· 

Wyzwanie - walka z Devatą

Widok dziwnego zwierza fruwającego w powietrzu przykuł uwagę Flo. Widząc jego dziwne "akrobacje", wadera podeszła kilka kroków bliżej. Niedługo potem przekonała się, iż nie była to najlepsza decyzja.

 

Niewielki stwór wyglądał bardzo wrogo. Nie był to ani ptak ani smok. Nie było to nawet ich połączenie. Ciało posiadał ozdobione kolcami. Na czubku jego łba widniały dwa potężne rogi. Posiadał ogon, obok którego nie sposób było przejść obojętnie. Nie był obdarzony ani łapami ani żadnymi innymi kończynami. Można by go porównać do węża, tyle, że ze skrzydłami oraz rogami. Stworzenie podleciało do gniazda pisklaków i zamaszystym ciosem ogona, zrzuciło ptaki na ziemię.

 

-Czyli tak wygląda jego polowanie?-pomyślała wadera.

 

Zdziwiła się postawą drapieżnika. Pisklakami by się przecież nie najadał. Poza tym, bez sensu było pozbawianie życia młodych ptaków, kiedy byłby w stanie zapolować na coś bardziej konkretnego. Wnioskując po jego posturze, nie stanowiłoby to problemu. Bacznie obserwując jego dalsze poczynania, jeszcze bardziej się zaskoczyła. Zwierz po prostu poleciał dalej, nic sobie nie robiąc. Wadera dodała dwa do dwóch. Natrafiła na szkodnika, który zabijał wszystko, co miał na swej drodze. Na ucieczkę było już za późno. Kreatura właśnie kierowała się w jej stronę. Zrobiła kilka niepewnych kroczków do tyłu. Nie miała zamiaru walczyć, jednak żeby przeżyć musiała. Zwierz używając swych rogów, przewrócił waderę tak, że ta upadła do tyłu. Poza paroma sinikami, pozostawił jej również rany w okolicach szyi. Florence prędko się podniosła. Postać właśnie miała zamiar zadać cios swoimi wielkimi skrzydłami, aczkolwiek przebiegła wilczyca zrobiła unik. Nie wiedziała, jak zaatakować, gdyż z każdej strony posiadał kolce. Gdy potwór po raz kolejny starał się ją wywrócić, wadera wskoczyła na jego grzbiet. Był to najbardziej bolesny skok jaki kiedykolwiek zrobiła, lecz nie było innej opcji, by go pokonać. Poczuła jak rogi rozdzierają jej miękką skórę. Krople krwi spadły na ziemię, wraz z nią i dziwnym okazem. Cichutko zaskomlała. Wykorzystując okazję i swoje poświęcenie, ułożyła obie zakrwawione łapy na jego skrzydłach, blokując mu jakikolwiek ruch. Otworzyła szeroko pysk i zacisnęła zęby na jego szyi. Próbował gryźć, lecz było to nieudolne. Padł w ciągu paru sekund. 

Choć walka była bardzo nieprzyjemna, pocieszała ją myśl, że już ten stwór nie będzie dokuczał innym. Dzięki mocy regeneracji, rany w przeciągu paru minut zagoiły się.