Wadera bez dłuższego namysłu wskoczyła do wody. W tak upalny dzień jak dzisiaj trudno jej było się opanować. Przepłynęła kawałek i zawróciła. Zważywszy na to, że nie była zawodową pływaczką, a wręcz nie miala żadnego doświadczenia w tych sprawach, wolała nie tracić gruntu pod łapami. Podeszła parę kroków do przodu, aby móc swobodnie usiąść. Usadowiła się tak, że wystawała jej tylko głowa. Przymknęła oczy. Od czasu do czasu czuła przyjemny powiew chłodnego wiatru, bądź świergot ptaków. Uwielbiała kontakt z naturą.
Nie miała ochoty się stamtąd ruszać; przynajmniej nie w największy skwar.
Rozmyślała przez chwilę o swej przeszłości, lecz od razu się zmobilizowała. Obiecała sobie, iż nie będzie do tego wracać i chciała się tego trzymać. Choć trochę (bardzo) brakowało jej Micheala, powtarzała sobie, że nie była w stanie mu pomóc.
W pewnym momencie Flore otworzyła oczy. Rozejrzała się dookoła. Przez pare minut oglądała skaczące po drzewach wiewiórki, później jej wzrok padł na dzięcioła, aż nagle spojrzała na dół.
-Aaaaaaa!-wrzasnęła na cały regulator, widząc ogromnego pająka.
Gwałtownie wyskoczyła z wody i uciekła ile sił w łapach. Nie patrzyła przed siebie. Nie zwracała na nic uwagi. Nawet nie zauważyła, że ciągnęła za sobą glony. Pragnęła zwiać jak najdalej to było możliwe. Podczas tej dzikiej ucieczki, rzecz jasna, musiała na kogoś wpaść. Tym razem jej „ofiarą” okazał się basior. Uderzyła na niego z takim impetem, że oboje wylądowali na ziemi.
-Wybacz...-rzekła spuszczając łeb.
<Ktoś?>