania. Dodatkowo basior rozglądał się po polanie, a na jego pysku rysowały się mieszane emocje. Chyba nie był miłośnikiem kwiatków. Ona zaś znała większość tych roślin bardzo dobrze. W końcu nie bez powodu została zielarzem. Po prawej rosły kwiaty Maldicionu, na które spora część wilków reagowała kichaniem, bowiem miały okropnie ostry i drażniący zapach. Telisha wiedziała też, że jest to ulubiony przysmak zajęcy. Po lewej ciągnęły się pola koniczyny, przemieszane z paroma innymi gatunkami roślin. Wadera dostrzegła wśród nich białe stokrotki. Zamyśliła się, gdy w jej głowie zawirowały wspomnienia z dzieciństwa. Uśmiechnęła się lekko, prawie niewidocznie.
<Amiss? Przepraszam, że zmusiłam Cię do tak długiego oczekiwania.>
OPOWIADANIE ANULOWANE ZE WZGLĘDU NA WYRZUCENIE WILKA WYTYPOWANEGO DO DOKOŃCZENIA GO.