Prolog
W życiu każdego wilka przychodzi moment słabości, kiedy postąpi głupio lub naiwnie. Vesna nie była wyjątkiem. Zlecono jej zabójstwo pewnego samotnego wilka, który okradał okoliczne watahy. Za wykonanie tego zadania miała dostać sowitą zapłatę, na którą zrzucili się wszyscy przywódcy okradanych watah. Wymagało to jednak od wadery zapuszczenia się na teren łowiecki ludzi. Panował tam ostry, zimowy klimat gdzie w najgorszych wypadkach temperatura spadała do -45 stopni. Jednak nie to okazało się dla wilczycy wyzwaniem, gdyż większą część życia spędziła w warowni na lodowym pustkowiu gdzie szkolona ją do fachu najemnej zabójczyni. Ale nigdy dotąd nie spotkała się z ludzkimi pułapkami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I
Szkarłatny śnieg
(7 miesięcy przed dołączeniem do watahy)
Pomimo późnej godziny wszędzie było jasno, ponieważ promienie zachodzącego słońca odbijały się od wszechobecnego śniegu. Jodły piętrzyły się groźnie po obu stronach zamarzniętej rzeki. Głęboka cisza zawisła nad krainą zakrzepłą w bezruchu. A jednak martwotę tego miejsca zuchwale przerywało życie. Korytem zamarzniętej rzeki szła Vesna kolejny dzień z rzędu dążąc do celu, jakim były żerowiska wilka-szkodnika. Z odrobiną szczęścia znajdzie się tam jutro przed zmrokiem. Śnieg sięgał jej prawie do łopatek. Jej zjeżoną sierść pokrywał szron. Przy każdym oddechu z jej pyska wydobywały się kłęby pary. Z nadejściem zmroku wkopała się pod śnieg gdzie ułożyła sobie posłanie. Następnie zwinęła się jak najciaśniej mogła w kulkę i okryła kitą. Była to najbezpieczniejsza forma spędzenia nocy w zamarzniętej głuszy. Wraz z nastaniem świtu wadera opuściła swoją kryjówkę i udała się w dalszą wędrówkę. Nie jadła nic od ponad trzech dni, ale wilk potrafi wytrzymać bez jedzenia dużo dłużej. Mijały kolejne godziny wędrówki i ułożenie terenu zaczęło się zmieniać. Tu las był gęsty więc Vesna mogła już chodzić po ziemi pokrytej cienką warstwą śniegu. Reszta białego puchu spadając, zatrzymała się na koronach drzew. Wadera miała też możliwość coś wreszcie upolować. W tym miejscu śnieg wręcz jej to ułatwiał, gdyż bez problemu mogła zobaczyć na nim świerze ślady zająca, który po niedługim czasie został jej posiłkiem.
Nieco lepsze warunki pozwalały jej na bieg lub szybszy chód bez potrzeby wygrzebywania się ze śniegu więc na miejsce dotarła jeszcze wieczorem, kiedy ostatnie promienie zachodzącego słońca oświetlały jej drogę. Nie musiała długo węszyć, żeby złapać trop rabusia. Przez jakiś czas biegła za jego niezbyt już wyraźnym zapachem. Krajobraz stawał się coraz bardziej ponury. Za chwilę miał nastać zmrok a w krainach mroźnych zmrok oznaczał nieprzeniknione ciemności. Hukanie sów dało się usłyszeć przy każdym zagajniku. Dopiero teraz ogromne jodły pnące się ku niebu wydawały się naprawdę przerażające. Wznosiły się nad zamarzniętą krainą rzucając na nią rozmaite cienie. Nagle Vesna poczuła ostrą woń swojej przyszłej ofiary. Pomimo nastających ciemności dostrzegła zbrązowiałe plamki krwi na śniegu. Nie myliła się, należały one do tropionego przez nią samotnika. Jej zmysły natychmiast się wyczuliły. Każdy ruch lub dźwięk wprawiał ją w gotowość do natychmiastowego ataku. Niebawem znalazła się w miejscu wyglądającym jakby odbyła się tam krwawa walka. Lecz nie było tam czuć żadnego innego zwierzęcia. Wielka, zakrzepła plama krwi wilka, którego miała zabić. Po analizie śladów Vesna była pewna, że masakra odbyła się nie później niż wczorajszego ranka. Silny, aczkolwiek nie najświeższy zapach krwi przytępił jej powonienie. Nie umiała wyczuć innego zapachu. Nie poczuła niebezpieczeństwa czyhającego na nią w pobliżu. Okrążając zbroczony krwią śnieg usłyszała zgrzyt metalu. Coś zatrzasnęło się na jej tylnej łapie. Bezzwłocznie ruszyła do ataku. Wygięła swoje ciało, tak by móc zagryźć napastnika. Jej szczęki kłapnęły jednak tuż przed metalowym łańcuchem. Za późno zdała sobie sprawę z grozy tego zagajnika. Znajdowała się na terytorium łowieckim ludzi i wpadła w jedną z ich pułapek. Próbowała się szarpać, skakać, lecz to tylko pogarszało sprawę. Nic nie dała też próba otwarcia wnyk sztyletem. Metalowe szczęki bezlitośnie wciskały jej łapę. Jej świat zaczął wirować. Śnieg pod jej tylną łapą przybierał odcień soczystej czerwieni. Nie mogła zatamować krwawienia. Poczuła przeszywające zimno w łapie a później w całym ciele. Jej oczy zachodziły mgłą. Upadła na ziemię. Dała się złapać. Została pokonana przez ludzką pułapkę. Ciemność ogarnęła jej oczy. Zemdlała.
~Vesna
C.D.N