Kilka ostatnich godzin spędził z przyjaciółmi z watahy. Czas mijał im wspaniale, lecz wszystko co dobre w końcu się kończy. Wilki musiały wrócić do swoich obowiązków. Został tylko on i Lisha. Wadera odezwała się patrząc na zamyślonego wilka leżącego na boku.
- Wstawaj Sami -uniósł pytająco głowę.- Nie możemy leżeć cały dzień.
- Skoro tak mówisz…-wzruszył ramionami wstając.- A co chciałabyś robić?
- Może pójdziemy nad wodę? Chciałabym się ochłodzić.
- Dobrze. W czasie gdy będziesz się kąpać sprawdzę teren wokół zbiornika.
-Nie chcesz się kąpać?
-Nie przepadam za wodą- otrząsnął się na myśl o tej cieczy.
- No dobrze. Nie nalegam Sami -uśmiechnęła się ruszając w stronę wody. Kierował się za nią przez większość trasy, teraz wyszedł na prowadzenie by móc wymienić z nią kilka zdań. Całkowicie skupił się na rozmowie.
-Uważaj!-krzyknęła jego przyjaciółka. Spojrzał zaskoczone przed siebie. W jego kierunku biegł rozpędzony nakrapiany zwierz. Było za późno na unik. Poczuł silne uderzenie, które powaliło go na ziemię. Jedyne co mógł zrobić to spróbować nie przewrócić Telishy. Przez chwile leżał nieruchomo mrugając. Po chwili wstał próbując rozeznać się w sytuacji. Ujrzał dwie wadery, jedną doskonale mu znaną lecz drugiej kompletnie nie kojarzył… Miała heterochromie, jedna jej tęczówka była koloru żółtego, a druga niebieskiego. Jej futro było mokre i nakrapiane. Była wysoka i szczupła co mógł ocenić nawet gdy siedziała. Najbardziej z tego wszystkiego zwracały na siebie uwagę jednak glony oplatające jej ciało.
-Wybacz...-rzekła spuszczając łeb.
- Jak się nazywasz? I nie ma za co jestem tylko trochę mokry- skrzywił się w duchu na swoje słowa. Lecz uśmiechnął się serdecznie .Telisha zbliżyła się do nas pokazując się wilczycy.- To Telisha, a ja nazywam się Samael. Będę wdzięczny jeśli wyjaśnisz nam co robisz na terenie Watahy Wilków Burzy.
- Nazywam się Florence. Trafiłam tu przypadkiem. Nie wiedziałam ze to czyjś teren.
CD
(Telisha?)