Gdy wadera wychyliła głowę spomiędzy opadających gęstymi kaskadami gałęzi płaczącej wierzby, zamarła. Zaledwie kilka zajęczych susów o niej stało przerażające stworzenie. Wielkością przypominał smoka jednak brak mu skrzydeł, jego skóra była oślizgła jak u węża, wijący się po pokrytej mchem ziemi ogon wydawał się nie mieć końca a dostojny, wąski łeb zdobiła para rogów i połyskujących błękitnych oczu. Światło jego ślepi wytwarzało niebieskawą poświatę na jego mokrym ciele, przywołując waderze na pamięć blask lazurowych kryształów podczas pełni księżyca. Vesna jako wprawiona zabójczyni pierwsze co oszacowała możliwości przeciwnika. Jego pazury nie wyglądały zbyt okazale, prawdopodobnie nawet nie używa ich do walki, gorzej przedstawiała się sprawa jego zwinnego ogona, którym mógł trzaskać jak z bicza i łamać kości a przecież jakie prawdziwe właściwości waleczne posiada ów stwór można się dowiedzieć tylko w starciu. Samka otrząsnęła się z szoku i przypomniała sobie o jej bogu ducha winnym towarzyszu. Żeby nie tworzyć zbędnego hałasu, machnęła tylko na niego ogonem w geście przywołania. Basior podszedł powoli, wręcz kocimi krokami jakby zrozumiał na odległość powagę sytuacji. Jego reakcja na widok potwora nie różniła się od reakcji, jaką było wcześniejsze zaskoczenie i osłupienie Vesny. Jak na komendę oboje cofnęli się na bezpieczną odległość, żeby móc porozmawiać szeptem.
-Co to właściwie było?- spytała zdezorientowana samka.
-To jest Dracon. Stworzenie z rodziny smokowatych jednak fizycznie ma mało wspólnego ze smoczym gatunkiem. Jest bardzo źle nastawiony do wszystkich istot i nie potrzebuje powodu do ataku.
-Świetnie... A może powiesz coś przydatnego? Jakieś konkrety?
-No więc nie powinien się znaleźć na terenach zalesionych...
-Tyle to i ja wiem!-przerwała mu- Jak z nim walczyć? Nie możemy pozwolić na ty żeby zagrażał watasze!
-Oczywiście, że nie możemy! Tyle że ten potwór zieje lodem a jego zasoby energii są prawie niemożliwe do wykończenia. Odpowiadając na twoje pytanie, ,,jak z nim walczyć?” to powiem ci, że lepiej wogóle, a jeśli już to szybko i efektywnie, jednak to ogromne ryzyko.
-Ryzyko jest nieuniknione, ale z drugiej strony żeby pozbyć się tej przerośniętej jaszczurki zagrażającej pozostałym wilkom uszczypnęłabym w tyłek samego Westa!
-Kto wie, może by mu się to nawet spodobało. A co do ataku, to bez dwóch zdań trzeba to zrobić najlepiej z zaskoczenia...-wadera przerwała Samaelowi wypowiedź wymierzając mu solidnego liścia w pysk.
-Ej! A to za co?! -teatralnie oburzył się basior.
-Profilaktycznie. Nie mamy czasu na żarty.
-Sadystka...-wyszeptał a na jego twarz wpłynął cień uśmiechu, który jednak zniknął równie szybko, jak się pojawił.
Zmierzając w stronę Dracona obawiali się nawet oddychać zbyt głośno a jedynym dźwiękiem, jaki słyszały ich uszy było łomotanie ich własnych serc. Wilki wyczekały najdogodniejszego momentu na przystąpienie do ataku. Wyskoczyli jak z procy by następnie zatopić swe zęby w oślizgłej skórze potwora. Powietrze przeciął donośny i ostry ryk. Jak się właśnie okazało na ciele bestii było mnóstwo maleńkich łusek więc przegryzienie owego pancerza nie było łatwym zadaniem. Sztylety lepiej poradziły sobie z zadawaniem ran. Element zaskoczenia się zdecydowanie udał, potwór został należycie pokiereszowany i jeszcze był w lekkim szoku. Jego dezorientacja nie mogła jednak trwać w nieskończoność więc w końcu i on zaatakował. Z początku dziko ryczał i wywijał ogonem jednak zdecydował się w końcu na użycie lodowej mocy, co poskutkowało utworzeniem się niewielkiej tafli lodu na ziemi. Z wilczego punktu widzenia nie było możliwości wgryźć się w tętnice ziejącego tak silnymi podmuchami mrozu stwora. Vesna wiedziała, że poderżnięcie gardła bestii jest najlepszą i najskuteczniejszą opcją zakończenia walki. Podjęła decyzje w ułamku sekundy, wydobyła jeden ze sztyletów trzymanych na skórzanym pasie i celnie cisnęła nim w gardziel Dracona. Niestety, jedynie go drasnęła i teraz skupiła na sobie cały jego atak. Bez przerwy musiała uskakiwać przed opadającym niczym bicz ogonem, unikać mroźnego powiewu i kłapiących szczęk naszpikowanymi do granic możliwości cienkimi i ostrymi jak brzytwa kłami a Samael w tym czasie w rozpaczliwym wysiłku obrabiał boki bestii, co zważywszy na solidny pancerz nie było łatwym zadaniem. Wystarczyła chwila nieuwagi i Vesna oberwała miażdżący cios ogonem przeciwnika. Przeleciała dobrych kilka metrów zatrzymała się z całym impetem na pniu drzewa i opadła twardo na ziemię. Oczy zaszły jej mgłą, a w głowie zaczęło niebezpiecznie wirować. Przestały dochodzić do niej dźwięki otaczającego ją boju, słyszała tylko szum swojej krwi w uszach i nierówny oddech. Adrenalina pozwała jej nie czuć bólu, który musiało zadać jej to uderzenie. Po chwili walki ze swoim organizmem by nie zemdleć zaczęła wracać do siebie. Gdy tylko podniosła się na chwiejących łapach ujrzała basiora uskakującego tak jak ona wcześniej przed ciosami. Wadera zebrała wszystkie swoje siły i wparzyła w potwora tak, że ten zbierając się do ciosu stracił równowagę i upadł. Samael posłał jej spojrzenie pełne troski. Musieli w duchu przyznać, że ta walka jest nierówna i prędzej czy później stanie się coś o wiele gorszego. Zanim Dracon zebrał się z powrotem na równe nogi basior przygniótł go swoim ciałem do zamarzniętej ziemi a Vesna postanowiła użyć broni ostatecznej, jaką było podgryzienie ścięgien u nóg. Nie udało jej się jednak rozszarpać ich całkowicie, gdyż bestia rzuciła w waderę jej towarzyszem, wskutek czego obydwoje śliznęli się kilka metrów po lodzie. Próbowali rozpaczliwie złapać oddech i przybrać z powrotem pozycje ataku. Wtem w powietrzu zaczął unosić się gęsty dym a później również buchnęły płomienie tworząc krąg wokół bestii. To zjawisko było przedziwne biorąc pod uwagę, że temperatura otoczenia była na pewno poniżej zera i nic nie wskazywało na jakiekolwiek ocieplenie. Zdezorientowana samka zwróciła wzrok na towarzysza. Basior chwiał się, miał zamknięte oczy i mruczał coś pod nosem, wyglądał jakby energia go opuszczała... Wszystko jasne! Samael tworzy iluzję, przez którą Dracon jako stworzenie władające lodem spanikowało! Jeśli to właśnie iluzja, Vesna musi działać, zanim potwór również to zrozumie. Zebrała się w sobie i susem wskoczyła w wyimaginowane płomienie niepałające nawet ciepłem. Ostrze jej sztyletu odnalazło drogę do gardzieli stwora i po chwilowej walce zagłębiło się w nim aż po samą rękojeść. Gdyby nie ta iluzja... Starcie zakończyłoby się dla nich klęską. Po chwili kurtyna ognia opadła ukazując światu martwego Dracona, leżącego pośrodku ogromnej tafli lodu wyglądając jak stwór pokonany na środki lodowej areny. Nieopodal leżał kruczoczarny basior ciężko oddychając. Samka bezzwłocznie pokuśtykała w jego stronę. Stanęła nad nim i gdy tylko uznała, że jest on w krainie żywych przemówiła do niego łamiącym się głosem.
-To już koniec, wygraliśmy. Naszym nic nie grozi...- na te słowa Samael uśmiechnął się lekko. Vesna położyła się nieopodal. Po chwili oboje wycieńczeni udali się w krainę snu tak twardego, że nie mógł ich wybudzić nawet ból przeszywający całe ciało. Dracon poległ a wilki wkrótce nabiorą sił by udać się w drogę do siedziby watahy.