· 

Podróż tajemnic cz.10 (koniec)

Niemogłem uwierzyć, że to ma być koniec podróży, więc zacząłem się kłucić:

 - Niemożecie tak! To jest nasza podróż i mamy ją skończyć!

 - Radzę wam już iść!!

 - Nigdy!!

 - No dobra, poczekajcie z jeden dzień i powiem wam jak się tam podkraść.

 - Nareszcie, niemożna było od razu?

 - Won!! Zostawiam was na łaskę lasu za tą kłótnię. Niebędziecie chronieni przez nas.

 - A tam jest niebezpiecznie?

 - Zależy. Czasem tak czasem nie.

 - A takie jeszcze pytanie.

 - WON!!!

 - Dobra już idziemy.

Udaliśmy się do tego lasu. Znaleźliśmy najmiększe miejsce i ustawiliśmy warty, aby nas nic niezaskoczyczyło podczas snu. Położyliśmy się i zasnęliśmy. Niestety gdy przyszła moja kolej coś zaczęło szeleścić w krzakach. Po chwili wyskoczył Phan! Powiedział:

 - Spokojnie, nic ci niezrobię.

 - Czego chcesz?

 - Coś ci powiedzieć.

 - Co takiego.

 - Myślałeś może kto cię doprowadził aż tutaj?

 - W jakim sensie?

 - Ktoś układał drogę dla was i to byłem ja.

 - Co? Jak? Ty?

 - Zacznijmy od wilków ziemi. Ten potwór to ja. A ta lawa ze korytarza to też ja, abyście poszli w góry. Tam na górze ci co was poszarpali to ja i paru znajomych. Podłożyłem kłody abyście popłynęli wzdłuż rzeki. Tam z Alfim to pamiętasz. Specjalnie upadliśmy abyście wybrali kierunek. Z wilkami natury było łatwo, hipnoza. Oni są bardzo podatni na wilki ognia.

 - A dlaczego zabiłeś Alfe i Lisę?!

 - Chcę aby nasza rodzina zniknęła ze świata!!

 - Dlaczego?

 - Gdy byłem mały nasz ojciec mnie zabił, ale zabrał do miejsca w którym dusza nieucieka. Zamknął mnie tam na kilka tygodni aż wkońcu powrócił do życia dzięki wilkom śmierci. Stałem się wtedy czarny, smutny i markotny. Przed tem byłem miły, wesoły i przyjacielski. Twoja matka...

 - Co wiesz o niej?

 - Nieprzerywaj!! Twoja matka później spotkała się z naszym ojczymem. Chciałem szpiegować ich, i to robiłem. Wkońcu narodziłeś się ty. Ona i tata się rozeszli. Później on poszedł do kogoś innego potem przyszła Lisa i bla bla. Mniejsza o nią, wkońcu nieżyje. Kontynuowałem szpiegowanie was. Wraz z swą matką wiele wędrowaliście, zbyt wiele. Byliście sobie tak bliscy jak papużki nierozłączki. Niestety, raz musiała cię zostawić.

 - Dlaczego?

 - Miała powiedzmy rachunki. Musiała je spłacać. Ci źli powidzieli, że ma zdobyć cenne rzeczy w zamian za ciebie. Udało się jej, ale oni byli zbyt chciwi, więc żadali od niej więcej. Okradała mnóstwo wilków więc miała na sumieniu. Wkońcu nadszedła karma. Ktoś postawił nagrodę za jej głowę. Znalazł się jeden, ale przepłacił ten czyn swoim życiem. Wkońcu zostałeś sam i historia toczyła się dalej.

 - A co się z tobą stało?

 - Pysk mnie boli od gadania. Przejdźmy do rzeczy. Masz dwa wybory. Umrzeć lub zapomnieć wszystkiego o naszej rodzinie. Oprócz o mnie.

 - A jak chcesz to zrobić?

 - Magia, obroża, nieprzez przypadek użyłem tych rzeczy. Usunąć pamięć? Spokojnie, tylko wszystko o matce, ojcu i o Lisie. Nawet ta podróż. Będziesz pamiętać że to ktoś inny. To zgadzasz się?

 - Mmmmm.... nie! Niezamierzam się zgadzać.

 - Niechcę cię mordować.

 - Nie i kropka.

 - Uhh... masz szczęście, że niemam broni.

 - Co chcesz zrobić?

Phan zaczął wypowiadać słowa w innym języku. 

 - Ego sum memoriam delens vertam.

Zabłysło jasne światło. Czułem się normalnie. Nic się niedziało. Pokazał mi się znowu Phan i powiedział:

 - Czujesz się dobrze?

 - Co zrobiłeś?!

 - To co musiałem. Wiesz kto to Lisa?

 - O kim mówisz?

 - Ha działa. Tylko trochę uważaj jak wrócisz tam tam do swoich, bo są małe skutki uboczne.

 - Jakie?

 - Patrz tam PUF - odwróciłem się i zniknął

 

     Niemróżyłem oka aż do świtu, bo niemiał kto mnie zastąpić. Wszyscy się obudzili. Riyan zapytał:

 - Nic się niedziało?

 - Nic ciekawego.

 - To dobrze.

 - Chodźmy, musimy to zakończyć.

Podeszliśmy do stawu, a z niego znów wyłonił się alfa i powiedział:

 - Idzcie w tym kierunku. Napotkacie pustynię, a na niej takie duże mury. Zróbcie podkop. Wejdźiecie do najbardziej ozdobionego namiotu i wiecie co dalej.

Nagle z wody wyłonił się ktoś jeszcze, powiedział:

 - Ukradli!!

 - Co takiego?

 - Miecz ukradli!!!

 - Jakim cudem?!

 - Tak po prostu.

 - Jakieś ślady?

 - Niema nic.

 - Chyba wiem kto to zrobił - powiedziałem.

 - Kto?

 - Niezrozumiecie, chodźmy na tę pustynię.

 - A co z mieczem?

 - Spokojnie, wiem jak go zdobyć.

Pobiegliśmy w stronę wskazaną przez alfę. 

 

    Trafiliśmy na tą pustynię. Było bardzo gorąco, ale nam to nieprzeszkadzało. Szliśmy dalej. Po kilkuset metrach naszym oczom ukazał się wielki mur. Tak jak powiedział tamten, zrobiliśmy podkop i przedostaliśmy się do środka. Niezauważenie weszliśmy do największego namiotu. Po wejściu przed nami stał lewdo stojący czerwony wilk. Za nami pojawił się Phan z mieczem i powiadomił nas:

 - Otrułem go, aby było łatwiej i szybciej.

 - Dlaczego sam go niezabiłeś?

 - Kłóciłeś się z tamtymi o przybycie tutaj to masz. Weź miecz i go dobij.

 - No dobra.

Podniosłem ostrze, podszedłem do wilka ognia, wziąłem zamach i przeciąłem go na pół. Widok można było porównać do umierającego lisa lub kojota. Phan znów się odezwał:

 - Co zamierzasz teraz zrobić?

 - Wrócić do watahy, ale.... czy wy Corf i Riyan, chcecie iść ze mną?

 - Ja mogę iść. - powiedział Corf

 - Aaa tam niebędą za mną tęsknić - oznajmił Riyan

 - To idziemy, ale najpierw musimy przekazać wiadomość.

Szybko wyszliśmy  z namiotu, a później z murów tej pustynnej osady. Zakopaliśmy dziurę, aby niebyło podejrzeń, że ktoś się wkradł. Wróciliśmy do jeziora i koło niego czekał alfa. Powiedział uradowany:

 - Zabiliście go!!!! Musimy to uczcić!!!

 - Ja niezostanę, chcę wraz z towarzyszami wrócić do domu, prawdziwego.

 - Ma być szybko czy chcecie na około?

 - Jak szyb... - coś mnie ogłuszyło.

Po chwili obudziłem się w namiocie, ja ten wygląd namiotu rozpoznawałem. To był ten gdy wilki ognia i wody się kłuciły, ale jak się tu dostałem.... dostaliśmy. Obok mnie leżeli Corf i Riyan. Do namiotu ktoś wszedł i powiedział:

 - Obudziłeś się, nareszcie.

 - Gdzie jesteśmy?

 - Na początku podróży.

 - Jak się tu dostaliśmy skoro byliśmy tam daleko.

 - Magia.

 - Emm.. zapomniałem którędy wrócić do mej watahy.

 - My to wiemy, ruszycie jak twoi koledzy się obudzą.

On wyszedł, a ja siedziałem i czekałem aż oni się obudzą. Gdy się ocknęli szybko zapytaliśmy którędy i poszliśmy do watahy.

 

    Idąc w wyznaczonym kierunku zapytałem się towarzyszy:

 - Czy chcecie wstąpić do watahy?

 - Raczej niechcemy się rzucać w oczy.

 - Będziemy z tobą, ale nie w watasze.

 - No dobra, jak by co to trzymajcie się z tyłu bo pamiętam, że miałem się spotkać z alfą, ale podróż wzywała.

Gdy dotarliśmy na tereny watahy byliśmy na beztroskiej polanie. Był też ktoś oprócz nas. Corf i Riyan odalili się odemnie. Znikąd wyskoczyła jasno żółta wilczyca. Pełna energi i entuzjazmu zaczęła rozmowę:

 - Czesć jestem Margaret, ale możesz mnie nazywać Peggy. A ty jak masz na imię?

 - Jestem...

 - Niemów, ty jesteś Kair! 

 - Skąd znasz moje...

 - Alessa powiedziała. Miała wiele na głowie, Jason też więc przysłała mnie aby z tobą porozmawiać. Tak wogóle gdzie byłeś przez ten czas, Alessa wspominała, że się spóźniłeś, kilkadziesiąt dni.

 - Taka mała podróż mi się trafiła.

 - A opowiesz mi ją.

 - Niepamiętam jak się zaczynała.

 - Co ty masz na szyi?

 - Obrożę.

 - Sam sobie ją nałożyłeś?

 - Nie.

 - A kto?

 - Żebym ja pamiętał.

 - Ty coś zapominalski jesteś

 - Niestety.

 - Alessa też mówiła, że masz zostać wyrzucony za spóźnienie się.

 - Co?! Dlaczego!? Myślałem, że ona mi wybaczy.

 - Hahaha, żartuję. Dałeś się nabrać!

 - Nieśmieszne.

 - Dla mnie tak.

 - Emmm... ściemnia się. Alessa wspominała coś o miejscu mojego wypoczynku?

 - Dużo dołączyło do nas, więc została nam jaskinia, tak wielka, że pomieści trzy osobniki.

 - Biorę. A gdzie się znajduję?

 - Blisko jeziora dusz. Znajdziesz. Jutro widzymy się znowu tutaj.

 - Dobrze, do zobaczenia.

 - Papatki.

Rozeszliśmy się w swoje strony. Na szczęście wisiały znaki dzięki którym można było odnaleźć dane miejsca. Znaleźliśmy tą grotę. W środku się dzieliła na trzy pomieszczenia. Każdy z nas miał swoją część. Poszliśmy spać.

 

 

 CDN. (Margaret? Gdybyś chciała)