Flore poczuła jak burczy jej w brzuchu. No tak, przydałoby się na coś wreszcie zapolować, a nie tylko się wylegiwać. Wilczyca niechętnie wstała, po czym udała się na Beztroską Polanę. Zwykle zastawała tam zające; łatwe do upolowania, dobre do ukojenia tzw. „pierwszego głodu”. Tym razem szczęście też jej dopisało. W mgnieniu oka znalazła sobie ofiarę. Wyczekała odpowiedni moment, po czym ruszyła do działania. Zając nie miał szans. Był szybki, ale Florence dużo szybsza i o wiele bardziej przebiegła. W przeciągu paru sekund zatopiła kły w jego delikatnej szyi i ostatecznie pozbawiła go życia. Zabrała się do jedzenia. Tak jak przypuszczała, nie zaspokoiła całkowicie swego głodu, lecz nie czuła już potrzeby żeby jeść wiecej. Położyła się i chwilę poleniuchowała. Uwielbiała Beztroską Polanę. Zawsze mogła tam się udać na polowanie, żeby się wyszaleć, bądź odpocząć. Ceniła też to miejsce za jego cudowny wygląd. Gdzie nie spojrzeć tam kępy rozmaitych kwiatów oraz krzewów. W słoneczne dni drzewa zapewniały cień. Nic dziwnego, iż zbierało się w tutaj tak wiele zwierząt. Mimo wszystko największą zaletą tego miejsca było dla niej to, iż można było spotkać tutaj towarzysza i to było dla niej najważniejsze. Kochała kontakt z innymi wilkami, a przyjaźnie stawiała na pierwszym miejscu.
Tymczasem do jej nozdrzy dobiegła bardzo apetyczna woń. Łakomstwo kazało jej podążać za tym zapachem. Zmierzając w jego stronę, natrafiła na pieczeń, która smażyła się na ogniu. Że też sama na to nie wpadła i jadła na surowo!
Rozejrzała się dookoła. Nikogo nie było. Wyglądało na to, że uda jej się capnąć i zwiać. No cóż, jak to się mówi: „Za głupotę trzeba płacić”. Jak ktoś jest na tyle naiwny, iż zostawia na polanie, wśród wielu zwierząt tak smakowity kąsek, to niech się nie dziwi konsekwencji. Zabrała się do działania. W zaledwie paru energicznych susach znalazła się przy ognisku. Złapała do pyska kawał mięsa i ruszyła w nogi. Nagle niespodziewanie oberwała kamieniem w sam środek czoła. Cała sytuacja okazała się pulapką.
-Za głupotę trzeba płacić-pomyślała ironicznie.
**
Widok fiołkowych ślepi zbudził Flore. Wystraszona wilczyca zerwała się na równe łapy.
-Wszystko w porządku?-spytała zaciekawiona postać.-Jeszcze chwilę wcześniej myślałam, że jesteś martwa.
-To ty we mnie rzuciłaś kamieniem?-spytała kuląc ogon między łapy.
-Rany, spokojnie. Nie masz się czego obawiać-powiedziała spokojnie wadera.-No chyba, że mnie zdenerwujesz...-dodała szeroko się szczerząc.
Flore nieufnie zmarszczyła brwi.
-Czyli to nie ty?-dopytała.-To nie ty zastawiłaś pułapkę?
-A po co bym miała?-spytała sarkastycznie.-Jak zabijać to z honorem, a nie jak tchórz. Powiedz mi dokładnie, jak to się stało, że się tu znalazłaś nieprzytomna?
-Zobaczyłam pieczeń. Jej zapach był baaardzo kuszący, a jako, że nikogo nie było w pobliżu, to ją złapałam w zęby i zwiałam...-w momencie opowiadania, sama zażenowała się swoją naiwnością.
-Oj głuptasku-rzekła troskliwie.-Naprawdę sądzisz, iż ktoś okazałby się takim idiotą?
Flore opuściła łeb. Zdała sobie sprawę, jak łatwo dała się oszukać.
-Ale połączmy fakty i wynieśmy jakieś wnioski z tego zdarzenia. To mi wyglada na robote człowieka. Takie pułapki to tylko on-powiedziała niczym znawca.
Na samo słowo „człowiek”, Flore zamarła. Widząc zaniepokojenie na pysku towarzyszki, fioletowo oka szybko wybrnęła z sytuacji.
-No chyba że właściciel jedzonka zorientował się w porę i chciał ukarać złodziejaszka! Na przyszłość musisz być po prostu bardziej ostrożna.
-Możliwe-odparła zmieszana.
Głupio się czuła w owej sytuacji, a jej pewność siebie najwyraźniej zrobiła sobie chwilową przerwę.
-W ogóle to jestem Vesna! Mów mi po imieniu i proszę cię, nie baw się w żadne zdrobnienia czy pseudonimy.
<Vesna? Mam nadzieję, że dobrze kierowałam twoją postacią>