· 

Misja Indywidualna [Część #2]

Biegiem udałam się w wyznaczone miejsce, omijając stado łosi szerokim łukiem. Byłam lekko poddenerwowana. Jednakże, najwyraźniej to nie był dobry czas na zamartwianie się, bo lada moment zjawiła się ofiara, a za nią biegnący basior. Była otoczona z dwóch stron, więc praktycznie nie miała szans. Na wyznaczony sygnał, przystąpiłam do działania. Skoczyłam samicy na szyję i z całej siły zagryzłam szczękę. Próbowała mnie zrzucić, lecz okazało się to daremne. Łosza powoli opadała z sił, a jej kolana mimowolnie się ugięły. Na pomoc przybiegł mi towarzysz, który ostatecznie pozbawił ją życia.

 

-Dobra robota!-skomentował.

-A dziękuję-odparłam teatralnie.-Miło się z panem załatwia interesy. 

-Z panią również-rzekł wcielając się w rolę.-Czy zechcesz, damo skosztować owy posiłek w mym towarzystwie, gdyż od wczoraj mój apetyt nie został zaspokojony, a dodam tylko to, iż byłbym zaszczycony.

 

Oboje się do siebie uśmiechnęliśmy. 

 

-Pewnie-przytaknęłam.-Właśnie chciałam zaproponować to samo, milordzie. 

Zgodnie poszliśmy w stronę ofiary. 

-A wiesz, pierwszy raz poluje na łosia-zagadałam. 

-I jak oceniasz?-ciągnął dalej.

-Na początku się bałam, że coś po prostu zepsuje, ale koniec końców nie poszło tak źle.

-Bardzo dobrze sobie poradziłaś. Szczególnie, jak na pierwszy raz-pochwalił mnie wilk.-Wydawałaś się bardzo doświadczona! 

Na pyszczku wadery pojawił się rumieniec. 

-Ah, ale to tylko dlatego, iż miałam wyśmienitego wspólnika!

Zaśmialiśmy się, a potem zasiedliśmy do posiłku. Basior jadł dosyć szybko, nic dziwnego, skoro musiał być naprawdę głodny. Mi apetyt też dopisywał. Zakończyliśmy jeść mniej więcej w tym samym momencie, choć chwilami musiałam przyspieszać, żeby nie stawić wilka w niezręcznej sytuacji, kiedy to ja bym jeszcze jadła, a on się tylko patrzył.

-Wyborne-rzekł, na co ja pokiwałam głową.

 

Przez chwilę panowała cisza. Nie była to niezręczna cisza, po prostu żadne z nas nie miało nic do dodania.

 

-A właśnie!-zawołałam.-Wydaje mi się, że się nie przedstawiałam. Jestem Florence. 

-Arelion-odparł z uśmiechem.-Możesz mi mówić Lunek.

-A więc Lunek, opowiesz mi coś o sobie?-spytałam, spoglądając wesoło na niego.

 

<Arelion? Kontynuujemy?^^>