Tak jak umawialiśmy, spotkaliśmy się w tym samym miejscu. Wyszedłem, gdy reszta jeszcze spała. Margaret nie mogła ustać w miejscu. Radośnie powiedziała:
- Kair, Alessa wprowadziła nowy system jaskiń.
- Czyli?
- Każdy wilk z naszej watahy ma mieszkać w specjalnych jaskiniach. Oczywiście one trochę kosztują. Teraz zamierzam przedstawić ci wszystkie z nich.
Przeszliśmy więc po wszystkich jaskiniach. Wszystkie niebyły dość satysfakcjonujące. W końcu Margaret powiedziała:
- Mam dla ciebie jeszcze jedną jaskinię.
- A co jeżeli...
- Cicici... lepiej popatrz.
Podeszliśmy do wyznaczonego miejsca i zobaczyłem jaskinię mieszczącą się wśród pięknych wodospadów. Ze zdumieniem zapytałem:
- Aaaa ile ona kosztuje?
- Ze 350, ale chyba nie kupujesz całej?
- 350pkt za zajęcie miejsca?! To wole tylko miejsce.
- Mądry wybór. - uśmiechnęła się i poszła.
- Pora zwiedzić to miejsce - powiedziałem sam do siebie.
Po półgodzinnej przechadzki zamierzałem popływać, ale znikąd, z góry ktoś lub coś spadło. Podszedłem bliżej, aby dokładniej zobaczyć co to. Wynurzyła się biało różowa wilczyca. Podeszła i zapytała się mnie:
- Gdzie jestem?
- Eeee... w mojej jaskini... powiedzmy.
- Pięknie tu.
- Ktoś jest z tobą?
- Tak, koleżanka.
- Pewnie na górze.
- Masz rację.
- A dlaczego spadłaś?
- Uciekałyśmy przed potworem, potknęłam się i wiesz co dalej.
- Jaki potwór?
- Duży, czarny.
- A tak wogóle to jestem Kair, a ty i twoja koleżanka?
- Ja jestem Melanie, a ona to Rose.
- Piękne imiona.
Rozmowę przerwał nam chlust wody. Do niej znów ktoś wpadł. To też była wadera, o kolorze pomarańczowym. Wyszła z wody i powiedziała:
- Melanie! Tu jesteś!
- Ta, jestem.
- A ten tu to kto?
- Właściciel tego miejsca, Kair.
- O, cześć Kair. Byśmy mieli taką małą prośbę.
- Jaką?
- Czy możesz jakoś powstrzymać potwora, który nas prześladuje?
- Mogę sprówać. Tylko muszę wam coś powiedzieć. Jesteście na terenie mojej watahy, więc radzę być schowanym
- Eeeeemm... a nieważne. Gdzie mamy spać?
- Muszę was z kimś zapoznać.
- Prowadź.
Poszliśmy w kierunku jaskini gdzie byli Corf i Riyan. Od razu Riyan się mnie spytał:
- Kto to jest?
- To Melanie, a to Rose. Będziecie razem mieszkać. Na razie.
- Rose.... - powiedział pocichu Riyan do siebie.
- To ja może pójdę po coś do jedzenia.
- Tak, jesteśmy głodni. - powiedział Riyan
- I my też. - powiedziała Rose.
Wyszedłem.
Wróciłem ze zdobyczą. Gdy wszedłem do jaskini, zobaczyłem Phana rozmawiającego z wszystkimi. Ja z małym zdenerwowaniem zapytałem:
- Co ty tu robisz?!
- Odwiedzam brata - zrobił ostry uśmiech
- A niby po co?
- By zobaczyć jak się czujesz.
- Możesz już....
- Możesz nam pomóc przegonić potwora? - przerwała mi Rose
- Oczywiście.
- Uhh.. - westchnąłem
- Jemy i idziemy spać - powiedział Phan
Gdy wszyscy pożywiliśmy się, rozdzieliliśmy się. Ja poszedłem do swej jaskini, a Phan, Rose, Riyan, Corf i Melanie do innej.
W nocy coś mnie obudziło. To była Melanie. Z rumieńcami zapytałem:
- Co tu robisz?
- Tak trochę się zlękłam leżeniem tam, że aż przyszłam do ciebie.
- Tu nic ci nie grozi. A jak cię skrzywdzi czy Rose to ja mu pokażę.
- Jesteś taki odważny.
- Wie...............
Ona........ ona...... ona... mnie pocałowała. Siedziałem jak wryty w podłoże. Ona jeszcze dodała:
- Czy mogę dziś z tobą spać?
- Nnnnniema pppproblemu.
- Dobranoc.
Z samego rana przybiegli Corf, Riyan i Rose. Phana nie było. Od razu razem powiedzieli:
- Melanie zaginęła!!!
- Spokojnie, śpi obok.
- Och jaka ulga. - znów powiedzieli w tym samym czasie.
- A kiedy ona przyszła? - zapytała Rose
- W nocy.
- Tak sama?
- Na naszych terenach jest dość spokojnie.
- Ale chodzi mi o tego potwora.
- A ten ,,potwór" skrzywdził was wogóle?
- Tylko straszył.
- Czyli to chyba on.
- Czyli kto? - znów razem
- Nieważne, zostańcie tu na chwilę.
Szybko pobiegłem do jaskini gdzie miał być Phan, ale go nie było. Natychmiast zamierzałem wrócić, lecz w połowie drogi spotkałem całą trójkę wraz z Melanie. Rose zaczęła szybko mówić:
- Tam!! Potwór!! Straszny!!!
- Gdzie?
- Tam u ciebie!
Błyskawicznie (prawie, bo nie miałem sił) pobiegłem w kierunku mej jaskini. Nikogo tam nie było. Teraz wolno wróciłem do tamtej jaskini, a tam leżał Phan. To było bardzo podejrzane.
Noc druga, od przyjścia Melanie i Rose. Gdy miałem już zasnąć właśnie Melanie znowu przyszła. Znów mówiła, że tam czuje się źle. Ja już lekko zdenerwowany poszedłem z nią pokazać jej, że nic tam nie ma. Gdy już przyszliśmy zaczęły trząść się liście drzew. Melanie spanikowana mówiła:
- Co to jest?! To chyba potwór?!
Powoli z drzewa zeszła mała wiewiórka. Ona zawstydzona wróciła na swoje miejsce spania, a ja do swojego. Rano i przez resztę dnia nic ciekawego się nie działo. Dopiero w nocy. Melanie zaproponowała, abym spał tam. Mimo ciasnoty można było zasnąć. Niestety nie na długo. Obudziłem się, Phan i Melanie też. Coś hałasowało koło wejścia. Wyszliśmy po cichu i zobaczyliśmy zwykłą sarenkę skubiącą owoce z krzaku. Ja i Melanie wróciliśmy spać, a co z Phanem to nie wiem.
Wszyscy obudziliśmy się. Jak wyszliśmy widać było zaschniętą krew na trawie Kilka metrów dalej stał Phan. Spytałem go:
- Phan, powiedz mi SKĄD TA KREW!!
- A zabiłem tę sarenkę. I tak by zginęła.
- A gdzie ciało?
- Potwór zabrał.
- Koniec!! Phan, przyznaj się!! To ty jesteś tym potworem!!
- Ja? No co ty.
- Taki sam jak w podróży.
- Taki jestem - i zrobił szeroki uśmiech
- Patrzcie, ślady!! - powiedziała Rose
- Bystra jesteś - skomplementował Riyan
- Nie są podobne do moich łap.
- Pewnie zrobiłeś je jakimś kawałkiem drewna czy czymś!!
- Proszę, idź pierwszy.
- Nie!! Ty idź, chcę cię mieć na oku!!
- No dobra. Reszta niech zostanie.
Poszliśmy za śladami. Na końcu nich była czarna jak Phan i OGROMNA jak te słowa. Od razu mój brat pełen odwagi powiedział:
- Odwróć się na kilka sekund, a pokonam tego stwora.
- Skoro tak mówisz.
Odwróciłem się. Zacząłem słyszeć odgłosy walki. Po kilku minutach stanął i powiedział:
- Tadaaaa... ała.
- Nielepiej by było, gdybym ci....
- Ta mi pomóc z tą bestią.
- Przynajmniej to nie ty byłeś....
- Rozumiem, dlaczego mnie podejrzewałeś.
- A gdzie.... nieważne.
- Gdzie byłem, gdy biegałeś w te i we wte? Poszedłem się napić. Jesteś trochę za.... wolny.
- Będzie dobrze jak odpoczniesz.
- Racja. A możemy być od teraz normalnymi, ufającymi sobie braćmi?
- Niech będzie.
Wróciliśmy do reszty. Razem chórem zapytali:
- I co z potworem?
Phan bez słowa poszedł się położyć, a ja odpowiedziałem:
- Phan go zabił.
- Nareszcie!! - powiedziały Rose i Melanie
- Teraz sobie pójdziecie, czy zostaniecie?
- I tak nie mamy celu. Możemy zostać.
CDN
(Może ktoś by chciał?)