· 

Koszmar mrocznych korytarzy [Część 1/2]

Skąpanymi w gęstym mroku korytarzami opuszczonej warowni dostojnym krokiem szedł król zabójców, Joran*, prowadząc ze sobą dziewięciomiesięczną fiołkowookią waderę. Przy każdym oddechu z ich pysków wydobywały się kłęby pary a zwykle skapująca z kamiennych ścian woda zakrzepła tworząc tu i ówdzie niewielkie sople. Silny mróz przyozdobił kamienną posadzkę pięknymi i fantazyjnymi wzorami ze szronu. Po całym korytarzu echem odbijały się rozmaite dźwięki, przez szum wiatru po zgrzytanie pazurów, nieznane już pieśni lub niezrozumiałe szepty jakby wypowiadane w starszej mowie. Pomimo ciemności widać było, iż otacza ich gęsta mgła. Panująca tu atmosfera przywoływała na myśl ostatnią drogę, jaką w życiu pokonuje skazaniec. Vesna uporczywie unikała podziemnych przejść, ponieważ ilekroć musiała się w nich znaleźć czuła jak jeszcze wtedy nieznany dla niej mrok niepokoił jej młodzieńczą duszę. Teraz czekała ją próba, ponoć niezbędna, jeśli ma zostać zabójczynią. Wadera czuła lęk i ekscytację zarazem. Tak bardzo pragnęła przejść zadanie pomyślnie, żeby jej przybrany ojciec był z niej dumny. Zawdzięczała mu życie. Dzielnie dotrzymywała basiorowi kroku, nie tylko ze względu na to, że nie chciała wyjść przy nim na powolną, ale też dla tego, że nie miała ochoty pozostać sama w tunelach. Nie minęła chwila, gdy echo przyniosło do wilczych uszu nowy dźwięk, szczęk zardzewiałych łańcuchów. Wtem z mgły wyłoniła się bogato zdobione, żelazne drzwi. Gdy Joran mocował się z kluczami i zamkiem, Vesna mogła bliżej przyjrzeć się owym zdobieniom. Misternie wyżłobione, małe płaskorzeźby przedstawiały wszelkie mistyczne stworzenia. Przez grające na flecie fauny, bawiące się wśród drzew driady, elfy, pegazy, krasnoludy, aż po harpie, gryfy, biesy i smoki. Wszystkie te gatunki, już dzisiaj tak rzadko spotykane żyły w zgodzie i jedności. Wrota te musiały być bardzo stare, z czasów jeszcze przed pradawną wojną, w której pozabijało się nawzajem tyle niezwykłych istot wprowadzając przez to wieczną nienawiść. Wzrok młodej samki spoczął się na płaskorzeźbie przedstawiającej smoka wznoszącego się wysoko w przestworzach. Mogłaby w nieskończoność analizować wszystkie detale starożytnego arcydzieła, jednak zawiasy zaskrzypiały a drzwi zaczęły się otwierać.

 

* Imię króla zabójców uległo zmianie.

 

C.D.N.