-Jestem Florence, miło mi.- wadera zdobyła się na lekki uśmiech. Patrzała pytającym wzrokiem raz na fiołkowooką samkę, raz na pieczeń. Vesna zdawała sobie sprawę z tego, że wyraz twarzy i oczy zdradzają prawie wszystko, dlatego zwykle starała się zachować kamienną twarz i dokładnie studiować mimikę innych. A więc odgadnięcie pytania, które dręczyło towarzyszkę nie przyszło jej z trudem.
- Tego nie wolno jeść...- Nagle jednak przypomniała sobie jak Florence zareagowała na wzmiankę o poczynaniach ludzkich. Ale nie mogła jej okłamać w tak ważnej kwestii zważywszy na to, że wiedza którą teraz miała zamiar jej przekazać może kiedyś uratować jej życie i oszczędzić wiele cierpienia. - Pokażę ci coś.- Przyturlała strawę przed Florence i zaczęła dokładnie ją przeglądać. - Tutaj...- Wskazała na miejsce w którym mięso było... zszyte. Rozpruła nić jak to zwykle czyniła ze zwierzyną podczas polowań. Ich oczom ukazała się spora porcja sadła, czyli najpożywniejszej części zwierzęcia.
- Nie rusz! W tym jest strychnina. Widziałam jak indiańskie psy umierały po zjedzeniu tej substancji. Zbyt długo i w męczarniach. Dziękuj ty lepiej Junie, że jednak oberwałaś tym kamieniem...-
Gdy tylko podniosła wzrok na pysk nowo poznanej samki dostrzegła panikę w jej oczach. Możliwości były dwie. Albo była ona nazbyt wrażliwa na krzywdę innych, albo... albo pomimo odmiennego charakteru i sposobu bycia miała z Vesną coś wspólnego, jakąś część historii. A jak wiadomo każdemu, życie pisze nieprawdopodobne i okrutne scenariusze. Wadera do dziś pamiętała jak ponad siedem miesięcy temu na jej nodze zatrzasnęły się metalowe szczęki wnyk, jak próby okrojenia z niej futra skończyły się śmiertelnie dla człowieka, jak zmuszono ją batem do ciągnięcia zaprzęgu i jak wreszcie, gdy tylko te przebrzydłe istoty poznały się na jej umiejętnościach zadawania śmierci wrzucona została do klatki, w której z innymi wilkami lub psami, miała dawać dwunogim bestią krwawe przedstawienie. Jednak to nie były jej jedyne przeżycia związane z człowiekiem. Pamiętała Nanette i jej troskliwy i piękny głos, małą Joasię która obdarzyła groźną wilczycę bezgranicznym zaufaniem i miłością. Pamiętała też jak Louis zaryzykował wstawiając się za nią podczas ,,próby ognia''. Próbą ognia, Vesna nazywała swoją ostatnią walkę w klatce. Miała zamiar kiedyś opowiedzieć o tej części swojej historii, ale uznała, że przyjdzie na to jeszcze czas. Jednak to nie koniec powodów dla których Florence była w jakiś sposób bliska fiołkowookiej wilczycy. Przypominała jej Sofię. Ta delikatność bijąca z jej oblicza, wrażliwość i trochę dziecinnej naiwności sprawiło, że Vesna mogłaby zaufać wilczycy. Jednak drogi Vesny i Sofii dawno się rozeszły.
- To trzeba spalić, żadna żywa istota oprócz człowieka nie zasługuje na śmierć którą przynosi strychnina.- Pociągnęła zatrute mięso w kierunku paleniska, po czym z rozmachem wrzuciła je tam. - Hm... tak naprawdę przyszłam tu zapolować, więc skoro już cię tu znalazłam może się przyłączysz?
- Jasne! W dwójkę zawsze raźniej.- Florence od razu się rozpromieniła. W jej oczach pojawiły się radosne ogniki a na pyszczku zagościł uśmiech tak szczery, że można było mieć wrażenie, że jest jej nieodłącznym atutem.
- Wolałabym jednak opuścić to miejsce...- Vesna nieufnie rozejrzała się po otoczeniu. - Nie chcę spotkać się z... najgroźniejszym drapieżnikiem polującym na tych terenach.-
Towarzyszka przytaknęła jej energicznym skinieniem głowy i wiadome było, że miała na ten temat takie samo zdanie. Ruszyły więc w kierunku Puszczy Życzeń. Miejsce to również obfitowało w zwierzynę tak jak beztroska polana z której przed chwilą wyszły. Nie minął kwadrans, gdy wpadły na trop.
-Sarna...- mruknęła Vesna dość cicho, ale nie na tyle, żeby Flo nie mogła usłyszeć.
-Sarna?- powtórzyła bacznie przyglądając się otoczeniu.
-Tak, sarna. Taki ssak parzystokopytny z rodziny jeleniowatych. Pewnie już słyszałaś.- Fiołkowooka od razu skarciła się w myślach za tą przycinke, jednak nie dała tego po sobie poznać. Reakcja towarzyszki zdumiała ją. Wadera, zamiast zawstydzić się tą uwagą albo zgromić Vesnę wzrokiem, zaczęła się śmiać.
-Dzięki za przypomnienie.- rzuciła dalej chichocząc. - Wiec chodźmy! Czeka na nas... soczysta sarna!- Ruszyły powolnym krokiem we wskazanym wcześniej kierunku.
CDN
<Florence?>