· 

Nieprzespana noc

 

Gabinet lekarski, dziwne dźwięki, jeszcze dziwniejsze urządzenia. Czyżby jej największy koszmar właśnie się spełnił? Czyżby wróciła do okropnego laboratorium? Jak to się stało? Kiedy ją złapali? Za dużo pytań, a za mało informacji. Florence bezsilnie padła na stół. Ktoś złapał ją za łapy i mocno przywiązał. Nie załapała, kim była owa postać. Nie miała energii, by się bronić, nawet nie kontaktowała. Czuła, iż działa na nią jakiś silny lek bowiem widziała wszystko rozmazane i niewyraźne. Nagle ujrzała światełko przed oczami, tak jakby ktoś zaświecił jej latarką po oczach.

 

-Kim jesteś?-spytała.

-Zapomniałaś o mnie?-usłyszała głos Michela.-To ci przypomnę; przez ciebie umarłem-rzekł nadzwyczaj spokojnie.

-Nieprawda!-krzyknęła.-Próbowaliśmy wszystkiego. Nie byliśmy w stanie nic zrobić. Przecież, przecież wiesz, że strasznie mi na tobie zależało. Kochałam cię. Byłeś dla mnie wszystkim. 

-Milcz! Zadam ci takie cierpienie, jakiego ja zaznałem po śmierci-surowo rzekł wilk.

-Ale co ci takiego zrobiłam? Dlaczego?-żądała wyjaśnień Flore. 

-Nie odzywaj się!-wrzasnął basior. 

Wilczyca zamilkła. Wszystko to, co się działo było dla niej pozbawione sensu. Bacznie obserwowała ruchy Michela. Z białej szuflady z dziwnymi substancjami wyjął strzykawkę. Ze złowieszczym uśmiechem poszedł w jej stronę.

-Zrobię ci zastrzyk. A żeby było ciekawiej, będzie to zastrzyk z tej substancji, od której ja umarłem oraz jadu hybrydy wilkołaka, oraz wampira-zaśmiał się basior.

Nie był to już Micheal, którego znała. Bardzo się zmienił. Flore nie mogła jednak pozwolić, aby doprowadził ją do śmierci. Zerwała się ze stołu operacyjnego, przedzierając się przez sznury/łańcuchy, czy co to było i zeskoczyła. Nie spadła jednak na ziemię, tylko leciała w odchłań, w nieskończość. Leciała, leciała i leciała. Czy umarła?

 

***

 

Wilczyca obudziła się cała spocona. Poczuła ogromną ulgę. Nigdy dotąd nie wstała aż tak chętnie. Była czwarta nad ranem, a mimo to wadera nie miała najmniejszej ochoty, by chociaż przymykać oczy.