· 

Na nowej ziemi #7

Ściana rozpadliny była wysoka i pomimo w miarę pomocnych śladów pazurów sprawa wyjścia nie przedstawiała się łatwo. Vesna straciła właśnie resztki optymizmu, o ile do tej pory jeszcze się jakieś zachowały. Nigdy nie była dobra ze wspinaczki dodatkowo zdawała sobie sprawę z tego, co czeka na nie u góry. Alessa lepiej radziła sobie z pokonywaniem pionowych przeszkód więc jako pierwsza udała się do wyjścia. Jej łapy osunęły się kilka razy wydobywając kłęby kurzy opadającego na dno rozpadliny. Fiołkowooka znów wyobraziła sobie najgorsze możliwe scenariusze nadchodzących wydarzeń. Czasem miała wrażenie, że życie może ją zaskoczyć tylko w pozytywny sposób. Tyle pytań kłębiło jej się po głowie... Co zastaną u góry? Czy pójdą ostrzec watahę? A jeśli to coś poszło w stronę ich siedziby, czy będzie kogo ostrzegać? Co to za stwór? Dlaczego wyszedł? Jak silną magią włada? Czemu nie chciał ich wtedy zabić? Skąd miał na tyle mocy, żeby stworzyć taką wyrwę? Czy będzie trzeba stanąć do walki? Z bezowocnych rozmyślań wyrwał ją głos alfy, która stała już na krawędzi rozpadliny.

 

- Nie jest tak źle! Chodź tu powoli.- ,, nie jest tak źle'' powtórzyła w myślach Vesna jakby te słowa były magicznym zaklęciem. Mówiąc to Alessa na pewno miała na myśli wspinaczkę, a nie ich aktualną sytuację. Samka postawiła pierwszą łapę na sklepieniu skały. Do góry pięła się powoli podpierając łapy na bruzdach pozostawionych przez pazury potwora. Vesna poczuła że się zsuwa w dół więc postanowiła ratować się wbijając pazury w stwardniałą glebę. Nie zadało to jednak egzaminu więc instynktownie sięgnęła po sztylet i wbiła do w ziemną ścianę. Za pomocą ostrza w końcu wydostała się z pułapki. Gdy tylko stanęła na porośniętym trawą zagajniku zaczęła wzrokiem szukać towarzyszki. Po chwili na skraju polany między dojrzewającymi kłosami dostrzegła ciemną wilczą sylwetkę. Podeszła do Alessy cichymi krokami. Ciemnoszara wadera utkwiła wzrok na drugim końcu polany. Vesna siadła obok niej również obserwując scenę odgrywającą się w oddali. Istota, która wyszła z wnętrza ziemi piła krew jelenia. Zwierze bezwładnie leżało przed potworem, który żywił się tylko jego posoką. Nie było cienia wątpliwości, to demon. Obie wadery trwały w ciszy, która złowieszczo zawisła nad całą polaną. Krajobraz był skąpany w czerwieni zachodzącego słońca, przez co miało się wrażenie, że wszystko wokół było zbroczone krwią. Aura otoczenia wprawiała w niepokój. W powietrzu wisiała śmierć, która była wyczuwalna bardziej niż dotąd a złowieszcza magia zdawała się przejąć władzę nad czasem by ten zatrzymał się w miejscu. Ów demon, jak każdy inny, czerpał siły z krwi. Pojawiło się jednak pytanie...

 

- Skąd mógł w takim razie czerpać siły będąc pod ziemią...?- wyszeptała Alessa patrząc cały czas przed siebie. Fiołkowooka wilczyca zamyśliła się czując podświadomie, że zna odpowiedź.

- W dniach przodków naszych- zaczęła recytować - świat spowiła wojna. Wojna bezlitosna, era niespokojna. Przez krew ziemia ociężała się stała...-

- ...i by się z niej oczyścić, potomka z krwi uchowała. - alfa dokończyła znane słowa pradawnej przepowiedni. Doskonale znała starożytne pisma. - Nikt nie wie co się stało z dalszą częścią. Zwój został przecięty. Wygląda na to, że ziemia nie dała rady przyjąć takiej ilości krwi dla tego w czeluściach powstał demon. Jednak teraz się wydostał a prawdopodobnie nie powinien... - Alessa westchnęła zmartwiona.

-Więc co teraz? - Vesna spojrzała towarzyszce w oczy oczekując odpowiedzi.

- Trzeba odnaleźć dalszą część przepowiedni. Zanim będzie za późno...

 

 

  C.D.N

 

 

 <Alesso? Wybacz za opóźnienie...>